Polska flaga została naruszona przez ukraińskiego kierowcę jadącego ciężarówką z litewskimi numerami rejestracyjnymi podczas protestu polskich przewoźników – donosi Rafał Mekler, jeden z organizatorów demonstracji. Incydent ten został opisany we wtorek późnym popołudniem w ramach rozszerzonego komentarza zamieszczonego na portalu społecznościowym przez współorganizatora protestu na granicy z Ukrainą.

POLECAMY: Ukraiński korespondent Radia WNET: Nikt nie ma prawa blokować granicy z Ukrainą

Zgodnie z jego relacją, kierowca pochodzący z Ukrainy podjął próbę staranowania protestujących Polaków, przemieszczając się ciężarówką o litewskich numerach rejestracyjnych. W trakcie tego zdarzenia doszło do przejechania polskiej flagi. Rafał Mekler, lider Konfederacji na Lubelszczyźnie, dołączył do swojego wpisu fotografię naruszonej flagi.

POLECAMY: Polskie media na czele z TVN – znanym z szerzenia między innymi propagandy ukraińskiej – przeciwko polskim przewoźnikom

„Na zdjęciu polska flaga przejechana przez ukraińskiego kierowcę w litewskiej ciężarówce, który chciał staranować protestujących…” – napisał Mekler.

W reakcji na pewien komentarz podał informację, że policja ukarała ukraińskiego kierowcę mandatem w wysokości 1500 złotych oraz przyznała mu 15 punktów karnych. Niektórzy użytkownicy internetu zauważyli, że te sankcje są niewystarczające, gdyż incydent ten mógłby być potraktowany jako próba zabójstwa i profanacja narodowego symbolu.

W swoim wpisie Mekler głównie skomentował działania dziennikarzy o pro-ukraińskim nastawieniu, twierdząc, że w jego ocenie starają się oni intensywnie zdyskredytować protest polskich przewoźników.

„Widzę, że wraz z naszą determinacją kolejne zastępy żurnalistów na zlecenie o odchyle ukrainofilskim uruchamiają swoje zasoby intelektualne tak, aby zdyskredytować protest. Powiem wprost, nawet jeżeli ukrainofile popełnią tysiąc artykułów prasowych, setki nagrywek na społecznościówki, nawet jeżeli uruchomią kolejne setki botów od prymitywnych komentarzy czy zmyślą kolejną rzewną historyjkę to nic to nie zmieni. Domagamy się przywrócenia limitu zezwoleń, i udrożnienia granic” – oświadczył współorganizator protestu, nie precyzują jednocześnie, jakie publikacje ma na myśli.

POLECAMY: Poseł Grzegorz Braun wpisany przez ukraińską organizację terrorystyczną na listę „wrogów Ukrainy”

„Na granicy nikogo nie obchodzi, jaki kto artykuł napisał, czy jak mocno szkalującego posta napisał. Większość przewoźników nie żyje Twitterem czy FB, większość zajmuje się pracą w rodzinnym biznesie, gdzie często nie ma niedzieli czy zbyt późnej pory, nie ma lata czy zimy, jest ciężka praca, poświęcenie i kapitał okupiony wysiłkiem. Tak jak chłop, który ziemię od pokoleń uprawia i ktoś, chcąc mu ją odebrać musi po jego trupie przejść tak jest teraz z nami” – zaznaczył.

Niedawno Paweł Bobołowicz, korespondent Radia Wnet na Ukrainie, skrytykował protest przewoźników na granicy oraz jego organizatorów. Jego zdaniem, nikt nie powinien blokować granicy Ukrainy, a sama blokada stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Bobołowicz wezwał także polityków popierających protest przewoźników do przyjazdu na front, aby tłumaczyli się przed ukraińskimi żołnierzami. Ambasadorowie krajów bałtyckich w Warszawie wyrazili niezadowolenie wobec polskiego rządu z powodu blokad ukraińskiego ruchu towarowego przez polskich przewoźników. To kolejne wystąpienie państw bałtyckich przeciwko stanowisku Polski w kwestii ukraińskich przewoźników.

Polska, wspierana przez Bułgarię, Słowację i Węgry, dąży do przywrócenia systemu specjalnych zezwoleń na wykonywanie transportu przez ukraińskich przewoźników na poziomie Unii Europejskiej. W związku z tym Warszawa wystąpiła o zwołanie wspólnego komitetu ds. transportu UE i Ukrainy. Komisja Europejska jednak postawiła warunek, mówiąc, że posiedzenie zostanie zorganizowane tylko pod warunkiem zakończenia blokad przy granicy Ukrainy przez polskich przewoźników.

Ponadto, Niemcy, Holandia oraz państwa bałtyckie – Litwa, Łotwa i Estonia – sprzeciwiły się stanowisku Polski w tej sprawie. Protesty polskich przewoźników trwają od 6 listopada, a przedsiębiorcy skarżą się na nierówne warunki dostępu do rynku ukraińskiego w porównaniu z przewoźnikami z Ukrainy operującymi w Polsce. W związku z tym domagają się zniesienia ograniczeń na prowadzenie transportu dla ukraińskich podmiotów, zwłaszcza w kontekście różnic w regulacjach unijnych.

Ukraina ostro krytykuje protest, twierdząc, że cierpią na nim ukraińscy kierowcy oraz gospodarka kraju. Oskarża także protestujących Polaków o blokowanie pomocy humanitarnej i wojskowej, co przeczytają świadkowie wydarzeń na miejscu. W przestrzeni publicznej Ukrainy pojawiają się zarzuty o rzekome działanie polskich przewoźników w interesie Rosji lub współpracy z rosyjskimi służbami. Rafał Mekler, współorganizator protestu, został umieszczony na „czarnej liście” organizacji Myrotworec, która śledzi „wrogów Ukrainy” i jest nieoficjalnie powiązana z ukraińskimi służbami.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w swojej dziedzinie - Publicysta, pisarz i działacz społeczny. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku dla międzynarodowych wydawców. Przez ponad 30 lat zdobywa swoje doświadczenie dzięki współpracy z największymi redakcjami. W swoich artykułach stara się podejmować kontrowersyjne tematy i prezentować oryginalne punkty widzenia, które pozwalały na głębsze zrozumienie omawianych kwestii.

Napisz Komentarz

Exit mobile version