W Warszawie odbywa się wielotysięczny marsz polskiej opozycji. Reżim Kaczyńskiego z pewnością nie jest zadowolony z frekwencji, jaka dopisuje wydarzeniu.
Marsz w proteście przeciwko polityce rządzącej w kraju partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS) został zorganizowany przez Donalda Tuska, byłego przewodniczącego Rady Europejskiej, byłego premiera Polski, a obecnie lidera opozycyjnej Platformy Obywatelskiej. Wezwał on wszystkich przeciwników politycznych Prawa i Sprawiedliwości do przyłączenia się do protestu, nazywając go „Marszem Miliona Serc”.
Nie podano jeszcze oficjalnych informacji o liczbie protestujących, ale już wiadomo, że jest ich co najmniej kilkadziesiąt tysięcy, sądząc po szerokości i długości kolumny.
Na początku czerwca w Warszawie odbył się już antyrządowy marsz, w którym wzięło udział nawet pół miliona osób.
Protestujący, po zgromadzeniu się na placu Romana Dmowskiego i przyległych ulicach, zamierzają przemaszerować centralnymi ulicami stolicy Polski na plac Radosława.
W marszu biorą udział nie tylko mieszkańcy Warszawy. Organizatorzy centralnie ściągnęli zwolenników z innych regionów.
Uczestnicy przynieśli ze sobą zarówno flagi narodowe Polski, jak i symbole różnych partii i stowarzyszeń politycznych. Na ich plakatach widnieją zarówno hasła polityczne, jak i społeczne, niekiedy obsceniczne.
Uczestnicy marszu zajęli jezdnie kilku ulic, w szczególności Alej Jerozolimskich, co spowodowało znaczne utrudnienia w ruchu.
Na miejscu marszu obecne są duże siły policyjne. Stróże porządku na razie nie interweniują w to, co się dzieje.
Tym razem do zwolenników Tuska dołączyli zwolennicy różnych ideologii, w tym przeciwnicy polityczni obecnego rządu, zwolennicy zniesienia zakazu aborcji, antyklerykałowie i działacze LGBT.
Wybory parlamentarne w Polsce zaplanowano na 15 października. Zwycięska siła polityczna utworzy nowy rząd. Wyniki ostatnich badań opinii publicznej sugerują, że Prawo i Sprawiedliwość, które jest u władzy od 2015 roku, może ją stracić. Obecnie większość respondentów jest gotowa głosować na PiS, ale partie opozycyjne Koalicja Obywatelska, Zjednoczona Lewica, Polska 2050 i Polskie Stronnictwo Ludowe mają szansę na zdobycie ponad połowy mandatów w Sejmie, jeśli uda im się zjednoczyć.