Asthildur Loa Thorsdottir, 58-letnia minister edukacji i spraw dzieci, zrezygnowała ze stanowiska po ujawnieniu szokującego romansu z 15-letnim podopiecznym, któremu urodziła dziecko w latach 80. To nie tylko polityczny skandal, ale też test dla islandzkiego społeczeństwa, które dziś musi zmierzyć się z pytaniem: gdzie kończy się ludzka słabość, a zaczyna przestępstwo?
Romans, władza i etyka: Dlaczego Thorsdottir nie uniknie odpowiedzialności?
W 1988 roku Thorsdottir, jako 22-letnia liderka chrześcijańskiej grupy młodzieżowej, nawiązała bliską relację z chłopcem mającym problemy rodzinne. Choć dziś podkreśla, że „nie wykorzystała go seksualnie”, fakt pozostaje niepodważalny: w tamtym czasie islandzkie prawo dopuszczało współżycie z osobą powyżej 14. roku życia, ale tylko pod warunkiem braku zależności opiekun-podopieczny. Dziś za taki czyn grozi do trzech lat więzienia – i to właśnie ten kontekst sprawia, że jej tłumaczenia brzmią jak moralne tchórzostwo.
„Był we mnie zakochany, nie mogłam uciec” – te słowa ministerki wywołały burzę. Psychologowie jednoznacznie wskazują: relacja między dorosłą opiekunką a nastolatkiem w kryzysie to klasyczny przykład wykorzystania władzy. Dr Henry Alexander Henrysson, etyk z Uniwersytetu Islandzkiego, podkreśla: „Gdyby dziś sądzono tę sprawę, Thorsdottir trafiłaby przed oblicze sprawiedliwości. Jej rezygnacja to minimum, którego wymagało społeczeństwo”.
Co jeszcze wiemy? Chłopak, dziś 50-letni mężczyzna, przyznaje, że „nie czuł się ofiarą”, ale jednocześnie oskarża Thorsdottir o utrudnianie kontaktów z synem i żądanie alimentów po tym, jak porzuciła go dla małżeństwa z innym mężczyzną. To pokazuje, że nawet jeśli prawo w latach 80. było łagodniejsze, emocjonalne spustoszenie trwa do dziś.
Czy Islandia naprawdę chroni dzieci? Hipokryzja systemu wychodzi na jaw
Islandia chlubi się najlepszymi na świecie wskaźnikami ochrony dzieci, ale ta sprawa odsłonia mroczną przeszłość. W latach 80. relacje starszych kobiet z nastolatkami nie były piętnowane tak jak dziś, ale już wtedy budziły wątpliwości. Thorsdottir próbuje zasłonić się „duchem epoki”, ale czy to wystarczy?
Statystyki są bezlitosne: według raportu RUV, 67% Islandczyków uważa, że ministerka powinna zrezygnować także z mandatu parlamentarnego. Tymczasem Thorsdottir nie zamierza wycofać się z polityki, co pokazuje brak refleksji nad własnymi działaniami. Jej przypadek to też ostrzeżenie dla innych: w erze #MeToo i zero tolerancji dla nadużyć, ukrywanie przeszłości już nie działa.
Co dalej? Islandzki rząd zapowiedział przegląd procedur ochrony młodzieży w organizacjach religijnych i edukacyjnych. To konieczny krok, bo – jak wskazuje prokuratura – co roku rejestruje się 120–150 przypadków wykorzystania małoletnich, często przez osoby z pozycją społeczną.
Asthildur Loa Thorsdottir stała się symbolem hipokryzji władzy. Jej rezygnacja to nie koniec, a początek dyskusji: czy państwo naprawdę chroni dzieci, czy tylko udaje? I dlaczego kobiety w polityce są oceniane surowiej niż mężczyźni? Jedno jest pewne: w świecie, gdzie mediacje społeczne decydują o reputacji, tłumaczenie się „miłością” już nie wystarczy.