Sezon grzewczy w pełni, a wszędzie w Polsce rozpoczęły się intensywne kontrole strażników miejscy, którzy sprawdzają, czym dokładnie ogrzewamy nasze domy. Niestety, nadal zdarzają się sytuacje, w których do pieców trafiają nie tylko typowe materiały opałowe, ale również odpady, butelki plastikowe, płyty meblowe z lakierem, a nawet zużyty olej. Sygnalizowane są coraz częstsze przypadki, gdy sąsiedzi donoszą na emisję czarnego dymu wydobywającego się z kominów w okolicy. Za spalanie toksycznych substancji grozi znaczny mandat.
Sławomir Smyk, starszy inspektor Straży Miejskiej w Warszawie, podkreślił w rozmowie z money.pl, że choć zauważalne są postępy, wynikające zarówno z kampanii informacyjnych, jak i wsparcia finansowego na wymianę przestarzałych urządzeń grzewczych, to droga do osiągnięcia idealnej sytuacji jest jeszcze długa. Kontrole często ujawniają przypadki osób, które wciąż korzystają z przestarzałych kotłów, w lokalnym żargonie nazywanych „kopciuchami”, choć powinny dawno zostać wycofane z użytku.
Ostatnio strażnicy miejscy musieli interweniować wielokrotnie, między innymi w przypadku stolarza z Białołęki. Przedsiębiorca ogrzewał swoje warsztaty spalając fragmenty lakierowanych płyt meblowych w starym kotle. Emisja toksycznych substancji z pieca zagrażała całej okolicy, ale dla właściciela firmy liczyły się głównie oszczędności, mimo potencjalnego zagrożenia dla zdrowia mieszkańców. Dochodziło do takich incydentów, mimo że coraz więcej osób zdaje sobie sprawę z konieczności korzystania z bardziej ekologicznych i bezpiecznych metod ogrzewania. Czy więc potrzebne są bardziej surowe kary, by skuteczniej zniechęcić do stosowania tego rodzaju niebezpiecznych praktyk?
Ruszyły kontrole. Sprawdzą czym palimy w piecach
Poza standardowymi odpadami, do pieców często trafiają materiały nietypowe, takie jak laminowane drewno, płyty wiórowe czy różnego rodzaju tworzywa sztuczne. To nie tylko problem w przypadku domów, ale także dotyka nieruchomości przeznaczonych na cele przemysłowe, gdzie spalany bywa nawet zużyty olej.
Kontrole mające na celu sprawdzenie rodzaju używanego opału są przeprowadzane przez straż miejską lub urzędników gminy, a nawet przy wsparciu policji. Mogą to być zarówno domy zamieszkane, jak i te przeznaczone na cele komercyjne. Właściciel ma obowiązek umożliwić służbom dokonanie inspekcji. W przeciwnym razie grozi mu poważne naruszenie kodeksu karnego, a konkretnie artykułu 225 paragrafu 1, który stanowi, że „osoba, która uniemożliwia lub utrudnia uprawnionej do przeprowadzenia kontroli w zakresie ochrony środowiska lub osobie jej pomagającej wykonanie ich obowiązków służbowych, podlega karze pozbawienia wolności do trzech lat”.
Za palenie odpadami grozi mandat
Podczas inspekcji coraz częściej wykorzystuje się drony. Te latające urządzenia są teraz nieodłącznym narzędziem, pomagającym w namierzaniu miejsc z nielegalnymi emisjami. Drony wyposażone w specjalne urządzenia zbierają próbki powietrza, które następnie są analizowane pod kątem ewentualnych nieprawidłowości. W przypadku wykrycia problemów, kontrola może dotrzeć bezpośrednio do domu właściciela.
Jednak sprawy nie wyglądają dobrze jeśli chodzi o te kontrole. Ich ilość spadła, a pracownicy gmin stali się bardziej pobłażliwi, często wystawiając symboliczne mandaty. Na szczęście sytuacja z paleniem odpadów jest stosunkowo dobra, ale tylko z wyjątkiem Warszawy, gdzie wszelkie naruszenia przepisów są surowo karane – tak przynajmniej twierdzi Piotr Siergiej, rzecznik Polskiego Alarmu Smogowego, w rozmowie z portalem.
Raport PAS ukazuje, że tam, gdzie działa straż miejska, zgłoszenia są znacznie liczniejsze. Na Mazowszu zgłoszeń jest ponad cztery razy więcej w porównaniu do gmin bez straży. W Małopolsce tylko 5% sprawdzonych przypadków kończy się wykryciem wykroczenia, a w gminach bez straży jest to zaledwie 2%. W 2022 roku aż 38% naruszeń przepisów w gminach bez straży pozostało bez żadnych kar, podczas gdy w gminach z obecnością straży odsetek ten wynosił 26%.
Za spalanie odpadów w piecu grozi mandat do 500 zł. W przypadku celowego i rażącego łamania przepisów istnieje również możliwość skierowania sprawy do sądu, gdzie kara pieniężna może sięgnąć nawet 5000 zł. Niemniej jednak, średni mandat to zaledwie 200 zł.