Sąd skazał Lesława L., dyrektora szpitala HCP w Poznaniu, na karę grzywny oraz zadośćuczynienie za popełniony błąd medyczny, który zagrażał życiu pacjenta z krwiakiem mózgu. Decyzja sądu uznaje, że lekarz nie zlecił koniecznego badania tomograficznego, a zamiast tego błędnie skierował nieprzytomnego pacjenta na oddział toksykologii, zakładając, że był on pod wpływem narkotyków. Warto jednak zaznaczyć, że wymierzone kary są jedynie symboliczne.
POLECAMY: Nowa grupa z przywilejami u lekarza i w szpitalach. Przepisy już obowiązują
Historia pacjenta, Marcina W., rozpoczęła się od urazu głowy podczas bójki w centrum Poznania. Mężczyzna po raz pierwszy trafił do szpitala HCP, ale opuścił placówkę z własnej woli z powodu długiego oczekiwania na pomoc medyczną. Kiedy jego stan się pogorszył, przywieziono go ponownie karetką. Lesław L., dyrektor szpitala, który pełnił dyżur na SOR, nie zauważył rany na głowie pacjenta i odmówił zlecenia badania tomograficznego, argumentując, że urządzenie było niesprawne. Zamiast tego skierował pacjenta na oddział toksykologii, sugerując, że jest on naćpany, co okazało się być błędne.
Badania na toksykologii wykluczyły obecność narkotyków u pacjenta, ale ujawniły problemy neurologiczne. Następnie pacjenta przekierowano do innego szpitala, gdzie przeprowadzono tomografię, potwierdzając krwiak mózgu. Stan pacjenta z czasem się pogarszał, trafiając ostatecznie na salę operacyjną, a następnie pozostając w śpiączce przez kilka tygodni. Chociaż udało się uratować życie pacjenta, nie udało się przywrócić mu pełnej sprawności, a jego życie jest teraz naznaczone tragedią trwającą od sześciu lat.
Sąd ocenił, że Lesław L. popełnił błąd, nie przeprowadzając niezbędnego badania i nie kierując pacjenta do właściwej jednostki medycznej. Wyrok skazał go na karę grzywny w wysokości 12 tys. zł oraz zadośćuczynienie dla poszkodowanego w kwocie 20 tys. zł. Jednocześnie sędzia zaznaczyła, że sam pacjent przyczynił się do swojego stanu, oddalając się ze szpitala i opóźniając leczenie. Wyrok nie jest ostateczny, co oznacza, że może być jeszcze przedmiotem apelacji.