Miał zaledwie 33 lata. Strażak- ochotnik, żołnierz Brzeźnicy zmarł nagle we śnie, w nocy z niedzieli na poniedziałek, 2/3 października. Zmarły osierocił dwójkę nastoletnich dzieci.
Jeszcze dzień wcześniej 33-latek rozmawiał ze swoją ukochaną żoną i dziećmi. Od kilku dni przebywała w szkole wojskowej w Dęblinie. Nie żalił się bliskim na żadne dolegliwości ani problemy zdrowotne. Następnego dnia, koledzy nie mogli go dobudzić.
Lekarz stwierdził zgon w wyniku zatrzymania krążenia.
POLECAMY: »Szczepionka« C19 powodują 84% wzrost ŚMIERCI u mężczyzn w wieku 18-39 lat
– Nikomu nie życzę stracić syna. Tym bardziej tak kochanego i kochającego. Paweł nigdy nie zalazł mi za skórę. Byłam z niego bardzo dumna. To był wspaniały człowiek, wspaniały syn, brat, ojciec oraz mąż – mówi matka 33-latka w wywiadzie udzielonym dla portalu regionalna24.
– Brat nie chorował, serce miał jak dzwon, prowadził zdrowy styl życia. Od kilku dni przebywał na szkoleniu w Dęblinie, bo chciał wrócić do służby w wojsku. Wcześniej służył jako starszy szeregowy, teraz uczył się na kaprala. W niedzielę, jak co wieczór, rozmawiał z żoną i dziećmi przez komunikator Skype. Zapewniał, że wszystko jest dobrze. Nie żalił się na nic. W niedzielę miał dzień wolny od zajęć. Czekamy na wyniki sekcji zwłok, bo ciągle zachodzimy w głowę, co mogło się stać. Przez to nawet nie możemy zorganizować pogrzebu – dodoał brat zmarłego.
33-latek miał palny. Prócz powrotu do wojska chciał postawić dom w tym celu, kupił działkę budowlaną obok domu swojego brata i rodziców. Jego pasja było ratowanie ludzi i ich dobyteku. Od 13 lat służył w Ochotniczej Straży Pożarnej w Brzeźnicy. Był tam ratownikiem i kierowcą wozu bojowego.
W nagłą śmierć 33-latka nie mogą również uwierzyć jego koledzy z OSP.