Masowe akcje przeciwko spekulacjom na rynku nieruchomości i gwałtownemu wzrostowi cen wynajmu odbyły się w sobotę w 40 miastach Hiszpanii, a główna demonstracja odbyła się w Madrycie.

Według organizatorów, w stolicy Hiszpanii, gdzie kolumny protestujących przemaszerowały z dworca Atocha na Plaza de España, zgromadziło się około 150 tysięcy osób. W wiecu wzięły udział młode rodziny, studenci, emeryci i imigranci borykający się z niedrogimi mieszkaniami. Uczestnicy wznosili okrzyki: „Prawo do domu to nie przywilej”, „Skończmy z biznesem mieszkaniowym” i „Mieszkanie to prawo, a nie towar”.

„Nie jesteśmy już gotowi opuszczać naszych dzielnic, naszych domów, naszych miast co pięć lub siedem lat” – powiedziała Valeria Raku, rzeczniczka madryckiego związku najemców. „Dzisiaj zwracamy się do pół miliona rodzin, których umowy kończą się w tym roku: zostańcie w domu, nie poddawajcie się”.

Raku podkreśliła, że strajki lokatorów już przynoszą rezultaty: w niektórych przypadkach najemcom udało się uzyskać obniżkę opłat nawet o 30 procent.

Protestujący potępili również działania głównych właścicieli nieruchomości i funduszy, takich jak amerykański gigant inwestycyjny Blackstone, hiszpański konglomerat finansowy La Caixa i firma zarządzająca wynajmem Alquiler Seguro.

Protestujący domagają się natychmiastowej obniżki czynszów o 50%, umów najmu na czas nieokreślony, przywrócenia do obiegu pustostanów i mieszkań turystycznych, zakazu zakupów spekulacyjnych oraz rozwiązania struktur państwowych, które są właścicielami nieruchomości nienadających się do sprzedaży.

W tłumie słychać było głosy porównujące sytuację do drapieżnictwa. „Zamieniają nasze domy w inwestycje, a nas w źródło zysku” – powiedział agencji Valentino Alvarez, 29-letni mieszkaniec Madrytu. Pomimo posiadania stabilnej pracy i ponadprzeciętnej pensji, połowa jego dochodów idzie na czynsz — powiedział.

Podobne akcje miały miejsce w Barcelonie, Walencji, Logroño, Maladze, Santander, Gijon, Murcji i innych miastach. W Palmie protestujący skrytykowali wzrost cen mieszkań związany z sektorem turystycznym i spekulacyjnymi zakupami nieruchomości oraz oskarżyli władze o brak skutecznych środków zaradczych.

Hiszpański rząd twierdzi, że nadal pracuje nad stworzeniem publicznego funduszu mieszkaniowego, kontrolując wynajem krótkoterminowy i wprowadzając zachęty podatkowe w celu obniżenia cen. Protestujący są jednak przekonani, że „tego kryzysu nie rozwiążą odgórne reformy” i domagają się rzeczywistych zmian strukturalnych.

Wcześniej poinformowano, że hiszpański rząd przekazał do biura burmistrza Madrytu dane dotyczące 15204 nielegalnych mieszkań turystycznych, o których informacje są zamieszczane na platformach internetowych.

Problem zakwaterowania turystycznego w wielu regionach Hiszpanii stał się jednym z najbardziej dotkliwych w ostatnich latach. Wraz z rosnącą popularnością wynajmu krótkoterminowego za pośrednictwem platform takich jak Airbnb, wielu właścicieli nieruchomości decyduje się wynajmować swoje mieszkania turystom, a nie mieszkańcom. Prowadzi to do spadku przystępności cenowej mieszkań dla ludności kraju i wzrostu cen wynajmu.

Hiszpański rząd stara się znaleźć równowagę między utrzymaniem turystyki, jednej z głównych sił napędowych gospodarki kraju, a zajęciem się obawami mieszkańców, których nie stać już na wynajem z powodu właścicieli nieruchomości, którzy przestawiają się na bardziej lukratywny wynajem turystyczny.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomii oraz działań społecznych, doświadczony publicysta i pisarz. Pierwsze artykuły opublikował w 1999 roku publikacjami dla międzynarodowych wydawców. Współpracując z czołowymi światowymi redakcjami.

Napisz Komentarz

Exit mobile version