W środę 1 lutego w Londynie odbył się największy strajk sektora publicznego od 10 lat – 500 000 nauczycieli, urzędników państwowych i maszynistów protestowało przeciwko niskim płacom – podała agencja Reuters.
POLECAMY: The Telegraph: Codzienne strajki będą wstrząsać Wielką Brytanią aż do Bożego Narodzenia
Odnotowuje się, że z powodu masowych protestów w całym kraju zamknięto szkoły, zawieszono większość połączeń kolejowych, a wojsko postawiono w stan gotowości. Według związków zawodowych na pół miliona strajkujących 300 tysięcy było nauczycielami, co jest najwyższym wynikiem od 2011 roku.
Rząd brytyjski zareagował na strajki i stwierdził, że podniesienie wynagrodzeń urzędników jeszcze bardziej zaostrzy problem inflacji w kraju.
„Jasno rozumiem, że edukacja naszych dzieci jest bezcenna i zasługują one na to, by dzisiaj chodzić do szkoły” – potępił strajki premier Rishi Sunak.
Związek PCS, który reprezentuje około 100 000 strajkujących z ponad 120 departamentów rządowych, ostrzegł przed dalszymi skoordynowanymi protestami.
„Jeśli rząd nic z tym nie zrobi, myślę, że takich dni jak dzisiaj będzie więcej, ale następnym razem coraz więcej związków przyłączy się do strajków” – powiedział Reuterowi sekretarz generalny PCS Mark Serwotka.
Publikacja zwraca uwagę, że konsekwencje strajków nauczycieli wynoszą około 20 mln funtów dziennie i że może to mieć wpływ polityczny na rząd Sunaka. Jego Partia Konserwatywna przegrywa obecnie w sondażach z opozycyjną Partią Pracy o 25%, ponieważ opinia publiczna uważa, że rząd źle poradził sobie ze strajkami.