W Stroniu Śląskim, przy ulicy Nadbrzeżnej, puste budynki bloków stoją w milczeniu. Mieszkańcy zostali ewakuowani po tym, jak tama na rzece Morawce pękła, powodując niespodziewaną falę powodziową. Choć wielu z nich sądziło, że są bezpieczni, woda przyszła gwałtownie, nie dając czasu na zastanowienie. Jednym z tych, którzy musieli działać natychmiast, był pan Mateusz, który, będąc w Holandii, na własną rękę ratował swoją rodzinę.
Dramatyczny powrót z Holandii
Pan Mateusz, Polak pracujący za granicą, dowiedział się o powodzi w Stroniu Śląskim podczas pracy w Holandii. — Byłem akurat w pracy, gdy powódź uderzyła. Straciłem kontakt z żoną i dziećmi, którzy byli w naszym mieszkaniu — relacjonuje. Jego reakcja była natychmiastowa – rzucił wszystko i wyruszył w podróż do Polski.
Jego pracodawca, zrozumiawszy powagę sytuacji, natychmiast udzielił mu wsparcia. — Szef powiedział, żebym od razu jechał. Dzwoni teraz, pytając, czy potrzebna jest pomoc. Widział to, co się dzieje, w telewizji — mówi pan Mateusz.
Walka z żywiołem: ratowanie rodziny
Po dwunastogodzinnej podróży, pan Mateusz dotarł do Stronia Śląskiego, gdzie powódź zalała większość okolicy. Wszędzie było pełno wody, a sytuacja stawała się coraz bardziej niebezpieczna. — Brodziłem po pas w wodzie, wynosząc żonę i dzieci z naszego zalanego mieszkania. Musiałem ich przetransportować przez głęboki rów wypełniony wodą — wspomina. W końcu udało mu się przetransportować rodzinę do samochodu, a następnie bezpiecznie zawieźć ich do krewnych, gdzie teraz przebywają.
Niestety, woda nie tylko zalała budynek, ale także porwała samochód jego żony, który stał zaparkowany przed blokiem. — Powódź przyszła i zniszczyła wszystko. Trudno będzie odbudować to miejsce, siła wody była potężna — dodaje mężczyzna z rezygnacją.
Co dalej z blokami?
Niepewność co do przyszłości mieszkań przy ulicy Nadbrzeżnej wciąż trwa. Tomasz Mazurek, prezes spółdzielni mieszkaniowej, informuje, że eksperci dopiero przeprowadzą szczegółowe oględziny budynków. — Jak na razie nie mamy oficjalnych informacji na temat konieczności wyburzenia bloków, jednak fundamenty są wyraźnie podmyte — tłumaczy Mazurek. Dalsze decyzje zależą od wyników oceny specjalistów, jednak mieszkańcy, podobnie jak pan Mateusz, obawiają się, że życie w Stroniu Śląskim, jakie znali, może już nigdy nie wrócić do normy.
Powódź w Stroniu Śląskim: Klęska, która dotknęła setki rodzin
Stronie Śląskie, podobnie jak wiele innych miejsc w Polsce, zmaga się z ekstremalnymi warunkami pogodowymi, które w ostatnich tygodniach doprowadziły do licznych zniszczeń. Pęknięcie tamy na rzece Morawce było jednym z najbardziej dramatycznych wydarzeń, które zmusiło setki mieszkańców do natychmiastowej ewakuacji.
Mimo wysiłków służb ratunkowych, wielu ludzi, takich jak pan Mateusz, musiało działać na własną rękę, aby chronić swoich bliskich. Tragedia ta jest przypomnieniem o potrzebie odpowiedniej infrastruktury i planów zarządzania kryzysowego, które pozwolą na skuteczną ochronę mieszkańców w przyszłości.