Stronie Śląskie, Lądek-Zdrój i Kłodzko stały się ofiarami jednej z najpoważniejszych powodzi w regionie, spowodowanej pęknięciem wału na rzece Morawka. 15 września br., w wyniku intensywnych opadów deszczu, doszło do rozmycia wałów przeciwpowodziowych, co wywołało falę powodzi, która zalała Stronie Śląskie, a następnie okoliczne miejscowości. Lokalne władze i systemy zarządzania kryzysowego znalazły się pod ostrzałem krytyki, gdyż zarzuca się im brak szybkiej reakcji i niepoinformowanie mieszkańców o nadchodzącej katastrofie.

POLECAMY: Lądek-Zdrój po powodzi: Jedyna szkoła podstawowa zniszczona

Przebieg katastrofy

Do pęknięcia tamy doszło o godz. 10:35, kiedy pierwsza fala powodziowa zaczęła przelewać się przez wały. W ciągu godziny doszło do całkowitego przerwania wałów, a około godz. 11:45 woda zaczęła zalewać Stronie Śląskie. Mimo że lokalne władze zostały powiadomione o sytuacji, nie podjęto natychmiastowych działań, co przyczyniło się do eskalacji katastrofy. Jak przyznał burmistrz Stronia Śląskiego Dariusz Chromec, po otrzymaniu informacji o pęknięciu wałów wykonał zaledwie dwa telefony – do starosty powiatu Małgorzaty Jędrzejewskiej-Skrzypczyk oraz do wojewody dolnośląskiego Macieja Awiżenia. Problemy z łącznością miały uniemożliwić dalszą koordynację działań.

POLECAMY: Tama w Międzygórzu poza kontrolą! Krytyczna sytuacja na zbiornikach na Wilczce i Stronie Śląskie

Powódź znana wcześniej w mediach niż w starostwie?

Jednym z najbardziej kontrowersyjnych wątków tej tragedii jest kwestia opóźnionej reakcji służb kryzysowych. Jak podaje lokalna prasa, władze dowiedziały się o powodzi dopiero po tym, jak temat został poruszony przez dziennikarzy. Romuald Piela z „Gazety Kłodzkiej” w rozmowie z wPolsce24 ujawnił, że starosta powiatu była nieświadoma sytuacji, dopóki nie skontaktował się z nią burmistrz Stronia Śląskiego, informując o konieczności ewakuacji mieszkańców. Pomimo wyraźnych sygnałów o nadchodzącej fali powodziowej, procedury kryzysowe nie zostały uruchomione na czas, co doprowadziło do chaosu i opóźnień w ratowaniu ludzi.

Zaskoczeni byli również pracownicy Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego, którzy – jak relacjonowała dziennikarka Joanna Żabska – dowiedzieli się o pęknięciu tamy dopiero po interwencji mediów. Jan Kalfas, dyrektor centrum, oświadczył, że starosta nie przekazała mu na czas informacji o przerwaniu wałów, co w znacznym stopniu utrudniło szybkie podjęcie działań ratunkowych. W konsekwencji Kalfas złożył wypowiedzenie, oskarżając starostę o zaniedbanie swoich obowiązków.

POLECAMY: Tusk 13 września powiedział: „prognozy nie są alarmujące”. Aktualnie powódź idzie w setki milionów strat

Śledztwo prokuratorskie i możliwe konsekwencje

W związku z tragicznymi wydarzeniami, prokuratura wszczęła śledztwo, które ma na celu wyjaśnienie, czy doszło do zaniedbań ze strony władz lokalnych. Jak poinformował prokurator Mariusz Pindera, śledztwo będzie szeroko zakrojone i obejmie nie tylko działania w czasie powodzi, ale również wcześniejsze zaniedbania w zakresie monitorowania stanu wałów i zarządzania kryzysowego.

Wody Polskie, odpowiedzialne za monitorowanie wałów i rzek w regionie, potwierdziły pęknięcie tamy dopiero o godz. 13:05, mimo że informacja ta była znana władzom powiatowym już godzinę wcześniej. W międzyczasie setki mieszkańców zostały odcięte od pomocy, a niektóre z miejscowości były praktycznie odizolowane.

Polityczne i społeczne konsekwencje

Kryzys związany z powodzią na Dolnym Śląsku wzbudził falę oburzenia wśród mieszkańców i komentatorów politycznych. Pojawiły się oskarżenia o celowe wstrzymanie informacji o powodzi przez starostę, która miała osobiste konflikty z dyrektorem centrum zarządzania kryzysowego. Jak podaje anonimowy informator, Jędrzejewska-Skrzypczyk miała ignorować uwagi Kalfasa, co doprowadziło do zaniechań w działaniu służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo mieszkańców.

W rezultacie tej sytuacji prokuratura może postawić zarzuty nie tylko w związku z bezpośrednimi działaniami w czasie powodzi, ale także w kwestii błędów w zarządzaniu kryzysowym i nadzorem nad infrastrukturą przeciwpowodziową.

Wnioski na przyszłość

Tragedia w Stroniu Śląskim oraz okolicznych miejscowościach stanowi poważny test dla lokalnych władz i systemów zarządzania kryzysowego w Polsce. W obliczu zmian klimatycznych i coraz częstszych ekstremalnych zjawisk pogodowych, takich jak powodzie, konieczne jest wprowadzenie lepszych procedur monitorowania infrastruktury oraz zapewnienie, że informacje o zagrożeniach będą natychmiast przekazywane mieszkańcom. Zaniedbania w tym zakresie mogą prowadzić do katastrof na skalę, której można było uniknąć przy właściwym zarządzaniu.

Podsumowanie

Katastrofa związana z przerwaniem wałów w Stroniu Śląskim pokazała, jak ważne jest nie tylko sprawne działanie służb ratunkowych, ale także szybka i rzetelna komunikacja między władzami a społeczeństwem. Śledztwo prokuratorskie oraz postępowania administracyjne mogą przynieść zmiany, które w przyszłości zapobiegną podobnym tragediom. Lokalne społeczności domagają się wyciągnięcia konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za zaniedbania, które doprowadziły do tak poważnych strat materialnych i zagrożenia życia mieszkańców regionu.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomii oraz działań społecznych, doświadczony publicysta i pisarz. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku publikacjami dla międzynarodowych wydawców. Współpracując z czołowymi światowymi redakcjami.

Napisz Komentarz

Exit mobile version