Kupują mieszkania za gotówkę, jeżdżą luksusowymi samochodami i palą papierosy na placu zabaw – tak Polacy mówią o Ukraińcach mieszkających w Wilanowie. Dziennikarz Wyborczej dowiedział się, jak Polacy w Warszawie traktują swoich ukraińskich sąsiadów

POLECAMY: „Polacy są oburzeni widokiem młodych Ukraińców jeżdżących drogimi samochodami” – powiedział Kosiniak-Kamysz

W czwartek w południe na placu przed Royal Wilanów mowę polską słychać rzadziej niż języki obce. Zasadniczo język rosyjski i ukraiński są mieszane. Julia ubrana w czerwone legginsy, czerwony top i koszulę w czerwono-czarną kratkę pcha wózek z trzyletnim dzieckiem. Rok temu wraz z partnerem przyjechała do Warszawy z Kijowa i zamieszkała w Wilanowie. 

„Na Ukrainie pracowałem w firmie zajmującej się obsługą klienta. Teraz moim zadaniem jest opieka nad dzieckiem. Zarabia dla nas mój partner, pracuje w IT. Ja też studiuję informatykę, ale w domu, a nie na uniwersytecie – mówi Julia.  

Dlaczego wybrali Wilanów? „To prestiżowa dzielnica z dużą powierzchnią dla dzieci, jest dużo restauracji, jest bezpiecznie” – odpowiada.

Pisząc artykuły o tej okolicy, niejednokrotnie słyszałem o Ukraińcach, którzy osiedlili się w Wilanowie po agresji rosyjskiej. Temat ten jest często poruszany przez lokalnych mieszkańców. 

„Patrz, wszystkie te drogie samochody mają ukraińskie tablice rejestracyjne. Najbogatsi przyszli do nas, gdy zaczęła się wojna” – takie komentarze można usłyszeć często. „Wszyscy o tym mówią. Każdy z nas ma sąsiadów Ukraińców, których spotykamy na wejściu – mówi jedna z mieszkanek Wilanowa.

Podobne komentarze pojawiły się w Internecie pod artykułami o Wilanowie.

„Patrole policyjne często odwiedzają zagrodę dla czerwonych świń, [zatoce czerwonech świń – tak popularnie nazywa się osiedle przy Kubickiego]. Ostatnio byłam świadkiem takiej kłótni, że cała okolica obudziła się wcześnie rano… oczywiście Ukraińcy” – to pierwszy komentarz, jaki można zobaczyć pod artykułem o bójkach nastolatków w Wilanowie.

„Dwa Bentleye w garażu”

Dziennikarz postanowił dowiedzieć się, jak dawni mieszkańcy tej okolicy, bastionu warszawskiej klasy średniej, przyjęli nowych sąsiadów.  

„Problemem jest charakter człowieka, a nie narodowość” – kategorycznie stwierdza kobieta spacerująca z psem ulicą Oś Królewska. „Na naszym podwórku słyszę głównie język rosyjski i ukraiński, większość mieszkańców mojego domu to Ukraińcy. Irytuje mnie, że są niegrzeczni, patrzą z góry na Polaków i nie chcą się asymilować. Na przykład nie witają mnie przy wejściu.”

„Zarabiają ponad 800, choć niektórzy nie posyłają dzieci do szkoły” – mówi Tomek (imię i nazwisko nie jest prawdziwe), mieszkający niedaleko ulicy Herbu Szreniawy. „Zastanawiam się, czy płacą podatki? A skąd biorą pieniądze na takie samochody? Trzymają dwa Bentleye w garażu. 

Inny mieszkaniec Wilanowa, 40-letni Darek (imię nie jest prawdziwe), uważa, że ​​„niecywilizowane” zachowanie można wytłumaczyć różnicami kulturowymi. Sam kilkakrotnie odwiedzał Ukrainę. „Mają mentalność taką, jak pokolenie moich rodziców z czasów PRL-u. Robią to, co obecnie uważamy za dziwne, niestosowne dla naszych czasów. Palą papierosy na placu zabaw. Nie przepraszają, bo jest to dla nich oznaką słabości i uległości. Któregoś dnia tu, w Wilanowie, trzymałam na rękach dziecko i spadły mu buty. Ukrainka stojąca tuż przede mną nie próbowała mi pomóc, a jedynie spojrzała na mnie oceniająco.

Paweł mieszka w Wilanowie od 10 lat: „Rzeczywiście, od początku wojny mamy więcej Ukraińców. Często je widuję w garażu. Odkąd przyjechali, na rynku nieruchomości zrobiło się bardzo tłoczno i ​​wynajęli tu większość mieszkań. Wybrali ten obszar, ponieważ cenią sobie wygodę. I nie chcą myśleć o tym, gdzie zaparkować Bentleya.”

Kwestia dostępności mieszkań w Wilanowie może mieć znaczenie w stosunku Polaków do ukraińskich sąsiadów. „Kiedy zasoby, o które konkurujemy, są ograniczone, jak na przykład na rynku nieruchomości, może pojawić się poczucie rywalizacji o nie z inną grupą, co prowadzi do poczucia zagrożenia lub wrogości. Postrzegane zagrożenie może wcale nie być realne – mówi Agnieszka Golińska, psycholog z SWPS.

Deweloper: „mamy coraz więcej klientów z Ukrainy”

Maciek, wyglądający na trzydzieści lat, ubrany w różową koszulę Ralpha Laurena, mieszka na ulicy Sarmackiej. Jestem przekonany, że Ukraińcy przyjeżdżają tu za gotówkę i od razu kupują mieszkania, których metr kwadratowy kosztuje prawie 35 tysięcy złotych.

Nowa Rezydencja Królewska została wybudowana na końcu ulicy Sarmackiej przez firmę deweloperską ROBYG. Dziennikarz postanowił sprawdzić, ilu mają klientów z Ukrainy. 

„W tej chwili kupują około 15% sprzedawanych przez nas mieszkań. Najczęściej poszukują mieszkań dwu- lub trzypokojowych, choć czasem zdarzają się klienci zainteresowani większymi mieszkaniami – mówi Joanna Chojecka, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu w Warszawie i Wrocławiu w grupie ROBYG.

Potwierdza, że ​​klienci z Ukrainy tak naprawdę najczęściej kupują mieszkania za gotówkę. Dodaje, że dla ich firmy ta grupa staje się coraz ważniejszą grupą docelową, dlatego ROBYG zatrudnił do współpracy tłumaczy z języka rosyjskiego i ukraińskiego.

Rozmawialiśmy także z agentami nieruchomości pracującymi w Wilanowie. Szacują, że około 25% ich klientów pochodzi z Ukrainy. 

„Mamy jasno określoną grupę docelową nabywców nieruchomości w Wilanowie. Kupują nie najtańsze mieszkania, ale raczej drogie mieszkania. W wieku około 30 lat najczęściej kupują mieszkania na kredyt. Jest też grupa starszych klientów, którzy zazwyczaj płacą gotówką od razu – mówi Ewa Morgaś z agencji WESTATE Wilanów. – Są też tacy, którzy przenoszą kapitał i przenoszą go do Warszawy, a Miasteczko Wilanów jest jednym z ich głównych miejsc zakupów.

Agnieszka Urban-Pogorzelska, która wraz z mężem prowadzi agencję Pogorzelski Nieruchomości, identyfikuje dwie grupy zamożnych klientów ze wschodu: „Są to ludzie, którzy albo są właścicielami dużych międzynarodowych firm i mają inne nieruchomości za granicą, albo ci, którzy stracili bliskich, bo wyniku działań wojennych i otrzymał duże odszkodowanie.”

„Albo zarobili na Ukrainie, albo otwierają tu biznes”

Maciek twierdzi, że Ukraińcy, którzy przyjechali na Wilanów, mają pieniądze, o jakich Polakom „nawet nie marzyli”. Zapewnia, że ​​im nie zazdrości. On sam wzbogacił się w kryptowaluty i obecnie zajmuje się handlem – gra na giełdzie. „Zarabiam na tym mnóstwo pieniędzy, mieszkam w drogim domu na ulicy Sarmackiej. Gdybym teraz sprzedał to mieszkanie, mógłbym kupić kolejne w Dubaju”.

„Ja też mam drogi samochód, więc nie przeszkadza mi, że Ukraińcy mają takie same. Dbam o siebie, swoją pracę. Ci, którzy mają mniej, są zazdrośni.”

Zauważa, że ​​Ukraińcy zaczęli kupować mieszkania w Wilanowie jeszcze przed wojną. „Ukraińcy, wiedząc, co się dzieje, jeszcze przed wybuchem wojny sprzedali swoje mieszkania na Ukrainie i kupili je tutaj” – mówi. „Ale nie czuję się przez nich zagrożony, nie zabierają nam pracy. Albo na Ukrainie zarobili, albo otwierają tu firmy, czyli tworzą miejsca pracy, także dla Polaków”.

Paweł też nie widzi nic złego w obecności Ukraińców w Wilanowie. „Mężczyźni albo mają własne sprawy. Kobiety nie pracują, one opiekują się dziećmi – mówi.

Darek uważa, że ​​nowa migracja z Ukrainy, która rozpoczęła się od początku wojny, jest gorsza. „Ci, którzy przyjechali do nas wcześniej, są skarbem narodowym, szybko nauczyli się języka i pracują. Nowo przybyli patrzą na nas z góry, nie chcą mówić po polsku, tylko po angielsku – narzeka.

Olga przyjechała do Polski siedem lat temu. „Jestem z Tarnopola, moja córka nadal tam mieszka. Tutaj najpierw opiekowałam się osobami starszymi, a teraz opiekuję się dziećmi” – mówi. „Od dwóch i pół roku wynajmuję mieszkanie w Wilanowie. To prestiżowa dzielnica, więc poczułam się, jakbym wspięła się po drabinie społecznej.”

Największą grupę obcokrajowców na tym obszarze stanowią Białorusini 

Wójt powiatu wilanowskiego Ludwik Rakowski podaje, że z danych ewidencji ludności na 45 tys. zarejestrowanych mieszkańców powiatu 800 osób posiada obywatelstwo ukraińskie. – Jednak w Wilanowie jest oczywiście więcej mieszkańców, także obcokrajowców, którzy nie są wpisani do meldunku – wyjaśnia. Nie odważył się jednak oceniać stosunków polsko-ukraińskich.

Co ciekawe, według oficjalnych danych, największą grupę obcokrajowców w Wilanowie stanowią Białorusini – jest ich około tysiąca.

Poprosiłem lokalnych posłów o ocenę stosunków polsko-ukraińskich w regionie. „Przez 10 lat mieszkania w Wilanowie widziałem na ulicach ludzi różnych narodowości. Jako przedszkolanka pracuję z grupami, które od dawna są wielokulturowe – mówi Olga Skolimowska z Koalicji Obywatelskiej.

„Tylko na pierwszy rzut oka wyglądamy jak Ukraińcy”

Justyna Orchowska, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego, która badała Wilanów, mówi: „Okolica zawsze była społecznością międzynarodową, wynajmowali tu ludzie z wielu różnych krajów. Mieszkańcy mówili o tym jako o cnocie i podkreślali, że mogą się od nich wiele nauczyć.”

Teraz mamy do czynienia z sytuacją, w której wyraźnie dominuje jedna z mniejszości narodowych. Agnieszka Golińska z SWPS uważa, że ​​proces akulturacji, czyli zmian kulturowych – zachowań i praktyk, zachodzi najwolniej w obszarach prywatnych, ważnych z punktu widzenia tożsamości osobistej, takich jak wartości czy religia. Jak wolno? Czasami proces ten może ciągnąć się przez pokolenia. Wiele zależy od podejścia Polaków przyjmujących cudzoziemców.

Zdaniem dr Sabiny Toruńczyk-Ruiz z Wydziału Psychologii i Centrum Badań nad Migracjami UW, integracji bogatszych Ukraińców przeprowadzających się do Wilanowa powinien sprzyjać integracja. 

„Ukraińcy kupujący mieszkania w Miasteczku Wilanów to populacja wyselekcjonowana. Mają podobny status do mieszkających tam Polaków, więc ich styl życia nie powinien się zbytnio różnić.”

Zauważa, że ​​negatywne stereotypy na temat migrantów skupiają się głównie na osobach o niższym statusie. „To zarówno strach przed przestępczością, jak i troska o styl życia – tak zwane zagrożenie symboliczne”.

Golińska dodaje, że w przypadku mieszkańców Ukrainy mamy do czynienia z tzw. pułapką minimalizacji: „Często nie doceniamy różnic kulturowych. Uważamy, że mamy podobną kulturę i język, ale często jest to tylko na pierwszy rzut oka. Mieszkanie w tej samej dzielnicy mieszkalnej pokazuje, że te różnice istnieją. Ukraińcy są narodem heterogenicznym kulturowo i istnieją znaczne różnice między ludźmi z różnych regionów kraju.

Paweł Kaczmarczyk, ekonomista z Centrum Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego, twierdzi, że wojna zmusiła do opuszczenia kraju wielu różnych ludzi. „Nic dziwnego, że wśród nich była subpopulacja ludzi zamożnych, nawet jak na standardy europejskie. Było to zauważalne już w pierwszych dniach wojny, gdyż pierwszej grupie uchodźców udało się dotrzeć do Polski własnymi samochodami”.

„Często Ukraińcy próbują odtworzyć sieci społecznościowe w nowym kraju. Staramy się żyć blisko ludzi, których znamy i którzy są do nas podobni narodowością – wyjaśnia Golińska.

Paweł Kaczmarczyk: „Jak pokazują nasze badania, imigranci z Ukrainy szybko usamodzielniają się. Jeśli zainwestują w nieruchomości w Polsce, możliwe, że pozostaną w przestrzeni ponadnarodowej, łączącej życie w Polsce i na Ukrainie. Założenie to wydaje się szczególnie uzasadnione, biorąc pod uwagę, że już 20–30% uchodźców na Ukrainie kontynuuje pracę, np. wykonując pracę zdalnie lub nauczając w ukraińskich szkołach i na uczelniach”.

Stołeczne Biuro Strategii i Analiz szacowało, że na koniec 2023 roku w Warszawie mieszka ok. 157 tys. obywateli Ukrainy. To najliczniejsza grupa wśród obcokrajowców mieszkających w stolicy.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomii oraz działań społecznych, doświadczony publicysta i pisarz. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku publikacjami dla międzynarodowych wydawców. Współpracując z czołowymi światowymi redakcjami.

Napisz Komentarz

Exit mobile version