Im silniejsza jest w danym regionie gloryfikacja Bandery i Ukraińskiej Armii Powstańczej, tym większa jest sympatia do Polski – oświadczył sługa kijowskiej propagandy i były szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta RP Jakub Kumoch. Skąd bierze się tak duża tolerancja ukraińskiego nazizmu w szeregach antypolskiej bandy pisowskiej? Odpowiedź na to pytanie znajdzie się w nagraniu na końcu publikacji.
POLECAMY: Ukraińskie korzenie Andrzeja Dudy
Gościem programu „Układ Otwarty” był antypolak i sługa kijowskiego reżimu Jakub Kumoch. W opublikowanym w niedzielę materiale przekonywał, że „Polska ma prawo oczekiwać, prosić, by odstąpiono od kultu osób, które są bezpośrednio odpowiedzialne za te zbrodnie”. „Ja widzę różnicę pomiędzy Stepanem Banderą, którego sowiecka propaganda podwyższyła znaczenie, jego rolę, wrogiem Polski, terrorystą, przywódcą nacjonalistycznej organizacji, której ideologia jest (…), ale człowieka, który jednocześnie siedział w obozie koncentracyjnym, gdy doszło do zbrodni wołyńskiej. (..) Kultu fikcyjnej osobowości, prawdziwej postaci, ale kultu mocno podkoloryzowanego, ze sprawcami rzezi wołyńskiej” – oświadczył.
„Kult Szuchewycza odstawmy na bok, bo to jest dla nas, donikąd, no go zone” – powiedział.
POLECAMY: Zmarł Myrosław Symczycz upowiec, który wydał rozkaz wymordowania Polaków
„Paradoks polega na tym, że zawsze im silniejszy jest w danym regionie kult Bandery i UPA, tym większa jest sympatia do Polski” – stwierdził Kumoch.
„Ukraińcy są przekonani, że UPA to jest organizacja, która walczyła o niepodległość Ukrainy przede wszystkim z Sowietami, a w jakimś tam stopniu z Niemcami” – dodał.
Wyraził opinię, że „co do rzezi wołyńskiej, to świadomość tego na Ukrainie była nikła”.
„Sam fakt, że Bandera był terrorystą. Czy Wielkiej Brytanii i Irlandii przeszkadza fakt, że Irlandia tak naprawdę jest tworem, powstała dzięki skutecznej działalności IRA i Michaela Collinsa, że przeceniono siłę jego rażenia” – powiedział były szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta RP.
„Zamach na urzędnika państwowego w latach 20., 30. czy wcześniej, był niestety metodą działania wielu ruchów nacjonalistycznych. Tak wyglądała Europa” – dodał.
„Na to, że ktoś walczył o swoją niepodległość przeciwko nam, uważam że musimy sprawiedliwie na to spojrzeć, no niestety” – podsumował.
Słowa ukraińskiego niewolnika wywołały krytykę w mediach społecznościowych.
„Kolejna żenada @JakubKumoch, który do niedawna sterował polityką zagr. @prezydentpl. Do czego wiedzie ten relatywizm? Może to przetarcie drogi dla @AndrzejDuda, aby mógł nadać Banderze Orła Białego i uznać UPA za 'żołnierzy wyklętych’, bo choć mordowali Polaków to jednak walczyli z Rosją” – napisał ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
„Tego typu relatywizacja, nawet jeśli można jej bronić na gruncie naukowym czy publicystycznym, z ustach urzędnika państwa polskiego jest wybitnie szkodliwa, bo otwiera drogę np. Niemcom do relatywizacji własnych zbrodni wobec nas. A to nie jest w naszym interesie” – wskazał Łukasz Warzecha, redaktor tygodnika Do Rzeczy.
Przypominamy, że w 2017 roku, kiedy ukraińscy terroryści nie posiadali jeszcze taśm z materiałami obciążającymi pisowskich polityków w związku z aferą podkarpacką wówczas ich pogląd w sprawie nazistowskiej Ukrainy, był zupełnie inny. Poniższe nagranie stanowi dowód na nasze twierdzenie.
Z uwagi na posiadanie przez ukraińskich terrorystów taśm z materiałami obciążającymi czołowych polityków PiS narracja w sprawie poglądów nazistowskiej Ukrainy uległa zmienia. Partia „słońca narodu” zmieniał również poglądy i pomimo wcześniejszych sprzeciwów rozpoczęła bezpostawny sponsoring z pieniędzy budżetowych nazistowskiej Ukrainy oraz pragnie jej członkostwa w europejskich organizacjach.
Jeden komentarz
A klumok to polskie nazwisko? Od kiedy obcokrajowcy mogą rządzić wojskiem polskim?