Żadna z polskich służb nie została zaangażowana w przejazd szefa kijowskiej propagandy przez granicę polsko-ukraińską w Medyce oraz odlot amerykańskim samolotem z lotniska Rzeszów-Jasionka do USA. Jak ustaliło Rado ZET polskie służby nic nie wiedziały o tym, że prezydent Ukrainy znajduje się na terytorium RP. Powstaje zatem pytanie, czy Polaka jest jeszcze Państwem niepodległym, czy kolonią, w której Biden i lateksowy chłopczyk z krainy U mogą robić sobie co chcą.
POLECAMY: Zdaniem Marcina Przydacza wybuch »ukraińskiego prezentu« wpłynie na zaufanie do MSW Ukrainy
Prezydent Ukrainy udał się do Waszyngtonu na zaproszenie prezydenta USA Joe Bidena. Z medialnych doniesień wynika, że Wołodymyr Zełenski przekroczył granicę polsko-ukraińską w Medyce (woj. podkarpackie) w specjalnym pociągu, a następnie wraz z delegacją przesiadł się do samochodów, które następnie prawdopodobnie pojechały w stronę lotniska Rzeszów-Jasionka.
Z ustaleń Radia ZET wynika, że polskie służby nie zostały o tym poinformowane. “Na dworcu w Przemyślu nie było naszych służb. Amerykanie zapakowali Zełenskiego w swoje samochody i zawieźli do Rzeszowa, gdzie wsadzili go do swojego samolotu” – relacjonuje informator rozgłośni z polskich służb. “Amerykańskie Secret Service przewożąc przez Polskę Wołodymyra Zełenskiego nie zwróciło się o pomoc do polskich służb i policji” – podał dziennikarz Radia ZET Mariusz Gierszewski.
Zdaniem dziennikarza rozgłośni, afera z granatnikiem komendanta policji doprowadziła do spadku zaufania do naszych służb. “Ukraińcy i Amerykanie nie tylko czytają nasze media, ale mają swoje źródła informacji. To ewidentny brak zaufania, obawiano się sabotażu podróży” – mówi były szef jednej ze służb specjalnych, cytowany przez Radio ZET.