Wrocławskie Stare Miasto i Śródmieście zmagają się z plagą szczurów, co powoduje duży niepokój i koszty dla mieszkańców. Pomimo prowadzonej deratyzacji, gryzonie nie ustępują i atakują domy, podwórka, a nawet toalety. Szczególnie niekorzystne warunki dla szczurów panują w tych dzielnicach, gdzie łatwo dostępne są piwnice oraz zakamarki na podwórzach, a także duża liczba restauracji i osób dokarmiających gołębie i wyrzucających jedzenie, co stwarza idealne miejsce do życia dla tych gryzoni.
Jednakże, szczury pojawiają się również w innych częściach miasta, niekoniecznie tam, gdzie jest brudno. To powoduje, że stały się one uciążliwością dla mieszkańców całego miasta.
Mieszkańcy znajdują również martwe szczury w toaletach. Ludzie boją się korzystać z łazienek.
Miasto daje ludziom rady, jak powinni walczyć i zapobiegać pladze szczurów, ale nie reaguje na prośby i pisma. Jeden z listów od zdesperowanej mamy, trafił nawet na biurko Jacka Sutryka. Jak zareagował prezydent? Nie odpisał – podaje portal gazetawroclawska.
Według relacji mieszkańców, problem związany ze szczurami na ulicy Wąskiej rozpoczął się latem 2022 roku, kiedy to na prośbę władz miasta przeprowadzono akcję deratyzacyjną. Po zainstalowaniu kratki deratyzacyjnej, szczury zaczęły poruszać się po rurach i korzystać z nich jako miejsca, na których mogą swobodnie się poruszać. Według mieszkańców, szczury nie tylko piszczą, ale również wyprowadzają swoje młode na spacery po ulicy.
Jak dodają: „Ten problem trwa już kilka lat. Kiedy otworzy się okno wieczorem, słychać szczury szalejące na podwórku. W krzakach leży pełno szczurzych zwłok, które sprząta pracownik miasta”.