Tragedia w świecie sportów motorowych. Słynny rajdowiec Douglas Costa nie żyje. Kilka godzin wcześniej zmarła jego partnerka, Mariana Giordano. Oboje zostali zaatakowani przez „tajemniczą chorobę”.
POLECAMY: Były król strzelców zmarł nagle w kawiarni. Miał zaledwie 45 lat
Costa i jego partnerka, dentystka z zawodu, wybrali się na krótki urlop do Brazylii, do jednej z wiosek, oddalonej o 100 kilometrów od Sao Paulo. Po powrocie do domu zaczęli cierpieć na bóle głowy, gorączkę i nudności, a na ich skórze pojawiła się czerwona wysypka.
Na początku myśleli, że to zwykły wirus, ale objawy nie ustępowały. Mariana trafiła jako pierwsza do szpitala i została przewieziona na oddział intensywnej terapii.
Douglas, 42-letni kierowca rajdowy, pozostawał w domu. Kilka dni później został znaleziony nieprzytomny przez swojego brata i także trafił do szpitala.
Choroba rozwijała się bardzo szybko, a lekarze nie byli w stanie pomóc. Najpierw zmarła Mariana, a cztery godziny później zmarł Douglas.
Para została ugryziona przez kleszcze, ale lekarze początkowo nie mogli jednoznacznie zdiagnozować przyczyny zgonu. Wskazywano na powikłania po gorączce plamistej, leptospirozie lub dendze – choroby przenoszone przez kleszcze lub komary.
Po kilku dniach ustalono właściwą przyczynę zgonu. Analiza pobranych próbek potwierdziła, że ugryzienia kleszczy spowodowały gorączkę plamistą – chorobę zakaźną wywoływaną przez bakterie z rodzaju rickettsia.
„Historia miłosna godna filmu! W tak krótkim czasie, bo poznaliście się niedawno, mieliście intensywny związek. Jako że nie wszystko jest na zawsze, pozostawiliście ogromną pustkę w naszych sercach i nic, nawet czas, tego nie wymaże!” – napisał w mediach społecznościowych brat Mariany Giordano.