Rolnicy, którzy jeszcze wczoraj planowali protesty i blokady dróg w Polsce oraz najazd na Warszawę, zmienili swoje plany po rozmowach z resortem rolnictwa, nazywanych „ostatnią szansą”. Teraz ogłaszają, że w ciągu dwóch tygodni zablokują całą granicę z Ukrainą w porozumieniu z organizacjami rolniczymi z Słowacji, Rumunii i Węgier. Ich celem jest zwrócenie uwagi Komisji Europejskiej na problemy związane z gwałtownym napływem produktów rolnych ze Wschodu.
POLECAMY: Rolnicy wznawiają protesty w całym kraju. Drogi będą zablokowane
Rolnicy zapowiadali, że w czwartek odbędzie się potężny ogólnopolski strajk połączonych sił wielu organizacji, po czwartkowych rozmowach z wicepremierem i ministrem rolnictwa Henrykiem Kowalczykiem, postanowili zmienić przebieg protestu. Rząd przedstawił rolnikom szereg propozycji, w tym kredyty na preferencyjnych warunkach, dopłaty do transportu, obniżkę cen nawozów, a także ułatwienia w budowie silosów. Rolnicy zdecydowali się zablokować granicę z Ukrainą w porozumieniu z organizacjami rolniczymi z innych krajów, aby zwrócić uwagę Komisji Europejskiej na problemy związane z napływem produktów rolnych ze Wschodu.
Mimo że rolnicy zdecydowali się na zmianę planów i zablokowanie granicy z Ukrainą w porozumieniu z organizacjami rolniczymi z innych krajów, to wciąż planują przeprowadzenie akcji protestacyjnej, która będzie skierowana przeciwko blokadzie granic. Ich celem jest zmuszenie Komisji Europejskiej do zwrócenia uwagi na problemy, z jakimi borykają się polscy rolnicy z powodu napływu produktów rolnych z Ukrainy. Rolnicy zapowiadają, że jeśli rząd nie spełni ich postulatów w ciągu dwóch tygodni, to zorganizują strajk, ale na razie skoncentrują się na blokadzie granic. Rolnicy chcą w ten sposób wypracować długotrwałe mechanizmy regulujące napływ produktów z Ukrainy. Akcja protestacyjna może potrwać dwa lub trzy dni, aby Komisja Europejska zauważyła ich problem.
Koniec solidarności
Solidarność RI była często pozytywnie nastawiona do decyzji rządu, a przez wiele lat związek był kierowany przez Teresę Hałas, która jednocześnie pełniła funkcję posłanki z ramienia PiS. Jednak ostatnio rolnicy wyrazili swoje niezadowolenie, zwłaszcza z powodu zalewu polskiego rynku zbożem pochodzącym z Ukrainy. Według nich, niskie ceny skupu wynikają z tego, że surowiec ten nie jest eksportowany dalej, tylko trafia na rynek krajowy. Według danych resortu rolnictwa, w 2022 roku do Polski sprowadzono 3,27 mln ton zbóż, z czego 75% pochodziło z Ukrainy. Mimo że import stanowi jedynie 9% krajowych zbiorów, różnica w cenach na skupach jest znaczna. Cena tony pszenicy konsumpcyjnej spadła z około 2 tys. zł za tonę w marcu ubiegłego roku do 950-1220 zł za tonę obecnie, co stanowi poważny problem dla rolników.
Kosmal opisuje obecnie trudną sytuację na rynku zbożowym i rzepakowym. Z powodu niskich cen i pełnych magazynów, rolnicy mają trudności ze sprzedażą swojego towaru, co prowadzi do dużej ilości niesprzedanego zboża i rzepaku. Skupy są już pełne, co powoduje, że nie przyjmują już towaru od rolników. W efekcie, ceny spadają, co jest poważnym problemem dla rolników. Kosztuje to nawet 10 tysięcy złotych dziennie w jego gospodarstwie. Sytuacja jest tragiczna, a rolnicy są zdesperowani.
W swojej wypowiedzi dodaje, że spotkał się już kilka razy z premierem Morawieckim i wicepremierem Kowalczykiem, ale nie udało się rozwiązać głównego problemu. Jeśli ceny zboża nie pójdą w górę, to grozi to upadkiem wielu polskich gospodarstw. Według niego, protesty rolników są teraz jedyną odpowiedzią na tę sytuację.
Kowalczyk zapewnia
Ministerstwo rolnictwa zapewnia, że dostrzega trudności, z którymi borykają się rolnicy. W ubiegłym miesiącu zaproponowano dopłaty dla rolników, którzy ponieśli straty na spadku cen surowców. Pula rekompensat wyniosła 600 mln złotych. Minister Henryk Kowalczyk zadeklarował wprowadzenie nowych procedur dotyczących tranzytu surowca przez Polskę. Będą one obejmować oplombowanie i kontrolę przez Krajową Administrację Skarbową oraz kontrolę fitosanitarną surowca. Premier Mateusz Morawiecki z kolei zapewnił, że rząd przeznaczył 2 mld złotych na zabranie zboża z pełnych silosów, aby rolnicy mieli szansę sprzedać swoje produkty po „przyzwoitej cenie”.
Rząd podkreśla, że nie może udzielić zbyt dużego wsparcia finansowego, bo na takie działania nie ma zgody Komisji Europejskiej. Jak zapewniał pod koniec lutego minister Henryk Kowalczyk, resort pracuje nad systemem ewentualnych pożyczek lub pomocy. „Pomoc celowa nie może być realizowana, ale można wykorzystać inne mechanizmy, np. transportowe” – tłumaczył wówczas wicepremier.
Rolnicy chcą ochrony interesu
Zgłaszane przez Solidarność RI propozycje to kolejne pomysły na wsparcie rolników w obliczu kryzysu na rynku. Dopłaty do paliwa rolniczego i nawozów mogłyby znacznie obniżyć koszty produkcji, co pomogłoby rolnikom utrzymać swoje gospodarstwa. Wprowadzenie kredytów preferencyjnych mogłoby natomiast pomóc w zabezpieczeniu środków na bieżącą działalność. Wprowadzenie kontroli jakości surowców z zagranicy byłoby natomiast krokiem w kierunku ochrony krajowych producentów przed importem surowców, które nie spełniają unijnych norm. Warto jednak zwrócić uwagę, że propozycje te muszą zostać przeanalizowane i dopracowane pod kątem ich skuteczności i możliwości wdrożenia.
Koszty rosną
Przedstawiciele instytucji, które nie zorganizowały protestów, również rozumieją rozgoryczenie rolników. Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych, potwierdza, że sytuacja jest bardzo trudna, koszty produkcji rosną, a ceny na skupach maleją. Jednocześnie uważa, że zapowiedziane przez rząd instrumenty pomocowe nie są wystarczające, a dopłaty będą mogli otrzymać tylko niewielka liczba rolników. Szmulewicz oczekuje poważnych rozmów nie tylko na poziomie rządowym, ale również z unijnym komisarzem, Januszem Wojciechowskim.