Koszty działalności oraz narastająca konkurencja związana z usługami przejazdów oferowanymi przez aplikacje sprawiają, że branża taksówkarska w Polsce boryka się z poważnymi trudnościami. Zanikają zarówno małe jednoosobowe przedsiębiorstwa, jak i duże korporacje.
POLECAMY: Rzecznik Przedsiębiorców: Faworyzowanie Ukraińców staje się problemem
Kiedyś bycie taksówkarzem oznaczało pewność zatrudnienia. W okresie PRL-u taksówkarz miał dostęp do samochodów i dewiz. Wówczas liczba pasażerów przewyższała liczbę kierowców. W latach 90. zawód ten nadal cieszył się pewnością zatrudnienia, pomimo pewnych ciemnych stron związanych z przestępczością, która widziała w taksówkach łatwe cele. Obecnie w schowkach taksówek trudno znaleźć duże ilości gotówki, a tradycyjne taksówki na ulicach stają się coraz rzadsze.
POLECAMY: Warszawa: Policja zatrzymała naćpanego Ukraińca z przewozu osób na aplikację firmy PROMIN
Według informacji przekazanych przez „Rzeczpospolitą” na podstawie danych Dun & Bradstreet (DnB), od stycznia do września bieżącego roku zniknęło ponad 700 firm z branży taksówkarskiej, a liczba zawieszonych działalności wzrosła o aż 30% w porównaniu z rokiem 2022, osiągając liczbę 3076 firm.
„Po trzech kwartałach 2023 r. nad Wisłą zarejestrowanych było niecałe 51 tys. działalności tego typu, a to oznacza, że od momentu wybuchu pandemii zniknęło blisko 5 tys. firm” — czytamy.
Głównie zamykają się małe jednoosobowe przedsiębiorstwa, co jest charakterystyczne dla tego rynku, ale zanikają także duże korporacje.
Kierowcy skarżą się na wzrastające koszty prowadzenia działalności, w tym ceny paliwa, a także na spadek popytu oraz obciążenia podatkowe. Nie można także pominąć konkurencji, która do tej pory nie istniała. Chodzi tu o usługi przejazdów oferowane przez aplikacje. Mimo że niektóre korporacje utworzyły własne platformy, nie są w stanie skutecznie konkurować z globalnymi graczami i tanią siłą roboczą zza granicy.