Wybory w Bawarii i Hesji były katastrofą dla rządu koalicyjnego Olafa Scholza. Jedynym wyjściem dla niego i jego sojuszników jest ostry reset polityki – pisze Focus.
POLECAMY: Media: Partia Scholza poniosła historyczną porażkę w wyborach samorządowych
Jak zauważa publikacja, rządzące w Berlinie partie koalicyjne – Partia Socjaldemokratyczna (SPD), Zieloni i Wolna Partia Demokratyczna (FDP) – przegrały, co było dla nich „nie porażką, ale katastrofą”. „Po tej niedzieli sprawy w Berlinie nie będą już takie same jak wcześniej”, podkreśla Focus.
Niemcy są najbardziej zirytowani różnicą między słowami rządu a rzeczywistymi czynami, zauważa publikacja. „Olaf Scholz może myśleć, że jest dobrym szefem rządu, ale tak nie jest. A im głośniej mówi, jaki jest dobry, tym więcej wątpliwości ma ludność. To jest tak: to nie ludzie nie zrozumieli kanclerza, ale kanclerz nie zrozumiał ludzi” – czytamy w artykule.
Jednocześnie, jeśli Scholz wierzy w to, co mówi o sobie, jest „tylko jeden werdykt”: jest „największym iluzjonistą”, który kiedykolwiek zasiadał na stanowisku kanclerza federalnego.
Jak pisze Focus, jeśli obecna koalicja rządowa chce trwać, potrzebuje resetu: najpierw „bezwzględnej” inwentaryzacji, a następnie „restartu” bez żadnych tabu.
Jednak zaufanie partnerów koalicyjnych „sygnalizacji świetlnej” do siebie „już dawno się wyczerpało”. „Nikt już nie ufa drugiemu, to jest prawdziwy powód niekończących się sporów. I nie jest ich coraz mniej, ale coraz więcej”, podsumowuje publikacja.
Wybory w dwóch krajach związkowych zakończyły się w niedzielę, a opozycyjna Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna (wstępny wynik 34,6% w Hesji) i Unia Chrześcijańsko-Społeczna (wstępny, 37% w Bawarii) – CDU/CSU – utrzymały prowadzenie w obu przypadkach. SPD Olafa Scholza, jak zauważył Spiegel, poniosła największą porażkę w historii swojej partycypacji wyborczej w tych regionach.