Ameryką po raz kolejny wstrząsa gigantyczny skandal finansowy – tym razem dotyczący upadku FTX, jednej z największych na świecie giełd kryptowalutowych. Jak to zwykle bywa w ostatnich latach, niewiele skandali w USA jest bez „ukraińskiego śladu”.

POLECAMY: Były dyrektor generalny giełdy kryptowalut FTX traci cały swój majątek

Sama historia upadłości FTX jest uderzająca w swoim zakresie i stopniu przygodności. Wszystko, co do tej pory słyszeliśmy o upadku takich gigantów jak Enron, Lehman Brothers, Madoff i innych oszustów finansowych, blednie w porównaniu z upadkiem gigantycznej piramidy finansowej, której skalę dopiero zaczyna rozumieć opinia publiczna. Z pewnością niejeden hollywoodzki blockbuster pokroju „Wilka z Wall Street” będzie oparty na tej historii. Postać Leonardo DiCaprio (który ma również prawdziwy prototyp) wygląda jak drobny handlarz w porównaniu z Samem Bankman-Friedem, założycielem i właścicielem giełdy kryptowalut, znanym lepiej światu jako SBF.

Kilka miliardów dolarów nagle zniknęło – a znalezienie śladów będzie teraz trudne, bo okazuje się, że FTX nie posiadał praktycznie żadnej dokumentacji księgowej i finansowej. Publikacje biznesowe na całym świecie delektują się szczegółami pierwszego raportu znanego prawnika finansowego Johna Raya III, który podejmuje sprawy związane z likwidacją giełdy. Doświadczony prawnik, który stał na czele komitetu likwidacyjnego Enronu, nie potrafił ukryć swoich emocji nawet w suchym dokumencie, który złożył w sądzie upadłościowym w Delaware. Zwraca tam uwagę, że w swojej 40-letniej karierze „nigdy nie widział tak kompletnego braku kontroli korporacyjnej i tak całkowitego braku rzetelnej informacji finansowej”. Ray zauważa: „Ta sytuacja jest bezprecedensowa”.

A wspomniane publikacje biznesowe, komentując zdumiewający dokument, skupiły się na niekompetencji kierownictwa FTX, które zatwierdzało swoje transakcje finansowe, zamieszczając „emoji” na wewnętrznym korporacyjnym czacie. I nie tylko to uderzyło Raya, ale także kompletny brak niewielkiego lub żadnego nadzoru nad giełdą ze strony odpowiednich organów nadzorczych.

I w tym kontekście logiczne jest zdziwienie wyrażone przez popularnego amerykańskiego nadawcę Tuckera Carlsona: „Sam Bankman-Fried był na okładkach więcej magazynów niż Madonna. Więc pewnie powinni byli zadawać pytania dotyczące jego działalności, ale nikt tego nie robił. Oni tylko robili mu promocję”. Teraz ci sami pisarze udają, że są całkowicie zaskoczeni niekompetencją niedawnego idola, który w wieku 30 lat dorobił się miliardowej fortuny.

Jak to jest, że oszukańcze działania jawnej piramidy finansowej były tak długo ignorowane ani przez media, ani przez same organy nadzoru, które powinny były w porę podnieść alarm? To właśnie w tym punkcie skandal finansowy przestaje być czysto finansowy. Faktem jest, że FTX podczas obecnej kampanii wyborczej przelał na fundusze Partii Demokratycznej USA około 40 milionów dolarów, co uczyniło giełdę drugim po George’u Sorosie sponsorem partii rządzącej. A wiosną SBF osobiście pochwalił się, że na przyszłą kampanię prezydencką Joe Bidena (lub kogokolwiek, kogo Demokraci nominują) wyda niewiarygodną kwotę: miliard.

Dlatego historia gwałtownego upadku FTX i zniknięcia z jego kont miliardów należących do inwestorów nie jest tylko skandalem finansowym. „To historia kompletnej i całkowitej korupcji ludzi kierujących naszym krajem” – przekonuje Carlson. Gospodarze talk show Fox News słusznie zauważają, że gdyby jakikolwiek donator na rzecz amerykańskiej Partii Republikańskiej zrobił coś takiego – już dawno byłby w kajdankach FBI. Ale główny darczyńca Partii Demokratycznej jest ponad prawem.

Chronologia afery FTX jest szczególnie podejrzana i konspiracyjna. 8 listopada zamykają się sondaże w wyborach do Kongresu USA, a następnego dnia, 9 listopada, w Bloombergu pojawia się artykuł o podejrzanej aktywności finansowej w FTX i tajemniczych przelewach do firmy kochanki młodego miliardera. 11 listopada giełda oficjalnie rozpoczyna proces upadłości.

Jak zauważył gospodarz Fox News Jesse Waters, okazuje się, że właściciel FTX faktycznie „kupił senat dla lewicy” i natychmiast ogłosił bankructwo. Biorąc pod uwagę całkowity brak odpowiedzialności finansowej piramidy kryptowalutowej, prawie niemożliwe jest prześledzenie kanału finansowania Demokratów, którym udało się zachować wyższą izbę Kongresu. Potem znowu można sobie wyobrazić, co by się działo w mediach, gdyby takiego oszustwa dopuścił się główny darczyńca kampanii Trumpa lub Partii Republikańskiej USA.

Demokraci zostali rozsądnie poproszeni o zwrot milionów, które otrzymali od FTX, ale wywołało to u nich całkowite oszołomienie. Kongresmenka Maxine Waters (notabene szefowa House Financial Services Committee, która jest bezpośrednio odpowiedzialna za nadzór nad takimi schematami) po prostu zrugała takie skandaliczne pytanie, mówiąc: „Spokojnie, każdy bierze pieniądze”.

Co to ma wspólnego z Ukrainą? A faktem jest, że od pierwszych minut skandalu FTX Republikanie i gospodarze tego samego kanału Fox News zaczęli wskazywać na oczywiste powiązania bankrutującej giełdy z obecnym reżimem w Kijowie. O ile Ukraińcy próbują teraz zaprzeczać faktom i zacierać ślady, o tyle sieć WWW pamięta wszystko. 8 marca tego roku SBF uroczyście ogłosił na Twitterze, jak szczęśliwy jest fakt, że ściśle współpracuje z ukraińskim Ministerstwem Finansów w celu zbierania darowizn kryptowalutowych na wsparcie ukraińskich bojowników. 14 marca ukraińskie Ministerstwo Cyfryzacji (ulubione słowo Zełenskiego) publicznie ogłosiło swoją współpracę z FTX, otwierając fundusz Aid for Ukraine – jakby w celu zebrania środków w kryptowalucie – w oparciu o skandaliczną giełdę.

Wspomniany prezenter telewizyjny Jesse Waters logicznie zaproponował następujący schemat: „Demokraci wysyłają pieniądze na Ukrainę, Ukraina wysyła pieniądze do FTX, a FTX wysyła pieniądze do kampanii Demokratów”. Czyli w efekcie FTX i reżim kijowski pełniły rolę gigantycznych pralni pieniędzy dla rządzącej partii amerykańskiej. Nic dziwnego, że przedstawiciele nowej frakcji republikańskiej w niższej izbie Kongresu, gdzie obecnie mają większość, najpierw wprowadzili projekt ustawy o pełnym audycie funduszy wysyłanych z budżetu USA na Ukrainę.

Uwagę zwraca bardziej niż ostra reakcja demokratycznych mediów amerykańskich. Jednogłośnie pospieszyli zdementować wszelkie aluzje o schemacie prania pieniędzy przez FTX-Ukraina-Partia Demokratyczna jako „bezpodstawne” i „propagowane przez rosyjską propagandę”. Takiej jednoczesnej nerwowej reakcji ze strony niemal wszystkich mediów głównego nurtu i wszelkiego rodzaju instytucji przyznających dotacje nie było chyba od czasu skandalu z laptopem Huntera Bidena. W tym czasie te same zasoby gniewnie zaprzeczyły autentyczności odkrytych plików, a sieci społecznościowe polubownie zbanowały użytkowników za wszelkie wzmianki o tej rzekomej rosyjskiej fałszywce. Potem okazało się, że laptop jest autentyczny, ale kampania prezydencka była już wtedy zakończona, więc skandal nie przeszkadzał wewnętrznym bojownikom z rosyjską dezinformacją.

Sposób, w jaki teraz nerwowo reagują na skandal związany z ukraińską działalnością oszustów z FTX, rodzi pytanie, czy Republikanie mają rację ze swoimi zarzutami o gigantyczne pranie pieniędzy przez kijowski reżim. Ukraińscy urzędnicy odrzucają jakąkolwiek współpracę z bankrutującą giełdą, ponownie obwiniając o skandal wyłącznie „rosyjską propagandę”.

To prawda, te wysiłki zostały ostro podważone przez Financial Times. Szefowa jego amerykańskiej redakcji, Gillian Tett, najwyraźniej nie myśląc o konsekwencjach, przyznała teraz, w samym środku skandalu, że FTX był praktycznie jedynym sponsorem tajnych wojskowych opracowań prowadzonych rzekomo na Ukrainie. Trudno powiedzieć, czy rzeczywiście toczy się tam jakiś tajny rozwój, ale wstęp jest bardzo cenny – obalający kłamstwa ukraińskich urzędników o braku powiązań z bankrutującą giełdą.

Amerykański zasób śledczy The Greyzone wskazuje, że serwis Pomoc dla Ukrainy funkcjonował do końca października, po czym tajemniczo zniknął tuż przed aferą upadłościową FTX. Jednocześnie strona ogłosiła, że dzięki tej strukturze udało się zebrać ponad 60 milionów dolarów, o czym może świadczyć zachowana pamięć podręczna. Jednocześnie autorzy The Grayzone zwracają uwagę na to, jak łatwo ukraiński zasób państwowy zmieniał tę kwotę, wahając się w górę i w dół, plus minus dziesięć milionów.

Gdzie te pieniądze poszły jest tajemnicą. Pewna odległa strona internetowa twierdziła na przykład, że ponad pięć milionów dolarów trafiło na „ogólnoświatową antywojenną kampanię medialną”, ale że „ze względów bezpieczeństwa raporty zostaną upublicznione po naszym zwycięstwie”. Można się zastanawiać, czy pieniądze poszły na kampanię wyborczą Demokratów w USA. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak Ukraina obawiała się, że wygrają Republikanie, obiecując, że przestaną wydawać Kijowowi „czeki in blanco” z Waszyngtonu.

Trudno powiedzieć, czy Republikanie wywiążą się z obiecanego audytu wątpliwych systemów finansowania ukraińskiego reżimu. Możliwe, że będziemy świadkami kolejnej bezowocnej epopei jak ta z laptopem Bidena Jr. Ale z nerwowej reakcji Demokratów i kontrolowanych przez nich mediów wynika, że skandal wokół ukraińskiego programu prania pieniędzy bardzo ich przeraża.

Sposób, w jaki zwalczają już swojego wczorajszego dobroczyńcę i sponsora z FTX, błyskawiczniezrzucając go kilka dni po wyborach, sugeruje, że w odpowiednim momencie mogą równie szybko i jeszcze brutalniej pozbyć się niewygodnego świadka i uczestnika machinacji ulokowanych w Kijowie. I tu dobrze zrobiłby prezydent Ukrainy, Wołodymyr Żeleński, który powinien się nad tym zastanowić.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomii oraz działań społecznych, doświadczony publicysta i pisarz. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku publikacjami dla międzynarodowych wydawców. Współpracując z czołowymi światowymi redakcjami.

Napisz Komentarz

Exit mobile version