Iga Świątek, choć w tym roku była w dobrej formie, przyjechała na US Open niepewna, czego się spodziewać.
Narzekała, że kobiety używają innych, nieco lżejszych piłek tenisowych niż mężczyźni na kortach Flushing Meadows, gdzie nigdy nie przeszła czwartej rundy. Przyjechała z rekordem zaledwie 4-4, odkąd jej 37-meczowa passa zakończyła się w lipcu.
Nic z tego nie ma teraz znaczenia. Podkreślając swój status nowej dominującej postaci w sporcie poprzez wygranie tego, co ma być ostatnim turniejem w karierze Sereny Williams, rozstawiona z nr 1 Świątek pokonała nr 5 Ons Jabeur 6-2, 7-6 (5) na Arthur Ashe Stadium w sobotę, aby zdobyć swoje pierwsze mistrzostwo w U.S. Open.
„Po prostu nie spodziewałam się wiele, zwłaszcza przed tym turniejem. To był taki wymagający czas, wiesz?” powiedziała Swiatek, która jest 55-7 w meczach na poziomie tourowym z siedmioma trofeami w 2022 roku, oba najlepsze w WTA.
„Na pewno ten turniej był naprawdę wymagający, również dlatego, że to Nowy Jork. Jest tak głośno. To jest tak szalone”, powiedziała. „Jestem naprawdę dumna, że mogłam poradzić sobie z tym psychicznie”.
Swiatek, podobnie jak Jabeur, podróżuje z psychologiem sportowym i trzeba było nie lada hartu ducha, aby zakończyć ten mecz. Przy stanie 6-5 w drugim secie, Swiatek miała swój pierwszy punkt mistrzowski. Tuż przed podaniem Jabeur, Swiatek pobiegła do linii bocznej, aby zmienić rakietę – co było niezwykłym wyborem w tym momencie.
Kiedy akcja została wznowiona, Swiatek spudłowała z backhandu. To mogło być trudne do odrobienia. W rzeczywistości Jabeur doprowadziła do tiebreaka, w którym prowadziła 5-4. Ale Swiatek wytrzymała, zdobyła trzy ostatnie punkty i wkrótce przyjmowała srebrne trofeum i czek dla zwycięzcy o wartości 2,6 miliona dolarów, żartując: „Bardzo się cieszę, że to nie jest w gotówce”.
21-latka z Polski w czerwcu po raz drugi wygrała French Open i jest pierwszą kobietą od czasów Angelique Kerber w 2016 roku, która w jednym sezonie zgromadziła dwa tytuły wielkoszlemowe.
„Naprawdę się starałam, ale Iga nie ułatwiła mi zadania. Zasłużyła dziś na zwycięstwo” – powiedziała Jabeur, 28-latka z Tunezji, która w poniedziałek awansuje na pozycję nr 2 w rankingu.
Uśmiechając się, patrząc na Swiatek, Jabeur powiedziała tłumowi, który zaoferował jej mnóstwo wsparcia: „Nie lubię jej teraz bardzo, ale jest OK”.
Jabeur jest pierwszą Afrykanką i pierwszą Arabką, która dotarła do finału Wielkiego Szlema i brała udział w swoim drugim z rzędu. Ale ona jest 0-2 na tym etapie, w tym wicemistrzostwo pokazane na Wimbledonie w lipcu.
„Wiem, że będę ciężko pracować i wiem, że kiedyś zdobędziemy ten tytuł”, powiedziała Jabeur do swoich fanów i zespołu wspierającego, który miał na sobie czarne koszulki z białym napisem „Yalla Habibi”, co po arabsku oznacza „Chodźmy, kochanie!”.
W to słoneczne, 85-stopniowe popołudnie Jabeur musiała zmierzyć się ze Swiatek, która wygrała swoje ostatnie 10 finałów – wszystkie w setach – i była świetna od samego początku.
W półfinale Jabeur nie miała ani jednego break pointa, ale została przełamana od razu, gdy Swiatek wykonała backhand z krótkiej piłki, kończąc 15-stopniową wymianę.
Po ośmiu minutach gry Swiatek zdobyła 12 z pierwszych 14 punktów i prowadziła 3-0.
Używając swojego ciężkiego topspinowego forehandu, by przejąć inicjatywę z linii bazowej, Świątek dyktowała tempo i trajektorię punktów. Prowadziła swoją przeciwniczkę w tę i z powrotem, nie pozwalając Jabeur na stosowanie obrotów i odmian, do których jest przyzwyczajona.
Kiedy Jabeur pokazywała, na co ją stać, Swiatek najczęściej wydłużała punkty. Wykorzystywała swoje silne krycie na korcie, wspierane przez dźwięk piszczących trampek, kiedy biegała wszędzie, czasem nawet ślizgając się przy dojeździe do piłki, tak jak to się robi na czerwonej glinie, jej ulubionej nawierzchni.
Kiedy Jabeur nie trafiła z forehandu na początku drugiego seta, upuściła rakietę, by dać wyraz swojej rozpaczy. Kilka punktów później rzuciła rakietą, tracąc równowagę i upadając twarzą w dół. W następnym punkcie, biegnący, mijający backhand Światek sprawił, że było już 2-0 w tym secie. Swiatek podniosła zaciśniętą pięść i krzyknęła: „Dalej!”.
Wtedy Jabeur sprawił, że zrobiło się ciekawie, na krótko.
Ale tylko na krótko.
Doszła do 4:1 i po tym, jak wylądowała na plecach, gdy w następnym gemie wygrała punkt z backhandu, pozostała tam, ciesząc się chwilą, pompując pięści, gdy leżała na ziemi.
W tym gemie Jabeur wypracowała trzy szanse na przełamanie, a każda z nich pozwoliłaby jej na zdobycie seta. Nie udało jej się jednak tego wykorzystać, gdyż przy każdym z nich brakowało jej uderzenia po ziemi.
Swiatek musiała czekać 10 minut od pierwszego punktu meczowego do tego, który zamknął rywalizację, ale udało się. Może od teraz będzie czuła się bardziej komfortowo w U.S. Open.