Ewa Izdebska – wdowa po Andrzeju Izdebskim, od którego państwo polskie kupiło bezużyteczne respiratory – stwierdziła w rozmowie z Wirtualną Polską, że ministerstwo obiecywało jej mężowi duży kontrakt za milczenie.
Wiosną 2020 r. Ministerstwo Zdrowia podpisało umowę ze spółką E&K z Lublina na dostarczenie 1241 respiratorów. Firma ta nigdy nie zajmowała się handlem sprzętem medycznym, a do tego należała do Andrzeja Izdebskiego, w przeszłości zamieszanego w nielegalny handel bronią, za co trafił na czarną listę ONZ. Transakcja zakończyła się problemami ze zwrotem ogromnej zaliczki i dostarczeniem zaledwie 200 sztuk sprzętu. W czerwcu 2022 r. właściciel E&K zmarł nagle w Tiranie, stolicy Albanii.
Ewa Izdebska, wdowa po handlarzu bronią, udzieliła wywiadu Szymonowi Jadczakowi z Wirtualnej Polski. W rozmowie podkreśliła, że jej mąż sprzedawał respiratory, bo przejął się sytuacją pandemiczną. – Mąż się strasznie przejął, gdy wybuchła pandemia, że tu ludzie będą umierać. I że trzeba natychmiast ściągać respiratory. Zaczął to załatwiać przez różnych znajomych z całego świata. Jedno, co mnie dziwiło, to po co w takich ilościach. Ale Andrzej stwierdził: „minister powiedział, że tyle trzeba, to trzeba” – powiedziała.
Według relacji kobiety, Andrzej Izdebski miał otrzymać od Ministerstwa Zdrowia duży kontrakt w zamian za milczenie w sprawie afery respiratorowej. – Jak zrobiła się afera, to zapytałam męża, dlaczego nie chce tego wyjaśnić, dlaczego nie chce przedstawić swojej wersji, przedstawić swoich racji dziennikarzom. Mąż nie chciał rozmawiać z mediami. Powiedział, że w ministerstwie obiecali mu, że jak będzie siedział cichutko, to oni mu za to załatwią inny duży kontrakt – relacjonowała Ewa Izdebska.
Jeden komentarz
Brawo debile pisowskie, co jeszcze zrobicie przeciwko Polakom