Wielokrotnie słyszeliśmy o Włoszech zredukowanych do kraju „w permanentnym stanie wyjątkowym” od ponad dwóch lat. Z wieloma zapewnieniami ze strony klasy politycznej, która obiecała jak najszybciej zrezygnować z nadzwyczajnych uprawnień. „Wkrótce”. Zaświtała nawet data 31 marca, wyznaczona jako dzień wyzwolenia, definitywnego powrotu do normalności. Zamiast tego nadchodzi kolejna, z pewnością nieekscytująca niespodzianka.
Na zakończenie szybkiego posiedzenia Rada Ministrów jednogłośnie zatwierdziła w ciągu ostatnich kilku godzin dekret określający działania, jakie należy podjąć po ataku Władimira Putina na Ukrainę przez Rosję. W tekście postanowiono o trzymiesięcznym stanie wyjątkowym, aby umożliwić wszelkie interwencje w zakresie ochrony ludności, a także wzmocniono obecność włoskiego personelu wojskowego w NATO.
„Włochy i NATO chcą przekazać sprawie ukraińskiej przesłanie jedności i solidarności oraz obrony europejskiej architektury bezpieczeństwa” – wyjaśnił premier Mario Draghi. W notatce podano wówczas, że „Włochy podjęły rozmowy techniczne z poszczególnymi państwami sojuszniczymi, bardziej eksponowanymi na wschodniej flance, w celu zweryfikowania możliwości uruchomienia kolejnych inicjatyw o charakterystyce zbliżonej do działającej już na Łotwie misji, także w zakresie kadrowym. pracownik”.
Decyzjom towarzyszyło, jak wspomniano, ogłoszenie nowego stanu wyjątkowego, tym razem przyczyny interwencji za granicą. Decyzja, która skłoniła użytkowników do zadawania sobie pytań w sieciach społecznościowych: „Europa stoi nieruchomo w obliczu horroru na Ukrainie, nikt nie kiwnął palcem, ale rząd wykorzystuje to, by wprowadzić kolejny stan wyjątkowy. Wszystko normalne?”. Inny internauta pontyfikował, komentując informacje podane przez Palazzo Chigi: „Aby przedłużyć stan wyjątkowy, teraz każda wymówka jest dobra”.