Minister rozwoju i technologii Waldemar Buda powiedział, że w przeszłości zdarzało się, że przewoźnicy tranzytowi mieli wolną rękę w Polsce i nie byli poddawani kontroli, nawet jeśli przewożone przez nich produkty rolnicze pochodziły z Ukrainy i wjeżdżały na teren Polski.
POLECAMY: Solidarność z Ukrainą upada. Słowacja wprowadza bezterminowe embargo na produkty rolne z Ukrainy
Minister rozwoju Waldemar Buda poinformował, że od soboty obowiązuje zakaz przywozu produktów rolnych z Ukrainy do Polski. Na antenie Polskiego Radia zapewnił, że ten zakaz jest w pełni realizowany przez Służbę Celną, która jest odpowiedzialna za jego egzekwowanie. Minister dodał, że żaden transport z Ukrainy nie został przekazany do odprawy ani nie przejechał przez granicę od momentu opublikowania w Dzienniku Ustaw rozporządzenia dotyczącego zakazu. Wzywał osoby mające inne informacje do przedstawienia dowodów na ich poparcie.
Buda wyjaśnił, że otrzymał informacje, że transporty produktów rolnych z Ukrainy nie są kierowane w kierunku granicy z Polską. Jednocześnie podkreślił, że istnieje ryzyko, że produkty te mogą wjeżdżać do Polski przez granice z innymi państwami, ponieważ Unia Europejska nie posiada granic wewnętrznych na swoim rynku jednolitym. Minister zaznaczył, że istnieje system monitorujący przemieszczanie produktów rolno-spożywczych wewnątrz Unii Europejskiej, a Ministerstwo Rolnictwa pracuje nad sposobami kontroli tej sytuacji.
„Ale pamiętajmy, że wwóz do Polski dlatego się odbywał, że tutaj zagrała logistyka i koszty, tzn. było po prostu bardzo blisko. Wszelkie obwożenie szerzej, czyli przez inne kraje, zawsze będzie podrażało koszty i czyniło to mniej opłacalnym i z wielu rejonów się nie będzie opłacało” – podkreślił minister.
Waldemar Buda mówił również o tranzycie zboża z Ukrainy przez Polskę. „Tak było u nas, że symbol do tranzytu później był nieweryfikowany, tzn. jeżeli nawet był tranzyt i myśmy przepuszczali tego typu transport, on mógł się zatrzymać w Polsce i nie było nad tym kontroli” – wskazał.
Decyzja ta spotkała się z reakcją ze strony Komisji Europejskiej, której rzeczniczka Miriam Garcia Ferrer stwierdziła, że Polska nie poinformowała oficjalnie Brukseli o swoich planach.
„O zakazie dowiedzieliśmy się z mediów. Nie znamy szczegółów, więc na tym etapie nie możemy udzielić żadnego komentarza” – oświadczyła rzeczniczka. „Zwracamy się do władz polskich o dalsze informacje, aby móc ocenić środek. Przypominamy, że polityka handlowa należy do wyłącznych kompetencji UE” – zaznaczyła.
Decyzja Polski w sprawie zakazu importu produktów rolnych z Ukrainy spotkała się z negatywną reakcją ze strony kijowskiego reżimu. W opublikowanym oświadczeniu ukraiński resort rolnictwa wyraził ubolewanie z powodu decyzji Polski, stwierdzając, że decyzje te są sprzeczne z ustaleniami między oboma krajami. Kijowski reżim podkreślił, że zawsze było przychylne wobec sytuacji w polskim rolnictwie i szybko reagowało na różne wyzwania.
„Rozumiemy, że polscy rolnicy mają trudną sytuację, ale podkreślamy, że teraz najtrudniejszą sytuację mają rolnicy ukraińscy. To na terytorium Ukrainy toczy się wojna, to ukraińscy rolnicy ponoszą kolosalne straty w wojnie Rosji przeciw Ukrainie, to ukraińscy rolnicy giną na swoich polach od rosyjskich min” – twierdzi ukraińskie ministerstwo.
Przypomnijmy, Węgry również tymczasowo zablokowały import ukraińskiego zboża, nasion oleistych i niektórych innych produktów rolnych w celu ochrony swojego rynku krajowego, powiedział węgierski minister rolnictwa Istvan Nagy.
W piątek opozycja złożyła wniosek do marszałek Sejmu, Elżbiety Witek, w którym proponowano powołanie komisji śledczej, aby zbadać „aferę zbożową”. Chodziło o problemy związane z masowym importem zboża z Ukrainy, które nie było wysyłane do innych krajów, jak zapowiedziano, ale zostało w Polsce i sprzedawane po niskich cenach. Pojawiły się także doniesienia o niebezpiecznym ziarnie sprzedawanym polskim firmom produkującym mąkę. Śledztwo w tej sprawie już zostało wszczęte przez Prokuraturę Okręgową w Zamościu, a opozycja chce zbadać przyczyny i skutki tego niekontrolowanego importu żywności z Ukrainy poprzez powołanie komisji śledczej.
POLECAMY: Kijów chce negocjacji z Polską w sprawie dalszego eksportowania produktów rolnych
Pod wnioskiem Konfederacji o powołanie komisji śledczej, która miałaby zbadać „przyczyny i skutki niekontrolowanego importu żywności z Ukrainy” podpisało się prawie 50 posłów, m.in. z PSL, Polski 2050, Kukiz’15 i Porozumienia.
Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL, zapowiedział utworzenie w Sejmie specjalnego zespołu parlamentarnego ds. afery zbożowej, która obejmuje problemy związane z napływem do Polski ukraińskiego zboża, jak również jaj i „miodu technicznego”. Według zapowiedzi, zespół ten miał rozpocząć swoje prace już w poniedziałek.
W piątek poseł PiS Marek Suski stwierdził, że za problemy z masowym napływem ukraińskiego zboża do Polski nie odpowiada rząd, a raczej prezydent Rosji i Bruksela.
Wcześniej nowy minister rolnictwa Robert Telus stwierdził, że niskie ceny zbóż w Polsce i innych krajach UE to efekt napływu rosyjskiego ziarna.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedział w czwartek powołanie zespołu śledczego do zbadania nadużyć związanych z importem zboża z Ukrainy.
2 komentarze
przepraszam, że z głupia frant pytam, ale nad czym ten nieudaczny rząd ma kontrolę? może nad długiem? kp
Porozumienie centrum vel ma nad czym kolwiek kontrolę, ha, ha, ha . Nad zaciąganiem kredytów. Ostatnio u Chińczyków pożyczyli 1 mld$.