Jadąc dzisiaj w podróż, coraz mniej kierowców pamięta dokładną trasę bez korzystania z nawigacji. Nawigacyjne aplikacje stały się nieodłącznym elementem podróży samochodem, ułatwiając nam dotarcie do celu i informując o aktualnej sytuacji na drodze. Jednakże, istnieją sytuacje, w których nadmierne zaufanie do tych aplikacji może skończyć się nieprzyjemnymi konsekwencjami.
Taki scenariusz miał miejsce niedawno, kiedy to pewien doświadczony kierowca postanowił skorzystać z popularnej nawigacyjnej aplikacji o nazwie „Yanosik”. Mężczyzna ten, mając zaufanie do technologii, nie zastanawiał się nad tym, czy wyznaczona trasa jest zgodna z obowiązującymi przepisami ruchu drogowego.
Niestety, okazało się, że wybór aplikacji mógł być nieco ryzykowny. Kierując się wskazaniami „Yanosika”, znalazł się na drodze, gdzie obowiązywały pewne ograniczenia prędkości, o których aplikacja nie poinformowała go w sposób dostatecznie klarowny. Skutkiem tego było otrzymanie mandatu w wysokości aż 3 tysięcy złotych za przekroczenie prędkości.
To zdarzenie pokazuje, że choć nawigacyjne aplikacje są niezwykle pomocne, to niezbędne jest także zachowanie zdrowego rozsądku i znajomość przepisów drogowych. Niekiedy bowiem, technologia może zawodzić, a zbyt duża zależność od niej może skończyć się kosztownymi konsekwencjami. Dlatego warto zawsze potwierdzać informacje z aplikacji własnym rozeznaniem, by uniknąć nieprzyjemnych niespodzianek na drodze.
Taka sytuacja nie miała wcześniej miejsca
W czerwcu tego roku w Suwałkach doszło do zdarzenia, które powinno być przestrogą dla wielu kierowców z GPS-ami w swoich samochodach. Policjanci z suwalskiej drogówki kontrolowali prędkość na krajowej drodze numer 8. W trakcie kontroli zatrzymali kierowcę mercedesa, który przekroczył dozwoloną prędkość o 27 kilometrów na godzinę.
Powodem nałożenia mandatu było posiadanie przez pojazd urządzenia informującego o działaniu sprzętu kontrolno-pomiarowego. Policja uznała, że to naruszenie art. 97 Kodeksu wykroczeń, który precyzyjnie określa konsekwencje dla uczestników ruchu naruszających przepisy dotyczące prawa o ruchu drogowym.
Na tej podstawie policja uznała, że doszło do złamania art. 97 Kodeksu wykroczeń. Ten dość wnikliwy artykuł, mówi o tym, że:
„Uczestnik ruchu lub inna osoba znajdująca się na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu, a także właściciel lub posiadacz pojazdu, który wykracza przeciwko innym przepisom ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym lub przepisom wydanym na jej podstawie, podlega karze grzywny do 3000 złotych albo karze nagany”.
Informowanie o kontroli nie jest legalne
Zgodnie z polskim prawem zakazane jest „wyposażania pojazdu w urządzenie informujące o działaniu sprzętu kontrolno-pomiarowego używanego przez organy kontroli ruchu drogowego lub działanie to zakłócające albo przewożenia w pojeździe takiego urządzenia w stanie wskazującym na gotowość jego użycia”. Artykuł 66 Prawa o ruchu drogowym w punkcie 4 i podpunkcie 4 jasno wskazuje więc, że niedozwolonym urządzeniem jest nie tylko takie zakłócające pracę policyjnych radarów, ale także takie, które tylko informuje o kontroli prowadzonej przez drogówki. Przy czym wystarczy, że istnieje gotowość użycia takiego urządzenia.
Co z jazdą na „Yanosika”?
Niestety tutaj sprawa również nie podlega najmniejszym wątpliwością. Aplikacje tego typu informują kierowcę o potencjalnych patrolach i systemach pomiaru prędkości. Wszak „Yanosik” oferuje/lub oferował nie tylko aplikację, ale również inne elektroniczne urządzenia albo urządzenia, które łączą się z aplikacją w smartfonie.
Chodzi tutaj głównie o pilot do aplikacji Yanosik – Yanosik alert. I to one finalnie informują nie tylko o fotoradarach, ale również kontrolach drogówki.
Jeden komentarz
Co za imbecyl przyjął taki mandat ? aplikacja Yanosik, to nie antyradar.