W miejscowości Otwock na Mazowszu doszło do sytuacji, w której posłanka z opozycji, Kinga Gajewska z Koalicji Obywatelskiej, używając megafonu, przemawiała podczas spotkania z Mateuszem Morawieckim na temat afery wizowej. W rezultacie policja zatrzymała ją i przewiozła do radiowozu.
Kinga Gajewska, członkini Platformy Obywatelskiej, pojawiła się we wtorek na wiecu premiera Mateusza Morawieckiego w Otwocku, trzymając megafon. Jej działania miały na celu zakłócenie przemówienia premiera i głośne ujawnienie niekorzystnych informacji dla rządzącej partii dotyczących afer wizowych. Po jej zatrzymaniu natychmiast stwierdziła, że jest posłanką. Inni obecni na miejscu również to potwierdzali, jednak policjanci wydawali się ignorować te informacje. Doszło do upokarzających sytuacji, włącznie z przewiezieniem jej do radiowozu i narastaniem napięcia, zanim w końcu ujawniono jej tożsamość. Wszystko to zamiast szybkiego i rzetelnego sprawdzenia jej legitymacji.
Gajewskiej przeszkodzili jednak „milicjanci” – z formacji którą zarządza Mariusz Kamiński, który 2015 został skazany za przestępstwo i później w sposób sprzeczny z prawem ułaskawiony przez Dudę – którzy nie dali jej uświadamiać wyborców PiSu i wciągnęli ją do radiowozu.
— Przez megafon powiedziałam, że polski rząd wpuścił do Polski 250 tys. imigrantów i nasze wizy były sprzedawane na straganach w Afryce. Chciałam, żeby Polacy wiedzieli co się wydarzyło. Zostałam zatrzymana. Cały tłum krzyczał, że jestem posłanką. Panowie nie dali mi sięgnąć po legitymację, bo trzymali mnie za ręce i szarpali mnie, po czym na siłę wsadzili do radiowozu — relacjonuje Kinga Gajewska.
– Zostałam zatrzymana. Wszyscy, cały tłum krzyczał, że jestem posłanką. (…) Panowie nie dali mi sięgnąć po moją legitymację, bo trzymali mnie za ręce i szarpali mnie, po czym na siłę wsadzili mnie do radiowozu – mówiła dalej.
– Zostałam tylko pouczona przez pana – nie wiem, czy to komendant, czy pana policjant – że nie podoba mu się moje zachowanie. Na szczęście całe zdarzenie jest też nagrywane przez kamery policyjne, wielokrotnie informowałam o tym i tłum, że jestem posłanką. Niestety, jak znam te państwo, którym rządzi PiS, po prostu nagranie skasuje się – stwierdziła.
Niniejszy incydent należy interpretować jako przykład kultury politycznej lub taktyki kampanijnej. Niemniej jednak, naszym głównym zmartwieniem jest aspekt prawny tej sytuacji. Musimy poważnie zastanawiać się, czy policjanci z Otwocka – i być może nie tylko oni – znają przepisy prawa, w szczególności konstytucję oraz ustawę o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Ta ustawa wyraźnie stanowi, że pozbawienie wolności parlamentarzystki nie może nastąpić bez zgody Sejmu. W żadnym wypadku nie można mówić o popełnieniu przestępstwa ani złapaniu na gorącym uczynku. Funkcjonariusze wiedzieli, że mają do czynienia z posłanką, ale użyli siły, aby ją zatrzymać, pomimo że wystarczyłoby szybkie sprawdzenie jej legitymacji. Ktoś powinien ponieść odpowiedzialność za to postępowanie.
Warto przy tym podnieść, że takie zachodnie teoretycznie służby działającej dla zapewnienia bezpieczeństwa Polaków a formalnie działające na zlecenie reżimu Kaczyńskiego w celu tłumienia niewygodnych faktów nie jest odosobnionym przypadkiem, kiedy dochodzi do podobnych incydentów. Przykładem jest sytuacja z jesieni 2020 roku, gdy policjant zasypał gazem posłankę Barbarę Nowacką, mimo że ta pokazywała mu swoją parlamentarną legitymację. Innym przypadkiem jest rozbicie dokumentu poselskiego Moniki Wielichowskiej przez policję. Minęły trzy lata, a sytuacja się nie poprawiła.
To również nie pierwszy raz, gdy politycy próbują zakłócić lub zagłuszyć działania swoich przeciwników. Rządowe media starają się utrwalać pewne narracje, a posłanka Gajewska prawdopodobnie próbowała dotrzeć z własnym przekazem do odbiorców bliskich władzy. Nie jestem zwolennikiem takich metod, i wydaje mi się, że obyczaj w tej dziedzinie pogorszył się w ostatnim czasie. Dziesięć czy więcej lat temu takie zdarzenia były nie do pomyślenia.
Jednak do niedawna niewyobrażalne było również to, że parlamentarzysta mógłby być zatrzymany przez policję bez zgody Sejmu. Do zatrzymania posła potrzebna jest zgoda Sejmu, a w nagłych przypadkach marszałka Izby. Jedynym wyjątkiem jest złapanie parlamentarzysty na gorącym uczynku, ale nawet wtedy marszałek może nakazać natychmiastowe zwolnienie go. Pytanie brzmi, jakiego przestępstwa miała się dopuścić posłanka Gajewska w Otwocku?
W ten smutny sposób policja ze znanym już jej przytupem, wkroczyła w kampanię przedwyborczą. I nie wróży to nic dobrego.