Gdy francuski rząd przyjmuje ustawę o reformie emerytalnej bez zgody parlamentu i wbrew masowym protestom, mieszkańcy mówią, że są gotowi nadal wychodzić na ulice i zaostrzać opór. Przypominamy, że w czwartek rząd kierowany przez Elizabeth Bourne, przyjął bez głosowania w parlamencie ustawę o reformie emerytalnej.
Osiem ogólnokrajowych demonstracji w ciągu dwóch miesięcy – ale liczba protestujących nie maleje. Młodzi ludzie i emeryci, pracownicy z bardzo różnych sektorów gospodarki zbierają się, by wystąpić przeciwko reformie, która sprawi, że będą pracować dwa lata dłużej. I nie zamierzają się poddać: fakt, że rząd postanowił ponownie uchwalić ustawę siłą, omijając głosowanie w parlamencie, w którym prezydent Emmanuel Macron nie ma niezbędnej większości, tylko przekonał ich o konieczności dalszej walki.
POLECAMY: Posłowie z frakcji Le Pen zgłosili wotum nieufności dla francuskiego rządu
Na pytanie, czy są gotowi dalej wychodzić na ulice, odpowiedzieli jednym głosem: „Zawsze!”.
„Opieramy się tej reformie od 2019 roku. Wzięli ją siłą, ale my nadal będziemy wychodzić na ulice.
Musimy, aby rząd zrozumiał: jeśli użyją siły, protest nie będzie już pokojowy. To nie jest groźba. Po prostu w pewnym momencie, gdy ludzie są zmuszani do czegoś, czego nie chcą, zaczną się buntować – powiedział jeden z protestujących, o imieniu Christophe.
Macron ogłosił plany reformy emerytalnej podczas swojej pierwszej kadencji prezydenckiej, ale rząd odłożył ustawę na półkę z powodu pandemii koronawirusów.
„Nigdy nie powinniśmy się poddawać. Dopóki możemy wyjść na ulice i walczyć, nie możemy uznać się za pokonanych. Ludzie przed nami walczyli o naszą przyszłość, choć nie robili tego poprzez marsze i muzykę. Jeśli chcą, żeby do tego doszło, to szkoda, ale najwyraźniej władze zrozumieją tylko przemoc” – kontynuował protestujący.