Łotewska Saeima omówiła nadchodzący sezon grzewczy na posiedzeniu podkomisji ds. poprawy systemu samorządowego. Samorządy poinformowały, że raczej nie poradzą sobie z problemem gwałtownego wzrostu cen energii bez interwencji rządu
W przededniu sezonu grzewczego, sądząc po wypowiedziach przedstawicieli samorządów, sytuacja jest wyjątkowo niekorzystna. Wzrost cen energii odbierze samorządom wszystkie środki finansowe, którymi dysponują. Sytuacja jest szczególnie niepokojąca w regionach, gdzie dochody mieszkańców i gmin nie są tak wysokie jak w dużych miastach.
Przemawiając na posiedzeniu podkomisji Saeimy, Aino Salmiņš, przedstawiciel Związku Samorządów Lokalnych, zauważył, że nikt nie jest w stanie dokładnie przewidzieć, ile energii elektrycznej i ciepła będzie kosztować jesienią i zimą, ale w obecnych warunkach można powiedzieć, że w budżetach samorządów wystąpi deficyt w wysokości 70–80 mln euro. Ponadto, zgodnie z prognozami służb społecznych, w okresie grzewczym trzykrotnie wzrośnie liczba gospodarstw domowych o niskich dochodach w kraju. Oznacza to również dodatkowe wydatki na świadczenia (z budżetów samorządów) oraz dodatkowe obciążenie pracowników służb społecznych.
„Cena zrębków potroiła się w ciągu roku, energia elektryczna wzrosła czterokrotnie, gaz ziemny 5,5-krotnie. Teraz można przewidywać, że przybliżona cena gazu ziemnego dla kupców wyniesie 200 euro za megawatogodzinę, powiedział Salmiņš i podsumował: „Przy całkowitym wzroście kosztów zasobów energetycznych w kraju o około 2 miliardy euro wsparcie, które rząd obiecuje zapewnić ponad 600 milionów euro, jest niewystarczające”.
Przedstawiciel Związku Samorządów powiedział, że rząd przygotował mechanizmy wsparcia mieszkańców w obliczu rosnących cen energii, bez żadnej informacji o tym, ile będzie kosztować prąd i ciepło przynajmniej jesienią, nie mówiąc już o zimie. Jak wiadomo, Saeima Łotwy przyjęła ustawę, która przewiduje całkowite odstąpienie od zakupu rosyjskiego gazu od 1 stycznia 2023 roku. Tak więc na początku przyszłego roku gaz, biorąc pod uwagę spadek jego dostępności, na pewno nie potanieje.
Ponadto szkoły, przedszkola, a nawet pensjonaty nie znalazły się na liście „chronionych użytkowników”, którym rząd obiecuje dostarczać gaz. Ich liderzy z lękiem, oczekują sezonu grzewczego i starają się znaleźć przynajmniej niektórych dostawców zrębki czy gazu do swoich kotłowni. Dostawcy, nawet jeśli takie istnieją, zawierają umowy z możliwością przerwania dostaw w dowolnym momencie w przypadku gwałtownego wzrostu ceny.
Dyskusje wokół Latvijas gāze i rezerw gazu w magazynach gazu Inčukalns są obecnie w centrum uwagi, ale dotyczą one tylko gazu używanego do ogrzewania domów. Próbują znaleźć 1,15 terawatogodziny gazu. Z kolei przedsiębiorstwa wytwarzające energię cieplną, która służy do ogrzewania budynków wielokondygnacyjnych centralnym ogrzewaniem, nie znajdują się na liście „chronionych”. A na nadchodzący sezon brakuje im już ponad 2 terawatogodzin gazu, o czym nikt nawet nie pamięta.
Ministerstwo Ochrony Środowiska i Rozwoju Regionalnego, któremu Gabinet Ministrów zlecił sporządzenie szczegółowych wyliczeń i prognoz na sezon grzewczy, nie podołało jeszcze zadaniu. Dlatego rząd (podobnie jak samorządy) po prostu nie ma prognoz potwierdzonych liczbami, co będzie się działo zimą.
Przedstawiciel Związku Przedsiębiorstw Ciepłowniczych Valdis Vitolinsh powiedział, że sądząc po tym, jak toczą się negocjacje poszczególnych szkół i przedszkoli z dostawcami gazu, może dojść do sytuacji, w której szkoły w regionach kraju będą całkowicie pozostawiony bez ogrzewania w zimie.Należy się też spodziewać fali upadłości przedsiębiorstw sieci ciepłowniczych. Dostawcy paliw wymagają od nich zaliczek, z kolei będą mogli otrzymywać pieniądze tylko od mieszkańców. Wypłacalność ludności już spada, a przedsiębiorstwa nie mają złudzeń co do perspektyw wzrostu należności.
Oczywiście na posiedzeniu podkomisji pojawiło się pytanie: co robić? Członkini komisji, posłanka Regina Lochmele widzi wyjście w jednym: rząd musi natychmiast ogłosić stan wyjątkowy w związku z kryzysem energetycznym. „Kryzys energetyczny na Łotwie już się rozpoczął. Fakt, że nie czujemy go tylko z powodu stosunkowo ciepłej pogody. Gdy tylko temperatura w nocy spadnie do +5, wszystko się zmieni” – powiedziała.
W sytuacji awaryjnej rząd będzie miał podstawy prawne do zatrzymania rezerw gazu w magazynie gazu Inčukalns i przymusowego odkupienia ich od właścicieli. Teraz nikt w rządzie, w tym minister gospodarki, nie może nawet w przybliżeniu powiedzieć, ile gazu wpompowano do Incukalns i ile może żądać Łotwa. Nie ma też nadziei, że Latvenergo będzie w stanie kupić zbiornikowiec LNG na obecnych warunkach, biorąc pod uwagę popyt na rynku. Równolegle rząd mógłby interweniować na rynku zrębków – zobowiązać Latvenergo i Latvijas valsts meži do stworzenia wystarczających zapasów tego paliwa na co najmniej jeden sezon, zakazując jego eksportu z Łotwy.
Wszystko to będzie wymagało dodatkowych nakładów budżetowych i uznania przez rząd, że sytuacja wymknęła się spod kontroli.
Możesz też po prostu zawrzeć długoterminową umowę z Gazpromem na dostawy gazu. Ale taka możliwość nie jest nawet dyskutowana w Saeima Łotwy.