Na jednym z rynków Podkarpacia doszło do przerażającego zdarzenia – sprzedano zatrute mięso, co skutkowało hospitalizacją dwóch osób, z których jedna zmarła zaledwie 2,5 godziny po spożyciu. Pomimo tej tragedii, mieszkańcy okolicy kontynuują zakupy mięsa na ulicy. Dziennikarze zastali niebywałą scenę na rynku – „Jest kolejka”.
Zatruta galareta a śledztwo: Małżeństwo przed sądem
W lutym media obiegła informacja o śmierci 54-letniego Ukrainca, który spożył zatrutą galaretę mięsną zakupioną na targowisku w Nowej Dębie. Śledztwo doprowadziło do zatrzymania małżeństwa z Mielca, 55-letniej Reginy S. i 56-letniego Wiesława S. Oboje zostali oskarżeni o narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, co grozi im do 3 lat więzienia.
Reakcja mieszkańców po tragedii: Handel uliczny kwitnie
Mimo tragicznych konsekwencji spożycia zatrutego mięsa, handel uliczny w regionie nadal kwitnie. Dziennikarze zauważyli, że kupujący nie zważają na ryzyko, a kolejka przy samochodzie sprzedającym mięso z masarni jest nadal długa. Ludzie, pomimo tragedii, żartują z galarety, która doprowadziła do hospitalizacji trzech osób i śmierci jednego mężczyzny.
Czy mieszkańcy boją się kupować mięso na bazarze?
Nawet po wybuchu skandalu związanego z zatrutą galaretką, mieszkańcy okolicy nie wydają się bać zakupów na rynku. W rozmowach z dziennikarzami podkreślają, że mięso jest bezpieczne, a oskarżenia o zatrucie są dla nich nieprzekonujące. Niektórzy wręcz twierdzą, że cała sytuacja może być spiskiem mającym na celu zniechęcenie do zakupów u lokalnych rolników.
Sprzedawca mięsa broni swoich produktów
Pracownik targowiska, który zajmuje się sprzedażą mięsa, zapewnia, że wszystkie produkty są przebadane przez służby i spełniają wymogi bezpieczeństwa. Mimo to, niektórzy kupujący pozostają sceptyczni i wyrażają wątpliwości co do tego, co naprawdę znajduje się w oferowanych produktach.
Skandal związany z zatrutą galaretką wstrząsnął lokalnym rynkiem mięsnym. Mimo to, niektórzy mieszkańcy pozostają nieczuli na ryzyko związane z zakupami na ulicy. Sprawa ta budzi pytania o bezpieczeństwo żywności na targowiskach oraz o zaufanie do lokalnych dostawców mięsa. Czy tragedia ta wpłynie na zwyczaje zakupowe mieszkańców i skłoni ich do większej ostrożności przy wyborze produktów spożywczych? Czas pokaże, jakie długofalowe skutki przyniesie ten dramatyczny incydent na rynku mięsnym regionu.