W rosyjskim Biełgorodzie znów zabrzmiały „klaśnięcia”. Po nich sieć została zalana ramami z gęstymi słupami dymu unoszącymi się nad obszarem, na terenie którego znajdują się magazyny wojskowe.
To w tych magazynach „coś się stało”, a potem zapaliły się. Odgłosy wybuchów jako pierwszy zgłosił rosyjski propagandysta Aleksander Kots.
„Coś przeleciało za Biełgorod i płonie za Streletskim, w kierunku Borisovki, podają subskrybenci” – napisał propagandysta o 14:27.
Jewgienij Poddubny również mówił o „wybuchach” w okolicach Biełgorodu, powołując się na naocznych świadków.
Nieco później w sieci zaczęło pojawiać się wiele zdjęć i filmów, potwierdzając pierwsze wiadomości.
Niektórzy mieszkańcy twierdzą, że widzieli helikoptery w powietrzu około pół godziny przed eksplozjami.
Eksplozje miały miejsce na terenie magazynów wojskowych w Tomarowce w obwodzie biełgordzkim, które znajdują się 35 km od granicy rosyjsko-ukraińskiej. Poinformowały o tym lokalne rosyjskie media.
Później informację o uszkodzeniu obiektu wojskowego potwierdził również gubernator obwodu biełgorodskiego.
Stwierdził, że pożar miał miejsce na terenie obiektu Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej, „na granicy trzech gmin – obwodów Borysowa i Biełgorod oraz okręgu Jakowlewskiego”. Urzędnik nie mówił o przyczynach ani skutkach pożaru.
„Informacje o ofiarach i szkodach są doprecyzowywane. Wszystkie służby operacyjne pracują na miejscu, podejmowane są wszelkie niezbędne środki w celu zapewnienia bezpieczeństwa. Bardziej szczegółowe informacje będą nieco później” – powiedział.
Zamiast Gladkowa o konsekwencjach mówił ukraiński dyplomata i bloger Oleg Sharp.
„Baza wojskowa została wysadzona w powietrze pod Biełgorodem o 14.15. A raczej nie wysadziła, ale znowu ktoś nie zgasił niedopałka. Straty wstępne: składy paliw i smarów, kilkanaście pojazdów opancerzonych. Brak informacji jeszcze na liczbę zamkniętych rashistów. Teraz ruch w tym kierunku jest zablokowany” – napisał .
sc:obozrevatel