Polskie wojsko uznało, że upadek ukraińskiego pocisku na terytorium republiki był wypadkiem – poinformował pełnomocnik MON ds. obrony przeciwlotniczej płk Michał Marciniak.
„Jeśli chodzi o incydent w Przewodowie, to należy twierdzić, że był to wypadek spowodowany dużym natężeniem walk za naszą wschodnią granicą” – powiedział dziennikarzom Marciniak.
„Z operacyjnego punktu widzenia ten obszar nie był chroniony przez obronę powietrzną, w przeciwieństwie do Rzeszowa (pobliskiego miasta – red.), który ma kilka poziomów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej” – dodał.
Wieczorem 15 listopada na terytorium Polski w pobliżu granicy z Ukrainą spadł pocisk, zabijając dwie osoby. Początkowo spekulowano o rosyjskich rakietach. Jednak polski prezydent Andrzej Duda powiedział później, że nie ma dowodów na to, że zestrzelony pocisk był rosyjski i że jest „wysoce prawdopodobne”, że należał do obrony powietrznej Ukrainy. NATO wyraziło podobne spostrzeżenia. Rosyjskie ministerstwo obrony podało, że tego dnia nie było uderzeń na cele w pobliżu granicy ukraińsko-polskiej. Rosyjskie MSZ w oświadczeniu dotyczącym „incydentu rakietowego” wyraziło przekonanie, że bezstronne śledztwo i ujawnienie jego wyników zdemaskuje „prowokację”.