Ostatnie wydarzenia związane z postępowaniami wobec tzw. „pseudo-aktywistów” Ostatniego Pokolenia wzbudziły niemałe kontrowersje. Sąd postanowił złagodzić kary dla grupy 13 osób blokujących ruch na Moście Poniatowskiego w Warszawie i przed koncertem Taylor Swift. Sąd uznał, że ich działania miały na celu zwrócenie uwagi na globalne ocieplenie, co stało się kluczowym elementem w argumentacji obrony. W ten sposób sprawa stała się przykładem różnic w traktowaniu przestępców w Polsce. Niestety nie wiemy, kto wydał orzeczenie więc ciężko jest stwierdzić, czy posiada ono wadę prawną.

Tło wydarzeń: Co zrobili aktywiści?

Grupa 13 osób związanych z ruchem klimatycznym została oskarżona o blokowanie ruchu, co miało miejsce zarówno na Moście Poniatowskiego, jak i podczas koncertu Taylor Swift w sierpniu 2024 roku w Warszawie. Zgromadzenie, które miało na celu wyrażenie sprzeciwu wobec zmian klimatycznych, zakłóciło codzienny ruch i wydarzenia w stolicy.

Dla wielu obywateli oraz obserwatorów wydawało się jasne, że aktywiści powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności za swoje czyny. Jednak orzeczenie sądu okazało się być dla niektórych zaskakująco łagodne.

Sąd: „globalne ocieplenie” jako okoliczność łagodząca

W uzasadnieniu wyroku, Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi – Południe stwierdził, że działania aktywistów należy uznać za obywatelskie nieposłuszeństwo. Wymierzono im najniższy możliwy wyrok – naganę, co dla wielu obserwatorów oznacza, że de facto nie ponieśli żadnej poważnej kary.

Sąd argumentował, że:

„Osoby obwinione w niniejszej sprawie są członkami organizacji społecznej mającej na celu zwrócenie uwagi na problem kryzysu klimatycznego oraz dbanie o środowisko naturalne. (…) zarzucone im czyny sąd uznał za formę nieposłuszeństwa obywatelskiego, które służyło pokazaniu społeczeństwu wartości bliskich osobom obwinionym”.

Jednak to, co wzbudziło największe kontrowersje, to słowa sędziego, który dodał, że:

„Być może w przyszłości okaże się, że obecni obwinieni zostaną bohaterami”.

Wielu obserwatorów oceniło, że tego typu wyrok może być postrzegany jako przyzwolenie na dalsze naruszanie porządku publicznego pod pretekstem ochrony klimatu.

Czy dewastacja warszawskiej Syrenki też będzie „odpuszczona”?

W marcu 2024 roku dwie aktywistki, Julia P. i Marianna J., oblały farbą warszawską Syrenkę, jeden z symboli stolicy. Straty oszacowano na ponad 361 tys. złotych, głównie z powodu zniszczeń spowodowanych wsiąknięciem farby w kamienną strukturę pomnika oraz zniszczeniem powłok ochronnych.

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, Piotr Antoni Skiba, podkreślił, że:

„Kwota wynika z tego, że w cokół i nieckę fontanny wsiąkła farba i spowodowała trwałe zanieczyszczenia wewnątrz struktury kamienia. Ponadto powłoki zabezpieczające Syrenkę zostały w wyniku czyszczenia usunięte, co spowodowało, że zabytkowa rzeźba jest niezabezpieczona”.

Pomimo poważnych konsekwencji finansowych i kulturowych, obie aktywistki nie przyznają się do winy i odmawiają składania wyjaśnień. Grozi im nawet do 8 lat pozbawienia wolności, jednakże biorąc pod uwagę dotychczasowe orzecznictwo w sprawach klimatycznych, pojawiają się obawy, że również one mogą uniknąć poważnych konsekwencji.

Analiza: Czy przestępcy mogą zostać bohaterami?

Decyzje sądowe w sprawach związanych z protestami klimatycznymi zdają się wskazywać na nowe podejście do odpowiedzialności za czyny przestępcze. Orzecznictwo sugeruje, że działania podejmowane w obronie klimatu mogą być traktowane łagodniej, co budzi pytania o granice obywatelskiego nieposłuszeństwa.

W wielu państwach na świecie podobne ruchy są traktowane surowo, choć również pojawiają się głosy poparcia dla ich działań. W Polsce wyrok w sprawie „pseudo-aktywistów” z Ostatniego Pokolenia jest pierwszym tego rodzaju, co może ustanowić niebezpieczny precedens dla przyszłych protestów.

Podsumowanie: Czy Polska dzieli przestępców na „lepszych i gorszych”?

Sprawa „Ostatniego Pokolenia” i dewastacja warszawskiej Syrenki otwierają dyskusję na temat równości wobec prawa. Decyzje sądów w tych przypadkach mogą sugerować, że osoby działające w ramach ruchów społecznych mogą być traktowane łagodniej, nawet jeśli ich czyny przynoszą poważne konsekwencje.

Wielu obserwatorów uważa, że takie podejście może prowadzić do naruszenia zasad równości wobec prawa, a także do dalszych aktów naruszania porządku publicznego pod pretekstem „wyższych celów”. Orzecznictwo w Polsce zdaje się zatem stawiać pytanie: Czy prawo ma być równe dla wszystkich, czy dla niektórych może być wyjątkowo łagodne?

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomii oraz działań społecznych, doświadczony publicysta i pisarz. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku publikacjami dla międzynarodowych wydawców. Współpracując z czołowymi światowymi redakcjami.

Jeden komentarz

Napisz Komentarz

Exit mobile version