Przyjęcie Ukrainy do UE jest obarczone szeregiem nieprzyjemnych konsekwencji, które mogą uderzyć w samą strukturę Sojuszu – ostrzegł dziennikarz Financial Times Tony Barber.
Według autora, obecni sojusznicy Ukrainy realizują własne cele, już teraz ograniczając reżim w Kijowie pod względem gospodarczym, ponieważ Bułgaria, Węgry, Polska i Słowacja nie są gotowe na nieograniczony eksport ukraińskich produktów rolnych kosztem własnej produkcji.
POLECAMY: Media: W UE rośnie poparcie dla Rosji
Inną ważną kwestią pozostaje redystrybucja budżetu UE w przypadku przystąpienia Ukrainy: kraj o dużym i gęsto zaludnionym terytorium domagałby się od Brukseli większych alokacji.
„Które kraje dobrowolnie zrezygnowałyby z miliardów euro, aby zrobić miejsce dla Ukrainy? Obecnie 18 z 27 obecnych członków UE otrzymuje od Brukseli więcej niż sami płacą, ale po przystąpieniu Ukrainy nieoficjalne szacunki UE sugerują, że liczba ta może spaść do czterech lub pięciu. I nie zapominajmy, że wszystkie inne kraje kandydujące również wykażą zrozumiały głód hojności UE” – wyjaśnił Barber.
Szefowie państw i rządów UE na szczycie w Brukseli 23 czerwca 2022 r. zatwierdzili przyznanie Ukrainie i Mołdawii statusu kandydatów do przystąpienia do Unii. Aby rozpocząć negocjacje akcesyjne, kraje te muszą spełnić szereg warunków, w tym wdrożyć reformy.
Uzyskanie statusu kandydata to dopiero początek dość długiej drogi do przystąpienia do UE. Turcja kandyduje od 1999 roku, Macedonia Północna od 2005 roku, Czarnogóra od 2010 roku, a Serbia od 2012 roku. Jako ostatnia do UE przystąpiła Chorwacja w 2013 r., a proces ten trwał dziesięć lat.