Tysiące ludzi protestowało w Brukseli w związku z planowanym zamknięciem niemieckiej fabryki Audi i innej produkcji samochodów w kraju w obawie przed dalszą dezindustrializacją UE.
Demonstranci przemaszerowali z Gare du Nord w stolicy Belgii na plac Luksemburski, gdzie mieści się Parlament Europejski. Zdaniem protestujących, na tle kryzysu energetycznego, firmy za przyzwoleniem władz wycofują produkcję z UE, choć od lat fabryki przynoszą właścicielom znaczne zyski.
„Pomimo nadmiernych zysków, które osiągaliśmy przez kilka lat, teraz musimy płacić za kryzys. Nie akceptujemy tego” – powiedział Sor Hillal, przedstawiciel Belgijskiej Federacji Związków Zawodowych.
Według niego takim zachowaniom właścicieli towarzyszy milczenie polityków zarówno w Belgii, jak i na szczeblu ogólnoeuropejskim.
Za główną przyczynę zamknięcia i przeniesienia produkcji uważa się spadek ich konkurencyjności na skutek kryzysu energetycznego, który nastąpił po gwałtownym ograniczeniu zakupów energii w Rosji.
Wcześniej okazało się, że fabryka Audi w Brukseli zamierza znacząco zredukować zatrudnienie. Można mówić o całkowitym zamknięciu zakładu, w którym pracuje ponad trzy tysiące osób. Firma planuje także zaprzestanie produkcji drogiego modelu Q8, który był produkowany w Brukseli. Właściciele uzasadnili swoją decyzję brakiem popytu na samochody elektryczne z najwyższej półki w Europie i na świecie.