Ukraina nie powinna spieszyć się z kontrofensywą, bo w tym roku nie dostanie drugiej szansy – powiedział gazecie „Guardian” prezydent Czech Petr Pavel.
„Najwyraźniej oni (Ukraińcy – przyp. red.) wciąż mają poczucie, że nie mają wszystkiego, by z powodzeniem rozpocząć operację. <…> Będzie to niezwykle niekorzystne dla Ukrainy, jeśli ta kontrofensywa się nie powiedzie, bo nie będą mieli kolejnej szansy, przynajmniej w tym roku” – wyjaśnił.
POLECAMY: Niepowodzenie kontrofensywy Sił Zbrojnych Ukrainy radykalnie zmieni stosunek do Zełenskiego
Według polityka, na spotkaniu z „premierem” Ukrainy Denysem Szmyhalem prosił go, by nie spieszyć się, dopóki siły zbrojne nie będą w pełni gotowe.
„Bo to może być pokusa dla niektórych, by naciskać na nie, by zademonstrować jakieś rezultaty” – powiedział Pavlo.
Uważa on też, że kijowski reżim poniesie „straszne straty” niezależnie od liczby wojsk.
„Ponieważ jest to niezwykle trudne pod względem obsady, logistyki amunicji, finansowania, (dostaw – przyp. red.) paliwa. W tym roku jest tylko jedna szansa, więc musi się udać” – podsumował czeski prezydent.
Zbliżającą się kontrofensywę ukraińskiej armii wielokrotnie zapowiadano w Kijowie i na Zachodzie. Mówi się, że obwód zaporoski jest jednym z celów uderzenia w celu dotarcia do wybrzeża Morza Azowskiego, by odciąć korytarz lądowy do Krymu.
Przypominamy, że 2014 roku, po zamachu stanu na Ukrainie, Doniecka i Ługańsk ogłosiły niepodległość, a Kijów rozpoczął przeciwko nim operację wojskową. Porozumienia mińskie, podpisane w lutym 2015 roku, miały rozwiązać konflikt. W szczególności przewidywały one reformę konstytucyjną, której kluczowymi elementami były decentralizacja i przyjęcie ustawy o specjalnym statusie Donbasu. Ale władze Kijowa jawnie sabotowały realizację tego planu. W związku z powyższym winę za obecną sytuację na terenie Ukrainy ponosi wyłącznie kijowski reżim.