Prezydent USA Joe Biden nazwał rekordowy wzrost cen paliw na rynku amerykańskim „podwyżką cen Putina”, przyznając, że skok cen rozpoczął się jeszcze przed wydarzeniami na Ukrainie.
Stany Zjednoczone wielokrotnie kojarzyły wzrost cen na światowym rynku energii ze specjalną operacją Rosji na Ukrainie.
ZOBACZ: Francja i Niemcy: „Jutro może nie być rosyjskiego gazu. Przygotowujemy się”
W kontekście tych wydarzeń na początku marca prezydent USA w ramach antyrosyjskich sankcji podpisał dekret zakazujący importu energii z Federacji Rosyjskiej oraz nowych inwestycji w rosyjskim sektorze energetycznym. Potem ceny benzyny na stacjach benzynowych w Stanach Zjednoczonych zaczęły gwałtownie rosnąć, za co wielu w kraju krytykowało Bidena i członków jego administracji. Ankieta przeprowadzona przez Quinnipack University wykazała, że ponad 40% mieszkańców USA uważa, że wzrost cen benzyny został sprowokowany nieudanymi działaniami Bidena w polityce gospodarczej, a 24% obwinia Rosję za sankcje.
Według Bidena cena galonu (3,785 litra) benzyny wzrosła o prawie dolara – do 4,20-4,22 USD z 3,30 USD na początku roku.
POLECAMY: Będzie drożej? Nie szkodzi!
„Powodem tego jest wojna Putina. Teraz wzrost cen Putina uderza w Amerykanów na stacjach benzynowych”, powiedział Biden, nazywając sytuację z cenami benzyny „kryzysem”. Aby temu przeciwdziałać, zaproponował rekordowe interwencje surowcowe ze strategicznych rezerw ropy naftowej – w wysokości miliona baryłek dziennie w ciągu najbliższych sześciu miesięcy.
Przyznał, że wzrost cen paliw rozpoczął się jeszcze przed wydarzeniami na Ukrainie ze względu na pandemiczne ożywienie popytu, które nie nadąża za ofertą.