Armatorzy bacznie przyglądają się zagrożeniom, jakie może nieść ze sobą transport samochodów elektrycznych. Jeden z norweskich przewoźników pod wpływem zaleceń ekspertów zdecydował, że nie wpuści na pokład aut elektrycznych, pojazdów z napędem hybrydowym, a nawet zasilanych wodorem.

POLECAMY: Pożar samochodu elektrycznego. Do ugaszenia zużyto ponad 45 tys. litrów wody

Punktem wyjściowym do rozważań o bezpieczeństwie transportu elektryków był ogromny pożar frachtowca Felicity Ace w 2022 roku.

POLECAMY: Elektryczna Tesla płonęła blisko pięć godzin. Strażacy mieli wielkie problemy, aby ugasić »samochód przyszłości«

Na pokładzie znajdowało się tysiące aut, w tym także elektryczne. Pożaru nie udało się opanować. Jednostka zatonęła w okolicach archipelagu Azorów.

Przypominamy, że akumulator auta elektrycznego pali się intensywnie i z niezwykle wysoką temperaturą. Wraki spalonych aut mają często stopione elementy nadwozia z aluminium, co oznacza, że temperatura przekraczała nawet 600 stopni Celsjusza. Do tego baterie litowo-jonowe palą się bez dostępu tlenu, istnieje więc realne zagrożenie ponownego zapłonu i rozprzestrzenia się ognia nawet po wstępnym ugaszeniu pożaru. Do samej akcji potrzebne są ogromne ilości środka gaśniczego, a wstępnie ugaszone pojazdy dla bezpieczeństwa wstawia się do zalanych wodą kontenerów.  

Z uwag na coraz częstsze pożary występujące na frachtowcach transportujących elektryki lub komponenty do nich firmy zaczęły analizować ryzyko pożarów wywołanych samochodami elektrycznymi, a dokładniej – bateriami litowo-jonowymi, w które są wyposażone.

Po analizie zagrożenia norweski przewoźnik Havila Kystruten jako pierwszy na świecie zakazał przewożenia na swoich promach samochodów elektrycznych, hybrydowych i wodorowych. Armator obawia się, że w przypadku pożaru elektryka załoga nie poradzi sobie z akcją gaśniczą. W przeciwieństwie do ewentualnego pożaru samochodu spalinowego, który opanować stosunkowo łatwo.

Konkludując, potencjalny pożar elektryka wiązałby się nie tylko z konieczną pomocą z zewnątrz w akcji gaśniczej, ale czas potrzebny na ugaszenia palącego się „eko” samochodu (kilka godzin) stwarzałby ogromne ryzyko zarówno dla pasażerów, jak i samego statku.

Przewoźnik zaznacza, że jego statki są wyposażone w najnowsze systemy gaśnicze, ale nawet one w przypadku pożaru elektryka okażą się niewystarczające.

Niektórzy zarzucają armatorowi hipokryzję, ponieważ sam chwali się, że ma napędy hybrydowe, które pozwalają na kilkugodzinne rejsy przy wykorzystaniu wyłącznie zakumulowanego prądu. A aut na prąd nie chce na pokładzie.

Norweska linia odpiera zarzuty wskazując, że akumulatory ma zamontowane w odizolowanych od otoczenia, ognioodpornych pomieszczeniach wyposażonych w dodatkowe urządzenia gaśnicze. Dla samochodów elektrycznych takich warunków nie da się stworzyć.

To jednak nie wszystko

W dziale pytań i odpowiedzi na stronie przewoźnika możemy przeczytać, że oprócz aut elektrycznych, na pokład nie mają wstępu hybrydy (nie sprecyzowano rodzaju), a nawet auta z napędem wodorowym. Ograniczenia dotyczą również rowerów i skuterów z napędem elektrycznym – takie pojazdy można transportować wyłącznie w wyznaczonym do tego celu pomieszczeniu.

SC

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomii oraz działań społecznych, doświadczony publicysta i pisarz. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku publikacjami dla międzynarodowych wydawców. Współpracując z czołowymi światowymi redakcjami.

Napisz Komentarz

Exit mobile version