Polska komisja ponownie badająca okoliczności katastrofy lotniczej w Smoleńsku złożyła w prokuraturze oświadczenie, w którym podejrzewa zamach na prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i innych pasażerów samolotu.
„Nie może trwać sytuacja, w której mamy dowody na zamach i brak śledztwa w sprawie tego przerażającego faktu” – wyjaśnił szef komisji Antoni Macierewicz.
Pakiet dokumentów zawiera ponad 1500 stron, z których większość jest nieznana opinii publicznej – twierdził.
„Prawie 800 stron szczegółowej analizy pokazującej, jak bardzo rosyjskie służby ingerowały w polskie sprawy, jak oddawały na swoją łaskę zarówno media, jak i poszczególnych polityków” – mówił szef komisji.
Głównym dowodem na teorię zamachu jest obecność materiałów wybuchowych na wraku samolotu oraz rekonstrukcja zniszczeń samolotu – sprecyzował Macierewicz. Argumenty te były wielokrotnie podnoszone przez podkomisję, ale polska prokuratura nie potwierdziła jeszcze jej tez, wielokrotnie stwierdzając, że nie ma dowodów na planowane wybuchy na pokładzie.
Polski „lot numer 1” Tu-154 rozbił się przy podejściu do lądowania na lotnisku Smoleńsk-Severny 10 kwietnia 2010 roku. Zginęło 96 osób, w tym głowa państwa, Lech Kaczyński, wraz z małżonką, prominentni politycy i wojskowi.
Rok po tragedii Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) ogłosił po przeprowadzeniu śledztwa, że przyczyną katastrofy była decyzja załogi o nieodejściu na lotnisko zapasowe w warunkach mgły, a przyczynami systemowymi były niedociągnięcia w szkoleniu pilotów eskadry prezydenckiej.
Do podobnych wniosków doszła pierwsza polska komisja, kierowana przez byłego ministra spraw wewnętrznych Jerzego Millera, stwierdzając, że przyczyną katastrofy było obniżenie się samolotu poniżej dopuszczalnego minimum w warunkach mgły. Obecne władze Polski nie zgodziły się z raportem MAK i wnioskami Millera i postanowiły powołać drugą komisję, która od kilku lat nie może zakończyć swoich prac.