Postać Kristiny Voronovskiej, która w maju została asystentką Donalda Tuska, wzbudza od wczoraj ogromne zainteresowanie internautów, którzy starają się wyszukać kolejne szczegóły z jej życia. Wirtualna Polska zweryfikowała informacje dotyczące kobiety. Jak przekonuje szef kancelarii premiera Jan Grabiec, „została sprawdzona przez służby” – Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
POLECAMY: „Kapłanka miłości” Kristina prosto z Ukrainy to nowa asystentka Tuska
Kim jest Kristina Voronovska?
Chociaż Kristina Voronovska vel „kapłanka miłości” jest asystentką społeczną posła Donalda Tuska od 7 maja, to dopiero w środę sprawa zaczęła wzbudzać zainteresowanie. Prowadzący konto o nazwie „hipopokryzja” w portalu X (dawniej Twitter) jako pierwszy podał informację, że jedną z dwóch asystentek premiera jest właśnie Voronovska. Informacje na ten temat są publiczne – wykaz pracowników i współpracowników, w tym asystentów społecznych, jest dostępny na stronach Kancelarii Sejmu.
Przeszłość i wykształcenie
Do wpisu dodane były prywatne zdjęcia z konta na Instagramie i informacja, że kobieta określa się jako #ukrainiangirl oraz często bywa w Sopocie. Kolejni użytkownicy z każdą godziną dodawali nowe informacje dotyczące Voronovskiej – wcześniej miała pracować w biurze krajowym PO oraz salonie kosmetycznym Dream of Beauty w Warszawie. Salon informował, że Voronovska jest „absolwentką kosmetologii, zakochaną w anatomii skóry”. Jak przekonują pracownicy salonu, już tam nie pracuje.
Pochodzenie i związki z Rosją
Pojawiły się również niepokojące sugestie: że ma krewnych w Rosji, którzy wspierają wojnę z Ukrainą, oraz że urodziła się w Polsce, ale niedaleko jednostki ówczesnej Armii Czerwonej. Ogólny odbiór miał być jeden – asystentka posła Donalda Tuska ma niewyjaśnione związki z Rosją. Zapytaliśmy KPRM oraz biuro krajowe PO o życiorys Kristiny Voronovskiej oraz okoliczności, w jakich trafiła do biura Donalda Tuska.
Odpowiedź KPRM i Platformy Obywatelskiej
Portal WP poinformowała, że w odpowiedzi na wysłaną wiadomość odezwał się do niego Jan Grabiec, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Z informacji podanych przez WP wynika, ze Grabiec potwierdził współpracę Donalda Tuska w Kristiną oraz wskazuje na kulisy zatrudnienia. Jak przekonuje – została ona sprawdzona przez służby.
„Krystyna pracuje u nas w Platformie od 2022 roku. Została przyjęta na stanowisko sekretarskie, gdy szukaliśmy nowych ludzi, żeby rozbudować biuro przed kampaniami wyborczymi” – informuje Grabiec.
Wzrost w karierze
Z jego relacji wynika, że kobieta skończyła ekonomię w Ukrainie i pracowała tam w bankowości. W Polsce mieszka od 2018 r. – Szukała pracy w bankach, a gdy nie mogła jej znaleźć, zatrudniła się w gabinecie kosmetycznym. Ale cały czas odpowiadała na zaproszenie rekrutacyjne i tak trafiła do nas. Szefowa naszego biura Monika Krzepkowska uznała, że Krystyna ma potencjał, że dobrze mówi po polsku, bo jest z pochodzenia Polką i że warto dać jej szansę – wspomina Grabiec.
POLECAMY: Internet huczy od plotek. Szef rządu milczy w sprawie swojej nowej asystentki „kapłanki miłości” Kristiny
I dodaje, że przyszła asystentka premiera bardzo szybko wdrożyła się do pracy w partii, objęła stanowisko specjalisty, prowadziła jeden z sekretariatów i z powodzeniem organizowała spotkania dla wielu posłów.
„Była wybijającą się pracownicą i na początku tego roku, gdy tworzyliśmy biuro poselskie posła Tuska, to razem z Moniką Krzepkowską zarekomendowaliśmy szefowi dwie osoby do prowadzenia tego biura, w tym Krysię” – tłumaczy Jan Grabiec. Voronovska jest zatrudniona na umowę zlecenie.
Urodzona w Polsce
Szef kancelarii premiera potwierdza, że Kristina Voronovska urodziła się w Polsce, bo jej ojciec stacjonował w naszym kraju jako żołnierz armii radzieckiej. Mężczyzna jako Ukrainiec wstąpił po powstaniu Ukrainy do tamtejszej armii, dziś jest emerytowanym wojskowym armii ukraińskiej, służył w wojskach lotniczych, obecnie zajmuje się kwestiami bezpieczeństwa i ochrony obiektów. Jak relacjonuje Grabiec, Voronovska wychowywała się na Ukrainie, ale jej dziadkowie mają polskie korzenie. Kobieta ma daleką rodzinę w Rosji, ale wbrew temu, co twierdzą internauci, nie jest to jej siostra.
„To nie są osoby, z którymi ona utrzymuje kontakt. I oczywiście, jak każda osoba, która pojawia się w otoczeniu premiera, została sprawdzona przez polskie służby, które nie miały zastrzeżeń. Nie jest to też osoba, która ma jakikolwiek dostęp do poufnych dokumentów. Zajmuje się relacjami w ramach biura poselskiego” – tłumaczy Jan Grabiec.
Jeden komentarz
Ale wy jesteście w tej platformie naiwni. W Niemczech mówią, że to podwójna agentka. Ruszcie większą głową, a nie małym łbem. Wstyd