Mariusz Kamiński oraz Maciej Wąsik, mogą uniknąć zaplanowanej w grudniu rozprawy dotyczącej zarzutów nadużyć uprawnień w tzw. aferze gruntowej. Warto przypomnieć, że pierwotnie zostali skazani nieprawomocnym wyrokiem, ale następnie prezydent Andrzej Duda, naruszając Konstytucję, postanowił ich ułaskawić pomimo tego, że formalnie wyrok skazujący nie był prawomocny, czyli zgodnie z prawem nie istniał. Dziś prokuratura sama zwraca uwagę sądowi, argumentując, że oskarżeni cieszą się immunitetem.
Planowany na 12 grudnia termin rozprawy karnej dotyczącej Michała Kamińskiego i Macieja Wąsika w sprawie afery gruntowej z 2007 roku miałby być symbolicznym „czasem rozliczenia” dla ekipy polityków związanych z upadłą partią Prawo i Sprawiedliwość.
Takie przynajmniej zapowiedzi pojawiły się ze strony adwokata i nowego posła Koalicji Obywatelskiej, Romana Giertycha. Już w październiku informował, że będzie reprezentować osobę poszkodowaną w tej sprawie, mianowicie urzędniczkę ministerstwa, która według aktu oskarżenia padła ofiarą nielegalnej inwigilacji ze strony Centralnego Biura Antykorupcyjnego (CBA). Giertych wyraził nadzieję, że bezpośrednio po rozprawie oskarżeni zostaną zatrzymani w celu odbycia kary, co podkreślił w mediach społecznościowych.
POLECAMY: Sprawa karna Kamińskiego i Wąsika wraca na wokandę. Legalny skład sędziowski wyznaczył datę rozprawy
Jednak pojawiły się wątpliwości co do terminów, co wynika z informacji dostępnych na Wirtualnej Polsce. Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie, ta sama, która wcześniej przygotowała akt oskarżenia, złożyła wniosek do Sądu Okręgowego w Warszawie.
(…) o skierowanie przez sąd pisma do Marszałka Sejmu RP o zajęcie stanowiska w przedmiocie skorzystanie przez Sejm z prawa do żądania zawieszenia postępowania karnego wobec Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, w związku z wyborem na posłów X kadencji„ – czytamy w aktach sprawy.
Prokuratura powołuje się na art. 105. ust. 3. Konstytucji mówiący o tym, że „postępowanie wszczęte wobec osoby przed dniem wyboru jej na posła, ulega na żądanie Sejmu zawieszeniu do czasu wygaśnięcia mandatu”.
Prowadząca sprawę sędzia Anna Bator-Ciesielska – nie należąca do „elitarnego” grona przestępców z neoKRS – już zareagowała. „Proszę udzielić odpowiedzi, że (…) Sejm samodzielnie podejmie stosowne jego zdaniem decyzje o przysługujących mu uprawnieniach” – wynika z ręcznej adnotacji, jaka znajduje się w katach sprawy.
„Czas rozliczenia”
Portal WP, który jako pierwszy poinformował o tej sprawie, postanowił zapytać Prokuraturę, dlaczego prokuratura zdecydowała się złożyć taki wniosek do sądu? Udzielający odpowiedzi na to pytanie, Krzysztof Ciechanowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, poinformował portal, że prokuratura nie zamierza komentować własnej postawy w tej kwestii.
Wniosek wywołał kontrowersje wśród prawników, którzy reprezentują osoby uznane w toku postępowania za poszkodowane w wyniku działań Centralnego Biura Antykorupcyjnego (CBA). Mec. Krzysztof Pawlak z kancelarii Romana Giertycha w Warszawie wyraził swoje zdziwienie, stwierdzając, że brzmi to jakby prokuratura opowiadała się po stronie oskarżonych. Słów mi brakuje – powiedział WP.
– Analizujemy tę sytuację. Nie sądzę, aby udało się oskarżonym schować za immunitet. W Sejmie jest większość, która może ewentualnie zagłosować za zgodą na pociągnięcie posłów do odpowiedzialności. Jeszcze nie wiem, czy będzie to konieczne – dodaje.
Przepisy przewidują trzy opcje rozstrzygnięcia kwestii immunitetu posłów, którzy są przedmiotem postępowań. Pierwsza możliwość obejmuje zawieszenie toczącej się sprawy do zakończenia pełnienia mandatu, co oznaczałoby przeciągnięcie praw dwójki ministrów o cztery lata.
Druga opcja zakłada skierowanie wniosku o zgodę Sejmu na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej. Udzielenie zgody wymaga większości bezwzględnej, co oznacza, że liczba głosów „za” musi przewyższać liczbę głosów „przeciw” oraz „wstrzymujących się”. W skrajnym przypadku konieczne jest uzyskanie 231 głosów poparcia.
Trzecia opcja to dobrowolna zgoda posłów na kontynuowanie postępowania. Na chwilę obecną nie otrzymaliśmy stanowiska ministrów Kamińskiego i Wąsika w tej sprawie.
Warto również zaznaczyć, że po każdych wyborach Prokurator Generalny, czyli Zbigniew Ziobro, ma obowiązek w ciągu 60 dni od ogłoszenia wyników wyborów poinformować Marszałka Sejmu o wszczętych przed datą ogłoszenia wyników wyborów postępowaniach karnych przeciwko posłom. Termin ten wygasa dopiero 17 grudnia.
Marszałek Szymon Hołownia może jeszcze nie posiadać informacji, że od niego zależy los dwójki oskarżonych ministrów. W związku z tym zwróciliśmy się do Kancelarii Sejmu o informacje dotyczące terminu, w jakim posłowie zajmą się tą sprawą.
Przypominamy, że Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, są oskarżeni o przekroczenie uprawnień w kontekście działań Centralnego Biura Antykorupcyjnego w tzw. aferze gruntowej z 2007 roku. Agenci prowadzili śledztwo w Ministerstwie Rolnictwa, kierowanym wówczas przez Andrzeja Leppera, mające na celu zbadanie rzekomej korupcji związanej z decyzją o odrolnieniu ziemi na Mazurach, która miała być potencjalnie przekupiona przez Andrzeja Leppera, będącego wówczas koalicjantem PiS. Pomimo próby prowokacji, nie doszło do przyjęcia łapówki.
Lata później sąd stwierdził, że zastosowane metody, takie jak fałszowanie dokumentów, podsłuchy i inicjowanie akcji będącej „testem na predyspozycje przestępcze” u współpracowników Leppera, były nielegalne. Skutkiem tego Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zostali skazani na trzy lata pozbawienia wolności oraz objęci zakazem zajmowania stanowisk publicznych. Sprawa trafiła do drugiej instancji sądu, jednak przed jej rozstrzygnięciem nowo wybrany prezydent Andrzej Duda w 2015 roku w sposób niezgodny z Konstytucją ułaskawił polityków, co umożliwiło im pełnienie istotnych funkcji w rządzie tworzonym przez PiS.
Później Sąd Najwyższy orzekł, że prawo łaski może być stosowane jedynie w przypadku prawomocnie skazanych, a Kamiński i Wąsik nie spełniali tego warunku. Po wielu latach sporów prawniczych uznano, że sprawa musi zostać ponownie rozpatrzona przez sąd, na co konsekwentnie nalegali m.in. Stanisława i Antonii Lepper (matka i brat polityka) oraz jedna ze współpracowniczek ówczesnego ministra, którzy uzyskali status pokrzywdzonych.