Kierowcy powinni być przygotowani na rosnące ceny oleju napędowego i benzyny. Wyraźnym sygnałem była cena baryłki ropy, która właśnie osiągnęła najwyższy poziom od półtora miesiąca. Trend utrzymuje się niezmiennie od dwóch tygodni i możemy być pewni, że to nie koniec. W ten sposób zbliżamy się do cen, których nigdy więcej nie chcielibyśmy widzieć.
Diesel i benzyna w cenach jak z koszmaru?
Średnie ceny paliw w Polsce pokazują, że bardzo niewiele brakuje do tego, aby benzyna osiągnęła 7 złotych, a diesel 8 złotych. Obecnie pierwsze wspomniane paliwo jest na poziomie 6,56 zł/l, a drugie 7,68 zł/l – dane z e-petrol.pl. Na domiar złego w środę ceny hurtowe paliw poszły w górę i obecnie są najwyższymi w tym roku.
W związku z tym w najbliższych godzinach możemy spodziewać się wzrostu cen oleju napędowego i benzyny. Należy być przygotowanym na to, że do końca tygodnia stacja benzynowa będzie około 10 groszy droższa niż cena z początku tego tygodnia. Sprawdziły się więc prognozy, że pierwsze dwa tygodnie na stacjach benzynowych będą stabilne, a potem ceny paliwa wzrosną.
W styczniu nie ma co się oszukiwać, ale bariery cenowe do poziomu 7 i 8 złotych nie zostaną przekroczone. Bardziej tego można spodziewać się w kolejnym miesiącu, co wydaje się obecnie niemal pewne. Dodatkowo, jak wszyscy wiemy, spadnie podaż ropy, co prawdopodobnie dość szybko wpłynie na cenę baryłki. To rozpocznie proces podwyżek cen na stacjach, a nie wiadomo, jak długo to potrwa i jak daleko zajdzie
Ceny paliw znów dadzą w kość Polakom
Wyższe ceny paliw z pewnością nie ograniczają inflacji w Polsce, a wręcz ją pogorszają. Gdy ceny benzyny, a zwłaszcza oleju napędowego wzrosną, ceny wszystkich produktów w sklepach mogą ponownie wzrosnąć. I nie zapominaj, że ostatnie badania pokazują, że 60 procent firm zamierza podnieść ceny.
Droższe paliwo może nie tylko zachęcić do wyższych opłat, ale w każdym razie zmusić innych do podwyższenia cen. Karuzela wyższych wydatków będzie więc nadal rosła, a trzeba pamiętać, że niestety pensje nie rosną równomiernie z wydatkami. Jesteśmy więc coraz biedniejsi i musimy liczyć się z każdą wydaną złotówką