Mieszkańcy Olsztyna wpadli w panikę, protestując przeciwko budowie masztu telefonii komórkowej 5G na osiedlu Dajtki. Ich obawy, skupione wokół rzekomego zagrożenia dla zdrowia i spadku wartości nieruchomości, stoją w sprzeczności z powszechnie dostępną wiedzą naukową. Sytuacja ta, choć lokalna, jest symptomem szerszego zjawiska erozji zaufania do ekspertów i nauki, pogłębianej przez dezinformację. Prof. Rafał Cekiera z Uniwersytetu Śląskiego, wicedyrektor Instytutu Socjologii, podkreśla, że to przykład, jak w XXI wieku społeczeństwo, w tym znacząca część Polaków, zmaga się z weryfikacją faktów i podatnością na teorie spiskowe. Najnowsze badania Eurobarometru wskazują, że aż 70% Polaków ma trudności ze zrozumieniem przeczytanego tekstu, co stanowi alarmujący kontekst dla takich protestów.
Maszt 5G na Dajtkach: lokalny spór, globalne obawy
Operator telefonii komórkowej planuje postawić maszt 5G na olsztyńskim osiedlu Dajtki, co wywołało falę sprzeciwu wśród mieszkańców. Obawiają się oni, że bliskość anteny – zaledwie 20-50 metrów od domów – negatywnie wpłynie na ich zdrowie, powodując bóle głowy, problemy ze snem, nadpobudliwość u dzieci, a nawet działanie rakotwórcze. Ponadto, wyrażają zaniepokojenie możliwym spadkiem wartości nieruchomości nawet o 30%. W odpowiedzi na te obawy, mieszkańcy zbierają podpisy pod petycją i nawołują do solidarności w mediach społecznościowych, deklarując „Mamy prawo się bronić! Nikt nie będzie decydował o naszym zdrowiu”.
W sieci pojawiają się jednak głosy rozsądku i ironii. Internauci wskazują na paradoks korzystania z technologii 5G przy jednoczesnym sprzeciwie wobec niezbędnej infrastruktury. „Mam maszt pod domem. Śpię dobrze, głowa mnie nie boli, dziecko nie jest nadpobudliwe. Raka chyba jeszcze nie mam” – pisze jeden z nich, podkreślając brak realnych zagrożeń. Inni zauważają, że protestujący ignorują problem smogu, który jest realnym zagrożeniem dla zdrowia w Olsztynie, jednocześnie skupiając się na niepotwierdzonych obawach związanych z masztami 5G. Pojawiają się także zarzuty o tzw. „foliarstwo”, co świadczy o głębokich podziałach w społeczeństwie w kwestii percepcji zagrożeń.
Erozja zaufania do ekspertów. Dlaczego wierzymy w teorie spiskowe?
W dobie powszechnego dostępu do informacji, nadal obserwujemy silną wiarę w teorie spiskowe, co zdaniem prof. Rafała Cekiery jest efektem erozji zaufania do wiedzy eksperckiej. Internet, zamiast ułatwiać dostęp do sprawdzonych danych, przyczynia się do zmiany postrzegania ekspertów. Coraz częściej są to osoby z zasięgami w mediach społecznościowych – influencerzy – którzy przedstawiają własne interpretacje jako fakty, oferując proste odpowiedzi na złożone problemy. Ten zmieniony obieg informacji sprawia, że zaufanie kierujemy do tych, którzy przemawiają emocjonalnie i przyciągają uwagę, a algorytmy sieci społecznościowych wzmacniają widoczność kontrowersyjnych i podważających status quo treści.
Profesor Cekiera określa to zjawisko jako „informacyjny smog”, który negatywnie wpływa na nasze myślenie i percepcję świata. W konsekwencji czujemy się zagubieni i mamy trudności z odróżnieniem rzetelnych źródeł od dezinformacji. Naturalna ludzka potrzeba dbania o własne bezpieczeństwo sprawia, że w obliczu potencjalnego zagrożenia, którego nie potrafimy zweryfikować, stajemy się podatni na tego rodzaju informacje. Kluczowe jest uzgadnianie faktów i przyjęcie pewnego poziomu zaufania do naukowców i ekspertów, co w obecnej sytuacji wydaje się coraz trudniejsze.
Wstrząsające dane z Polski. Kryzys zrozumienia i funkcjonalny analfabetyzm
Optymizmem nie napawają najnowsze badania Eurobarometru, które ujawniają alarmujące tendencje w polskim społeczeństwie. Aż 54% Polaków nie odczuwa potrzeby posiadania wiedzy naukowej, a połowa ankietowanych twierdzi, że naukowcom nie można ufać. Co więcej, dramatyczne 70% Polaków ma trudności ze zrozumieniem przeczytanego tekstu, a co szósty absolwent studiów magisterskich w Polsce jest analfabetą funkcjonalnym. Te dane wskazują, że wiara w teorie spiskowe w Polsce ma się dobrze, co jest lokalnym odzwierciedleniem szerszych procesów globalnych, gdzie nauka i eksperci tracą na wiarygodności, a w sytuacjach niepewności dominują rozmaite teorie spiskowe.
Profesor Cekiera zwraca uwagę, że obok wpływu informacji w sieci, istotny jest również kontekst społeczno-ekonomiczny. Jeszcze dwie dekady temu inwestycje na lokalnym terenie były postrzegane pozytywnie. Dziś jednak, w obliczu licznych informacji o nieetycznych działaniach firm i braku poszanowania dla tkanki społecznej, rodzi się powszechna nieufność. Nawet uspokajające zapewnienia władz często nie przekonują, ponieważ pojawia się podejrzenie o ukryte interesy w osłanianiu biznesowych poczynań. Taka świadomość wpływa na nasze reakcje na codzienne sprawy, jak choćby budowa masztów 5G, prowadząc do przekonania, że lepiej zachować ostrożność, nawet jeśli dowody naukowe temu przeczą.
Jak walczyć z dezinformacją? Nadzieja w świadomości i regulacjach
W obliczu narastającej fali dezinformacji i spadku zaufania do ekspertów, prof. Rafał Cekiera widzi nadzieję w rosnącej świadomości zagrożeń płynących z fałszywych informacji. Kluczowe jest jednak podjęcie konkretnych działań, w tym wprowadzenie regulacji prawnych dotyczących szerzenia dezinformacji. Profesor podkreśla, że nie chodzi tu o cenzurę, lecz o nadanie komunikacji „cywilizowanych ram”, które pozwolą na swobodny przepływ informacji bez prowadzenia do bezradności wobec treści fałszywych lub tych, za którymi kryją się ukryte interesy. W ten sposób społeczeństwo mogłoby lepiej odróżniać rzetelne informacje od manipulacji, co jest niezbędne dla podejmowania świadomych decyzji i budowania zaufania w dobie cyfrowej.


