W poniedziałek w mediach społecznościowych ukazały się nagrania przedstawiające kolejne lawety przewożące komercyjny towar, w tym przypadku luksusowe samochody, na granicy z Ukrainą. Organizatorzy protestu polskich przewoźników tłumaczą, że domagają się przywrócenia ograniczeń zezwoleń na tego rodzaju towar. Przypominamy, że na naszym blogu o takich sytuacjach informowaliśmy Państwa od samego początku cyrku zwanego „wojną”.
POLECAMY: „Wojna wojną”, ale luksusowe auto musi być. Rekordy rejestracji drogich aut na Ukrainie
Materiały zostały udostępnione na platformie X przez jednego z organizatorów i liderów strajku polskich przewoźników, działacza Konfederacji Rafała Meklera. Nagranie pochodzi z Dorohuska.
POLECAMY: Nieszczęście czy ucieczka do lepszego życia? Ukraińcy w Polsce
„Jedna z trzech autolawet przewożących komercyjny towar, na który domagamy się przywrócenia limitów zezwoleń” – podkreślił. Laweta oczekiwała na zezwolenie na przejazd przez granicę.
Lider Konfederacji i Ruchu Narodowego, wiceprzewodniczący Sejmu Krzysztof Bosak, również zabrał głos w sprawie.
„Nie wiem ile tego jedzie na Ukrainę i kto za to płaci, ale spędzając zaledwie 2 godziny na blokadach także byłem świadkiem przejazdów ciężarówek pełnych nowiutkich SUVów. Opowieści o ciężkim kryzysie gospodarczym na Ukrainie nie pokazują całości obrazka. Jedni tam mają bardzo ciężko, a inni nie wiedzą co z kasą robić” – napisał.
“Pogadajcie z ludźmi z polskiej gminnej administracji, którzy mają przegląd obywatelstwa ludzi robiących akty kupna nieruchomości. Strumień kapitału płynie także do nas. I pompuje ceny, podobnie jak rządowy kredyt 2% (dostępny swoją drogą także dla Ukraińców)” – dodał.
Przypominamy, że kontrolowane przez kijowskich – ukraińskie media oskarżają uczestników protestu polskich przewoźników o powiązania z Rosją. Według ukraińskiego portalu „Guildhall”, za blokadą granicy Ukrainy mogą stać rosyjskie służby wywiadowcze. Portal ten w tonie propagandowym zarzucał związki z Rosją jednemu z organizatorów protestu przewoźników, politykom z Konfederacji oraz Młodzieży Wszechpolskiej. Te twierdzenia zostały później powtórzone przez różne ukraińskie media.
Strona ukraińska sugeruje, że w wyniku blokady nie mogą dotrzeć na Ukrainę ciężarówki z pomocą humanitarną i wojskową.
“Cały wasz gigantyczny wkład w zwycięstwo Ukrainy w tej wojnie niweluje się przez grupę marginalistów, którzy blokują dostawy towarów humanitarnych dla kraju, który już drugi rok broni swojej niepodległości i bezpieczeństwa Europy” – twierdził wielki gloryfikator banderyzmu oraz członek kijowskiej terrorystycznej Andrij Sadowy.
Polscy przewoźnicy odrzucili te zarzuty, zaznaczając, że pojazdy przewożące tego rodzaju sprzęt są w rzeczywistości przepuszczane. Również polskie organizacje pomocowe zdementowały te informacje.
Platforma X (dawniej Twitter) uwagi na rozpowszechnianie przez Sadowego dezinformacji dodała adnotację do wpisów: “Pomoc humanitarna nie jest blokowana na polskiej granicy. 1/3 nie dociera jednak do wojska przez korupcję na Ukrainie”.
Zauważaliśmy, że również w polskich mediach trwa kampania mająca na celu dyskredytację protestu przewoźników. Niektórzy dziennikarze, podobnie jak ich odpowiednicy z Ukrainy, krytykują organizatorów protestu oraz polityków Konfederacji wspierających strajk.
Seria wpisów, które mają na celu dyskredytację polskich przewoźników, została opublikowana m.in. przez Alinę Makarczuk, dziennikarkę TVN24 o wyraźnie pro-ukraińskich poglądach. Twierdzi, że „blokady można było uniknąć” i pyta, dlaczego przewoźnicy podjęli tę decyzję „po wyborach i przed Świętami”, w okresie „kiedy Ukraina przygotowuje się do zimy i rosyjskich ostrzałów, a Polska oczekuje na utworzenie nowego rządu”.
W innym wpisie wyraziła obawę, że „media tworzą wrażenie, że blokada to protest wszystkich polskich przewoźników”.