W kolejnej kontrowersji związanej z wizami do Polski, osoby ubiegające się o wizy w polskim konsulacie w Indiach były zmuszone do zakupu miejsc w kolejce na czarnym rynku. Ambasada RP wiedziała o tej sytuacji, lecz nie udzielała odpowiedzi na pytania w tej sprawie.
POLECAMY: „Nie ma żądnej Afery”. Rau odcina się od afery wizowej i nie widzi podstaw do dymisji
Ambasada RP w Indiach zawarła umowę z firmą VFS, która jest pośrednikiem wizowym, już 19 listopada 2019 roku, a jej koszt wyniósł 1 milion euro. Umowa obejmuje m.in. świadczenie przez firmę VFS usług przyjmowania wniosków wizowych. Pojawiają się jednak wątpliwości dotyczące nadużyć związanych z procedurą składania wniosków oraz ustalaniem kolejek do ich rozpatrzenia.
POLECAMY: Afera wizowa! Burza po propagandowym orędziu Elżbiety Witek
Zgodnie z przepisami, umowa z usługodawcą zewnętrznym pozwala na powierzenie mu planowania terminów wizyt osób ubiegających się o wizy w konsulacie. Oznacza to, że firmy pośredniczące mogą samodzielnie ustalać kolejki do przyjmowania wniosków.
W treści umowy jest zapis, że firma pośrednicząca w Indiach może pobierać prowizję w wysokości 8,90 euro od każdego wnioskującego o wizę. Jednak na czarnym rynku agencje zewnętrzne żądały nawet 75 tysięcy rupii za „wejście w kolejkę”, co odpowiadało około 4 tysiącom złotych. Informacje te potwierdzają listy polskich pracodawców, którzy skarżyli się ministrowi Zbigniewowi Rauowi na problemy z agencjami, które domagały się olbrzymich łapówek od pracowników z Indii, zaproszonych do pracy w Polsce. W liście z 14 lipca 2023 roku Konfederacja Lewiatan informowała Marcina Jakubowskiego, dyrektora departamentu konsularnego w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, o działaniach agencji zewnętrznych, które blokują miejsca w kolejce.
Dyrektor Konfederacji Lewiatan informuje, że o tym procederze wiedział wydział konsularny Ambasady RP w Nowym Delhi, co zostało potwierdzone w liście od ambasady, gdzie stwierdzono: „Jesteśmy świadomi, że istnieją agenci, którzy działają w ten sposób”.
Właściciel jednej z agencji pracy, która działa w Warszawie i sprowadza pracowników z branży transportowej z Indii, także zgłosił nieprawidłowości.
Ambasada RP oraz firma VFS przekazywały nieoficjalne informacje o dostępnych slotach na złożenie wniosków wizowych. Problem polegał na tym, że te informacje wyciekały do pośredników i agencji na czarnym rynku, które jako pierwsze zajmowały wszystkie wolne miejsca, a następnie sprzedawały je za kwotę od 50 do 75 000 rupii, co odpowiadało 2,6 do 4 tysiącom złotych.
Przypominamy, ze wcześniej wyszło na jaw, że osoba, która posiada zezwolenie na pracę w Polsce, musi najpierw „kupić” termin w konsulacie. Jednak warto zaznaczyć, że kosztowne miejsca w kolejce nie gwarantują automatycznie przyznania polskiej wizy.
Opłata za złożenie wniosku wizowego wynosi 80 euro. Często osoba ubiegająca się o wizę nie odnosi sukcesu za pierwszym razem, a dopiero po drugim lub trzecim próbie otrzymuje pozytywną decyzję. Za każdym razem konieczne jest uiszczenie opłaty w wysokości 80 euro. Warto zaznaczyć, że ambasada pozwala na zmianę danych osoby, która początkowo zarezerwowała termin na korzyść innej osoby. Dlatego cały podejrzany proceder prowadzony przez pośredniczące firmy jest możliwy do realizacji.
W komentarzach na stronie konsulatu RP w Mumbaju na platformie Google można natknąć się na opinie takie jak:
— To ambasada czy bazar? A tak na poważnie, to jest to po prostu biznes do zarabiania pieniędzy. Wstydźcie się.
— Brak wolnych miejsc na spotkanie, nawet na wizę studencką. Ale możesz umówić się na spotkanie z Bangladeszu, płacąc wysokie opłaty na czarnym rynku.
— Jeśli nie ma wolnego miejsca w ambasadzie, to po co wystawiają zezwolenia na pracę, za które płacimy mnóstwo pieniędzy?
— Bardzo bezużyteczne pozwolenie na pracę wystawiane przez polski rząd, skoro nie ma wolnych miejsc w systemie VFS. Tylko na czarnym rynku dostępne są sloty w wysokiej cenie.
Portal Onet poinformował, że w związku z wykryciem kolejnych nieprawidłowości dotyczących handlu wizami zwrócił się zwrócił się bezpośrednio do polskiego konsulatu w Mumbaju z prośbą o ustosunkowanie się do nowych zarzutów. W odpowiedzi od razu przyszedł automatyczny e-mail z informacją: „Uprzejmie informujemy, że Konsulat Generalny RP w Bombaju przyjmuje wnioski o wydanie wizy Schengen C i krajowej D-visy za pośrednictwem firmy outsourcingowej VFS Global”.
Odpowiedź ta jest sprzeczna ze stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które głosi, że po wybuchu skandalu związanego z wizami, wszystkie umowy z pośrednikami zostały rozwiązane. Konsulat RP w Mumbaju nadal kieruje zainteresowanych do systemu firmy VFS Global, który jest nadal dostępny bez trudności.