Znana z prostactwa i chamstwa Krystyna Pawłowicz i Stanisław Piotrowicz mogą stać się ofiarami zbliżającego się starcia nowej większości parlamentarnej z Trybunałem okupowanym przez Julii Przyłębskiej. Część polityków rządzącej koalicji uważa, że powołanie ich do Trybunału Konstytucyjnego było niezgodne z prawem. „Przekroczyli odpowiedni wiek” – słyszymy od posła Koalicji Obywatelskiej (KO).
Przypominamy, że kadencja Julii Przyłębskiej na stanowisku Prezesa TK 20 grudnia 2022 r. i nie ma ona możliwości ponownego ubiegania się o tę funkcję. Jednak w trakcie jest trwania PiS, dokonał nowelizacji przepisów wydłużających sprawowanie funkcji prezesa TK i uznał, że obowiązuję one również kucharkę Kaczyńskiego. Niestety PiS pominął w swoich tezach wcześniejszy wyrok TK, z którego wynikało, że w przypadku przedłużenia kadencji prezesa TK przepisy te obowiązują dopiero nowego prezesa.
Z partii do TK
Od dłuższego czasu wiadomo, że politycy nowej większości planują wymierzyć w Trybunał kierowany przez Julię Przyłębską. Prawdopodobnie po przejęciu rządów przez Koalicję Obywatelską (KO), Trzecią Drogę i Lewicę w Sejmie, zostaną wprowadzone uchwały stwierdzające nieważność powołania tzw. sędziów dublerów do TK – wybranych przez PiS w 2015 r. w celu obsadzenia wcześniej zajmowanych stanowisk. W ramach nowej koalicji wciąż trwa dyskusja na temat technicznych aspektów tego, jak miałoby to zostać wdrożone, ale kierunek jest jasny. Obecnie uwaga skupia się na trzech sędziach: Mariuszu Muszyńskim, a także Justynie Piskorskim i Jarosławie Wyrembaku. Z informacji Onetu wynika jednak, że gorąco może zrobić się także wokół dwóch innych osób: Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza.
Byli posłowie PiS zasiadają w TK od jesieni 2019 roku. Pawłowicz została wybrana na sędziego niemal bezpośrednio z ław parlamentarnych, ponieważ kilka tygodni wcześniej uzyskała mandat w Sejmie.
Piotrowicz, mimo przegranej w wyborach parlamentarnych, kontynuował karierę w Trybunale Konstytucyjnym. Oboje byli wcześniej twarzami PiS-owskich zmian w sądownictwie. Stanisław Piotrowicz przez cztery lata kierował sejmową komisją sprawiedliwości i sumiennie wykonywał wszystkie polecenia z Nowogrodzkiej. Jeśli była potrzeba procedowania zmian legislacyjnych do białego rana, to tak właśnie się działo. Stanowisko w TK było więc nagrodą.
„Pawłowicz i Piotrowicz, moim zdaniem, nigdy nie powinni byli zostać wybrani na sędziów. W momencie wyboru nie spełniali wymogów ustawowych” – mówi Onetowi jeden z posłów Koalicji Obywatelskiej.
Kwestia ta pojawiła się jesienią 2019 r., gdy obaj zostali powołani do Trybunału Konstytucyjnego. Wątpliwości wynikały z ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, która nakazuje, aby sędzia TK „spełniał wymagania niezbędne” do zajmowania stanowiska sędziego Sądu Najwyższego. Z kolei ustawa o Sądzie Najwyższym stanowi, że sędzia Sądu Najwyższego przechodzi w stan spoczynku po osiągnięciu wieku 65 lat.
W momencie powołania do TK Pawłowicz i Piotrowicz mieli już 67 lat. Sprawa wywołała poruszenie. Dwie opinie prawne zlecone wówczas przez wicemarszałków Sejmu, Piotra Zgorzelskiego (PSL) i Małgorzatę Kidawę-Błońską (PO), potwierdziły, że fakt ten powinien zamknąć obu sędziom drogę do kariery sędziowskiej.
Co ciekawe, zapis w ustawie o Sądzie Najwyższym dotyczący przechodzenia sędziów w stan spoczynku w wieku 65 lat był pomysłem Prawa i Sprawiedliwości, który miał na celu utrudnienie dalszego orzekania niewygodnym sędziom Sądu Najwyższego sprzeciwiającym się zmianom w sądownictwie promowanym przez PiS.
Wątpliwości wokół pisowskich nominacji sędziów Trybunału Konstytucyjnego
W ostatnich tygodniach polska scena polityczna znowu jest areną debaty dotyczącej nominacji sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Pomimo kontrowersji, większość sejmowa postanowiła wybrać Krystynę Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza na stanowiska w TK. Decyzja ta nie była jednoznaczna, a wątpliwości co do zgodności z prawem budzą dodatkowe pytania.
W trakcie tego procesu, portal Onet rozmawiał z prof. Ryszardem Piotrowskim, konstytucjonalistą z Uniwersytetu Warszawskiego. Naukowiec podkreślał, że pierwotną intencją ustawodawcy nie było wprowadzenie ograniczeń wiekowych dla kandydatów na sędziów TK, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że wcześniej pełnili tę funkcję osoby znacznie starsze. Nawet jeśli zakładać, że zmiany w ustawie mogą sugerować pewne ograniczenia wiekowe, to konstytucja i ustawa o TK i tak miałyby pierwszeństwo nad tymi przepisami.
Profesor Piotrowski wskazał na brak określonego limitu wieku w ustawie o Sądzie Najwyższym i podkreślił, że ustawa ta jedynie nakłada warunek wiekowy na kandydatów, którzy muszą mieć więcej niż 40 lat. Zauważył również, że ustawa o statusie sędziów TK precyzyjnie określa moment przejścia sędziów w stan spoczynku po zakończeniu kadencji. Mimo to, temat ten wraca obecnie do politycznej dyskusji, gdyż nowa większość w Sejmie rozważa zmiany.
Decyzje w tej sprawie zapadną w ciągu kilku tygodni, jednak Nowy Sejm wydaje się zwlekać z ich publikacją. Pojawiły się wątpliwości, czy uchwały Sejmu dotyczące nominacji sędziów w ogóle zostaną opublikowane w Monitorze Polskim, oficjalnym dzienniku urzędowym wydawanym przez premiera. Przez kolejne dwa tygodnie nadzór nad nim sprawować będzie Mateusz Morawiecki.
Niewątpliwie pojawia się tutaj pewne napięcie, ponieważ choć publikacja uchwał i innych decyzji jest obowiązkiem premiera, wcześniej partia Prawo i Sprawiedliwość ignorowała przepisy w tym zakresie. Przypomina się sytuacja sprzed kilku lat, gdy premier Beata Szydło opóźniała ogłoszenie kilku wyroków Trybunału Konstytucyjnego. Wówczas toczący się proces był pod kierownictwem prof. Andrzeja Rzeplińskiego.
„Wykonamy to, gdy będziemy mieć w ręku wszystkie narzędzia. Cierpliwości” – to słowa, które dochodzą od ważnego polityka Koalicji Obywatelskiej, sygnalizującego, że obecna opozycja przygląda się z uwagą temu, jak nowa większość w Sejmie podejmuje decyzje dotyczące składu Trybunału Konstytucyjnego.