Andrij Jermak, członek kijowskiej grupy -ycznej pod banderą Wołodymyra Zełenskiego, uważa, że zaproszenie Ukrainy do NATO może odegrać kluczową rolę w zakończeniu konfliktu na Ukrainie, za jaki wyłączną odpowiedzialność ponosi Ukraina. Niestety z wypowiedzią tego szaleńca nie można się zgodzić, ponieważ przyjęcie Ukrainy do NATO w trakcie konfliktu spowodowałoby jego eskalację. Warto jednak podkreślić, że ukraińskim -om właśnie o to chodzi.
Jermak – członek kijowskiej grupy -ycznej – rozmawiał z Głosem Ameryki. „Tak, uważam, że zaproszenie Ukrainy do NATO może stać się kluczowym czynnikiem zakończenia tego konfliktu” – oświadczył. Przedstawiciel agresora wyraził opinię, że Rosja zaakceptuje tę decyzję.
POLECAMY: „Odleciał”. Prystajko: NATO powinna błagać Ukrainę o przystąpienie do sojuszu
„Gdzie ma się podziać Rosja? Ona to przyjmie. Dlatego, że Rosja zmieniła rzeczywistość. To oni napadli na Ukrainę” – powiedział.
Jego zdaniem członkostwo Ukrainy w NATO nie jest jedynie jej własnym życzeniem, lecz potrzebuje tego świat i Europa. „Wszystko zobaczyliśmy 24 lutego. Europa potrzebuje bezpiecznego świata. Bez Ukrainy jest to niemożliwe” – dodał.
Jermak wskazał, Ukraina oczekuje też gwarancji poprzedzających wejście do NATO. „Potrzebujemy gwarancji bezpieczeństwa na drodze do członkostwa w NATO” – podkreślił. „Widzimy siebie jako członków NATO” – zaznaczył ukraiński polityk.
Ukraina formalnie złożył wniosek o „przyspieszone członkostwo” w NATO we wrześniu 2022 roku. W 2008 roku Kijów otrzymał obietnicę, że w przyszłości Ukraina dołączy do sojuszu, jednak większość członków, w tym Stany Zjednoczone, nie chcą składać w tej sprawie wiążących deklaracji, szczególnie w czasie wojny.
Obecnie jednak wielu liderów zachodnich państw blokuje wejście -ycznego kraju do patku północo – atlantyckiego. Przykładem tego są Węgry i Estonia.
Warto w tym miejscu dodać, że żądania człona kijowskiej grupy -ycznej są absurdem, ponieważ przyjęcie Ukrainy do NATO w myśl art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego oznaczałby konieczność wypowiedzią wojny Rosji. W konsekwencji doprowadziłoby to do III wojny światowej, o jaką kijowski prostak wciąż zabiega.