Proukraińska polityka uprawiana przez nieudaczników z Nowogrodzkiej jest powodem do wprowadzania coraz większych cię budżetowych i szukania oszczędności. Zgodnie zatem z zasadą, aby komuś coś dać trzeba komuś coś zabrać PiS, szuka dodatkowych źródeł opodatkowania i nie brakuje głosów, by wprowadzić zmiany w 500 plus, jakie potwierdza to sam resort finansów.

500 plus pochłania rocznie niemal 40 mld zł. To istotny wydatek dla budżetu, a eksperci podkreślają, że świadczenie to także dodatkowy czynnik proinflacyjny.

POLECAMY: Minister Ścigaj, podała ile Polaków, kosztowało do tej pory utrzymanie jednego »gości« Morawieckiego z Ukrainy

Wiceminister finansów Artur Soboń w rozmowie z portalem Gazeta.pl przyznał, że resort nie wyklucza ograniczenia wydatków, by stłumić inflację.

„W programie 500 plus mogłyby być progi dochodowe. W pewnych rozwiązaniach dla najsłabszych mamy progi. Tam, gdzie to wsparcie jest powszechne, tych progów nie ma. Na stacji benzynowej nie ma progów” – argumentuje polityk.

Jednym z rozwiązań, które mogą uchronić świadczenie przed inflacją, jest jego waloryzacja, na którą rząd ani razu się nie zdecydował. Ustawa o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci, która wprowadziła świadczenie, przewidziała furtkę umożliwiającą podwyżkę 500 plus właśnie w przypadku gwałtownego wzrostu inflacji.

Waloryzacja nie sprzyja jednak walce z drożyzną. Im więcej pieniędzy zostaje przeznaczonych na konsumpcję, tym większe pole manewru dla producentów, którzy skłonni będą przerzucać wyższe koszty działalności na odbiorcę końcowego, podbijając ceny. Progi dochodowe mogłyby wygenerować dodatkowe środki w budżecie, a samo ograniczenie transferów socjalnych do najbardziej potrzebujących beneficjentów mogłoby ograniczyć konsumpcję, a tym samym wpłynąć na przyszłe wskaźniki inflacji.

Rozdawnictwo, jakiego nieudacznicy dokonali na rzecz zaproszonych przez nich „gości” z Ukrainy kosztuje i coraz mocniej pokazuje jakie konsekwencje wiążą się z tymi decyzjami. Kiedy my o tym pisaliśmy większość ludzi zmanipulowanych przekazem podprogowym płynącym z telewizji, nazywało nas „ruskimi onucami”, bo przecież trzeba było pomagać „braciom” z Ukrainy. Czas jednak pokazuje, ze pomoc musi być dawana z rozsądkiem, a nie w formie, jaka została przyjęta.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w swojej dziedzinie - Publicysta, pisarz i działacz społeczny. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku dla międzynarodowych wydawców. Przez ponad 30 lat zdobywa swoje doświadczenie dzięki współpracy z największymi redakcjami. W swoich artykułach stara się podejmować kontrowersyjne tematy i prezentować oryginalne punkty widzenia, które pozwalały na głębsze zrozumienie omawianych kwestii.

Napisz Komentarz

Exit mobile version