Już 1 lipca 2025 roku w życie wejdą nowe zasady przeprowadzania egzaminów na prawo jazdy, które – jak twierdzą eksperci – mogą znacząco obniżyć zdawalność i jeszcze bardziej oderwać testy od realnych potrzeb przyszłych kierowców. Mimo że zmiany miały być odpowiedzią na wieloletnie zarzuty dotyczące archaiczności egzaminów, środowisko specjalistów ds. ruchu drogowego jednoznacznie je krytykuje. Szczególne obawy budzi tzw. tabela nr 9, której zapisy uznano za zbyt surowe i niewspółmierne do rzeczywistych zagrożeń na drodze.
Krok wstecz zamiast reformy?
Zmiany w egzaminach zostały opracowane pod auspicjami Ministerstwa Infrastruktury, kierowanego przez Dariusza Klimczaka. Projekt miał powstać we współpracy z egzaminatorami i dyrektorami Wojewódzkich Ośrodków Ruchu Drogowego (WORD) oraz instruktorami nauki jazdy. Zamiast jednak oczekiwanej modernizacji, środowiska eksperckie wskazują na regres systemowy i powrót do skrajnie sztywnych, formalistycznych kryteriów oceny.
Według krytyków nowelizacji, przepisy te nie przystają do współczesnych realiów ruchu drogowego i w efekcie służą bardziej utrudnieniu zdobycia uprawnień niż poprawie bezpieczeństwa na drogach.
Tabela nr 9: nowa „czarna lista” błędów
Najwięcej emocji i kontrowersji wzbudza tabela nr 9, w której zawarto zestaw przewinień skutkujących natychmiastowym przerwaniem egzaminu z wynikiem negatywnym. Co istotne, lista ta nie przewiduje żadnej możliwości interpretacji ani oceny kontekstu danego zachowania – egzaminator nie będzie mógł wykazać się elastycznością ani zdrowym rozsądkiem.
Przykładowe przewinienia, które znajdą się w tabeli nr 9:
- Najazd na linię podwójnie ciągłą – nawet podczas omijania źle zaparkowanego pojazdu.
- Naruszenie linii na skrzyżowaniu – zwłaszcza przy egzaminach kategorii C+E.
- W przypadku jednośladów – niewłaściwe zdjęcie pojazdu z podpórki i nieprawidłowe przeprowadzenie go po placu.
W konsekwencji, nawet drobne uchybienie techniczne, które w rzeczywistej jeździe nie stwarza zagrożenia, może oznaczać koniec egzaminu i konieczność jego powtarzania.
Brak zmian tam, gdzie są najbardziej potrzebne
Jak podkreśla Łukasz Zboralski, ekspert ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego i redaktor naczelny portalu brd24.pl, nowe przepisy nie tylko nie rozwiązują znanych od lat problemów systemu egzaminacyjnego, ale je pogłębiają. Zamiast wprowadzenia np. testów percepcji ryzyka – które promuje Unia Europejska – polski system idzie w kierunku mechanicznego oceniania według checklisty.
Dla porównania, egzaminy manewrowe na placu odchodzą w wielu krajach UE do przeszłości. Tylko Polska i Łotwa nadal testują kandydatów w taki sposób, mimo że manewry na placu manewrowym są w dużej mierze odrealnione i nieprzydatne w codziennej jeździe.
Zmarnowana okazja do reformy systemu budzi frustrację wśród środowisk branżowych. Jak komentuje Zboralski:
„W czasie, gdy Unia Europejska zaczyna zmuszać kraje członkowskie do wdrażania realnych, skutecznych rozwiązań, polskie środowisko egzaminatorów i dyrektorów WORD-ów właśnie przekonało ministra do pogorszenia systemu. Zamiast więcej myślenia i rozsądku – wracamy do sztywnej listy błędów.”
Interesy egzaminatorów, straty kursantów
Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że to egzaminatorzy i dyrektorzy WORD-ów byli siłą napędową zmian. Zboralski wprost wskazuje, że forsowali oni powrót do jednoznacznych reguł, które ułatwiają im pracę, ale zmniejszają elastyczność i zrozumienie dla rzeczywistych warunków drogowych. Znikają zapisy wymagające indywidualnej oceny sytuacji i szukania intencji kursanta – pozostaje zero-jedynkowy system ocen.
To oznacza, że poziom stresu kandydatów na kierowców jeszcze bardziej wzrośnie, co może wpłynąć nie tylko na niższą zdawalność, ale też mniejszą skuteczność nauki. Kursanci, zamiast uczyć się odpowiedzialności i przewidywania, będą skupiać się na unikanie technicznych błędów, które w praktyce mogą nie mieć większego znaczenia.
Co dalej? Możliwe skutki dla rynku
Wejście nowych przepisów może wywołać szereg negatywnych skutków ubocznych:
- Spadek zdawalności i tym samym wzrost kosztów zdobycia prawa jazdy.
- Większe kolejki w WORD-ach – więcej osób będzie musiało powtarzać egzamin.
- Zniechęcenie młodych ludzi do uzyskiwania uprawnień – co w dłuższej perspektywie może wpłynąć na rynek pracy (kierowcy zawodowi) oraz mobilność społeczną.
- Presja na szkoły jazdy, które będą musiały dostosować programy nauczania do nowego, bardziej formalistycznego podejścia.
Eksperci i branża transportowa apelują o ponowną analizę i rewizję przyjętych zmian, zanim ich skutki staną się nieodwracalne. Wskazują, że polski system egzaminowania wymaga modernizacji i dostosowania do rzeczywistych warunków ruchu drogowego, a nie dalszego skomplikowania i zamykania się w procedurach.
Zmiany w egzaminach na prawo jazdy, które wejdą w życie 1 lipca 2025 roku, zapowiadane były jako reforma, a skończyły się na utrudnieniach i usztywnieniu procedur. Nowe zasady, a szczególnie zapisy tabeli nr 9, mogą znacznie obniżyć zdawalność i oderwać system egzaminowania od rzeczywistych potrzeb kierowców. Mimo że inicjatywa wyszła od samych egzaminatorów, środowiska eksperckie jednoznacznie krytykują kierunek zmian. Długofalowe skutki mogą okazać się kosztowne nie tylko dla kursantów, ale też dla całego systemu mobilności w Polsce.