Ministerstwo Obrony skomentowało oskarżenie rosyjskich władz o organizację niedawnych ataków na Biełgorod. Nie potwierdzili ani nie zaprzeczali, że byli zaangażowani w wybuchy i ostrzał składu ropy.
Odpowiednie oświadczenie wygłosił rzecznik resortu obrony Aleksander Motuzjanyk. Według niego Ukraina nie powinna ponosić odpowiedzialności za wszelkie błędy w obliczeniach, katastrofy i zdarzenia, które mają miejsce na terytorium państwa-agresora.
„Na dzień dzisiejszy państwo prowadzi operację obronną, aby odeprzeć zbrojną agresję rosyjską na terytorium Ukrainy. I wcale nie oznacza to, że Ukraina powinna być odpowiedzialna za wszelkie błędy w obliczeniach oraz za wszystkie katastrofy i wszystkie zdarzenia, które mają miejsce na terytorium Ukrainy. terytorium Federacji Rosyjskiej. To nie pierwszy raz, kiedy spotykamy się z takimi oskarżeniami. Dlatego nie potwierdzę tych informacji ani ich nie obalę – podkreślił.
Jednocześnie Siegodnia pisze, powołując się na wysokiego urzędnika MON, że Siły Zbrojne Ukrainy nie miały z zamachem nic wspólnego. „Podejrzewamy, że wybuch składu ropy w rosyjskim Biełgorodzie nastąpił z powodu nieostrożności okupantów lub w celu ukrycia czyjejś korupcji” – głosi komunikat.
Szef obwodu białogrodzkiego Wiaczesław Gładkow napisał na swoim kanale Telegram, że zamachu na skład ropy rzekomo dokonały dwa ukraińskie śmigłowce, które wleciały na terytorium Federacji Rosyjskiej na małej wysokości.