Jacek Gaworski, srebrny medalista paraolimpijski i wielokrotny mistrz w szermierce, zmarł 11 maja 2025 roku. Miał 57 lat. Przez ponad dwie dekady toczył nierówną walkę z nieuleczalnymi chorobami, nie tracąc wiary i siły ducha.
Bohater nie tylko sportowy
Choć Jacek Gaworski był wybitnym szermierzem, jego postać wykraczała daleko poza areny sportowe. Był symbolem niezłomności, odwagi i walki o życie – nie przez tygodnie czy miesiące, lecz przez ponad dwie dekady. Mimo postępujących chorób, nie zrezygnował z pasji, rywalizacji ani marzeń.
Świat sportu zapamięta go jako medalistę paraolimpijskiego z Rio de Janeiro w 2016 roku, ale dla wielu był przede wszystkim inspiracją – przykładem, że nawet najbardziej dramatyczne diagnozy nie muszą oznaczać końca walki.
Ostatnia walka zakończona w milczeniu
Informację o śmierci Jacka Gaworskiego przekazała jego żona, Elżbieta, w poruszającym wpisie opublikowanym w mediach społecznościowych. „Po heroicznej walce z chorobą zmarł mój ukochany mąż. Niewyobrażalnie cierpiał, ale ponad wszystko pragnął żyć” – napisała.
Zmarł 11 maja 2025 roku, zaledwie dwa dni przed swoimi 58. urodzinami. Odszedł po latach cierpienia i nieustannego leczenia, które wykraczało poza granice fizycznej wytrzymałości.
Diagnozy, które zmieniały wszystko
Wszystko zaczęło się w 2004 roku, kiedy usłyszał diagnozę: stwardnienie rozsiane (SM). Choroba ta atakuje ośrodkowy układ nerwowy, prowadząc do stopniowego pogarszania się funkcji motorycznych, mowy i wzroku. Dla aktywnego sportowca była to katastrofa – i początek nowego rozdziału życia, zdominowanego przez szpitale, leczenie i ogromne koszty.
W 2012 roku Gaworski usłyszał kolejną druzgocącą diagnozę: mnogi nowotwór rdzenia kręgowego. Leczenie w Polsce okazało się niewystarczające, dlatego rozpoczęto zbiórki na terapie za granicą. W pomoc zaangażowały się setki ludzi dobrej woli. Koszty leczenia sięgały setek tysięcy euro.
Kiedy wydawało się, że najtrudniejsze już za nim, pojawiły się kolejne komplikacje: czerniak błon śluzowych i przerzuty nowotworowe do kości.
Medale, mimo wszystko
Pomimo ciągłych nawrotów choroby, Jacek Gaworski nigdy nie zrezygnował ze sportu. Zdobył srebro podczas Igrzysk Paraolimpijskich w Rio w 2016 roku, był również wielokrotnym mistrzem Polski, Europy i świata. Startował w kategoriach dla osób z niepełnosprawnościami, ale jego determinacja była na poziomie najwyższych światowych sportowców.
W 2024 roku przeszedł kolejną skomplikowaną operację. Choroba odbierała mu wzrok, sprawność i samodzielność, ale nie była w stanie złamać jego ducha. Dzięki ogromnemu wsparciu żony, lekarzy oraz społeczności skupionej wokół jego walki, Gaworski przez lata „oszukiwał śmierć”.
Symbol niezłomności
Nie sposób mówić o Jacku Gaworskim tylko w kontekście sportowym. Był jednym z tych ludzi, których historia na długo zapada w pamięć – nie tylko przez osiągnięcia, ale przez człowieczeństwo, godność i walkę o każdy dzień.
Zostawił po sobie więcej niż medale. Zostawił świadectwo, że nawet w najtrudniejszych warunkach można żyć z pasją, godnością i nadzieją.
Pożegnanie bohatera
W mediach społecznościowych, klubach sportowych i środowiskach paraolimpijskich płyną kondolencje i słowa uznania. Jacek Gaworski zapisał się na trwałe w historii polskiego sportu, ale przede wszystkim – w sercach ludzi, którzy obserwowali jego walkę.
„Zdjął zbroję, założył skrzydła” – napisała jego żona. To jedno zdanie najlepiej podsumowuje odejście człowieka, który przez lata był uosobieniem siły w obliczu cierpienia.
Jacek Gaworski, śmierć sportowca, paraolimpiada Rio 2016, walka z chorobą, stwardnienie rozsiane, nowotwór, szermierka, inspiracja sportowa, polski sport, bohater paraolimpijski