Jadwiga Emilewicz posłanka partii nieudaczników i sług kijowskiej propagandy uważa, że jest ponad prawem. Popleczniczka Kaczyńskiego, która nie pamięta legendarnych słów „słońca narodu” o paleniu czym się da tej zimy kolejny raz, została przyłapana na łamaniu przepisów drogowych. Tym razem zdarzenie mogło się skończyć tragicznie, a polityk ryzykowała życiem swoim i swojego dziecka.
Zdarzenie z udziałem Emilewicz miało miejsce w miniony wtorek godzinach porannych. Posłanka PiS-u postanowiła zawrócić na jednym z warszawskich skrzyżowań, używając do manewru pasa, który przeznaczony jest wyłącznie do jazdy prosto.
POLECAMY: Kolejna »elita« z PiS radzi Polakom jak zaoszczędzić na wakacje i »żreć« kanapki z kawiorem
O zdarzenie posłankę zapytał dziennik „Fakt”. Emilewicz jak przystało na człowieka z mgłą covidową, tłumaczy się w kuriozalny sposób. – Byłam przekonana, że tam można zawracać, że nie ma tam zakazu skrętu w lewo. Zawracałam zatem w najlepszej wierze niełamania przepisów – oświadczyła.
Ryzykowną jazdę pisowska polityk usprawiedliwia pośpiechem. Ciekawe czy „zwykli obywatele” też tak będą mogli usprawiedliwiać swoje wykroczenia drogowe?
– Po wyjeździe z TVN odbierałam po drodze syna i zawoziłam go na dodatkowe zajęcia, właśnie przy ulicy Batalionu AK Bałtyk. Syn po drodze dosiadł się do samochodu. Był już trochę spóźniony – powiedziała.
Eksperci wskazują, że polityk nie tylko ryzykowała życiem syna, ale także dawała mu zły przykład.
– Złamała prawo na oczach syna, dla którego niewątpliwie jest autorytetem. Na pewno jest to wykroczenie, które rzuca się w oczy – zwraca uwagę były policjant Marek Konkolewski.
Przypomnijmy, że w 2020 roku Emilewicz przyłapano na przechodzeniu przez przejście dla pieszych na czerwonym świetle. Zakaz przechodzenia na czerwonym świetle, gdy nic nie jedzie, w zasadzie można uznać za bezsensowny, jednak Emilewicz powinna respektować prawo które nie kategoryzuje ludzi na polityków i nie polityków tym bardziej, że reprezentuje formację, która to prawo tworzy.